Nie potrafiłem kochać, a ona mnie do tego zmusiła...
*Louis*
Umieranie
jest do dupy. Ja jestem do dupy. Wszystko jest do dupy!
Usiadłem
na wannie i schowałem twarz w dłonie. Chciałem się nad sobą
poużalać, ale cholera, nie potrafiłem. Byłem tak beznadziejnie
beznadziejny. Nawet nie potrafiłem położyć się i wylać tony łez
nad swoją osobą. Tak dawno zatraciłem już te ludzkie odruchy.
Mimo tego, że chciałem to wszystko poczuć. Shanna miała rację.
Lepiej byłoby jakbym naprawdę umarł. Teraz już byłem w stu
procentach przekonany, że po wszystkim muszę odejść. Ta
dziewczyna nie potrzebowała mnie, ani mojej miłości. Czas zniknąć
i to na zawsze. Lepiej żyć z dala niż mieć ciągle niezadowolony
wyraz twarzy dziewczyny tuż pod nosem. To by mnie zabiło.
Tak
czy siak coś mnie zabije, ale nie chciałem, aby Shanna w tym
uczestniczyła. Lepiej jej odpuścić wszystko. Niech nie widzi tego
jak upadam. Pewnie by była uradowana.
Wstałem,
podszedłem do lustra. Skrzywiłem się, gdy w odbiciu niezbyt
znajomą twarz. Kiedy tak się zmieniłem?! Przejechałem po moim
zaroście, pod którym skrywała się blizna. Jedyna rzecz, która
pozostała po moim czarnym ja.
-Lou,
żyjesz?! -prostuję się, gdy słyszę głośne walenie do drzwi i
krzyk Harry'ego. Mam ochotę odpowiedzieć, że tak, umarłem. Jednak
zamiast tego otwieram drzwi do łazienki i wpuściłem do środka
przyjaciela -rozumiem, że siedziałeś tu godzinę i nawet się
ubrałeś. -kręci głową. Podchodzi do umywalki. Przemywa twarz i
patrząc na lustro spogląda na moje odbicie.
Czas
oszczędził mojego przyjaciela. Wyglądał jakby miał cały czas
dwadzieścia lat. Tylko ja gnam do przodu. Samozagłada, to to co
mnie czeka. Umrę młodo i w męczarniach, które sam sobie
zgotowałem. Nie no powinienem iść i zrobić z tego powodu imprezę.
-jak
widać. Nie zrobiłem nic, przez ostatnią godzinę. Przez ostatnie
lata, ogólnie przez całe życie. -machnąłem ręką. Harry zrobił
duże oczy. Przypatrywał mi się jakbym był jakiś stuknięty. No,
ale mu się nie dziwię, pieprzę od rzeczy. Tak Tomlinson, twoje
rozumowanie jest gorsze od kostki Rubika. Nie wszyscy są tak
genialni, aby mogli odczytać o co ci chodzi. -poddaje się...
Podnoszę
ręce do góry i wychodzę z pomieszczenia. Rozglądam się po wąskim
korytarzyku. Jedyną ozdobą ścian była biała farba. Zayn stawiał
na minimalizm, a to coś nowego. Chłopak, który uwielbiał zapychać
się drogimi rzeczami, nagle zaprzestał obracać się wokół
pieniędzy. Można byłoby rzec, że wydoroślał.
Wszedłem
do salonu z chęcią wbiegnięcia po schodach do swojego pokoju.
Usłyszałem jednak brzęk odbezpieczenia broni. Przystanąłem.
Moje ciało całe się spięło. Mój wyostrzony słuch wychwycił
lecącą kulę za nim ta utkwiła parę centymetrów ode mnie w
ściankę. Spojrzałem w tamto miejsce.
-odwróć
się -zacisnąłem zęby, kiedy usłyszałem jej głos. Czy ta
kobieta chciała mnie zabić do jasnej cholery?! Co ona sobie
wyobrażała?! Mógłbym w każdej chwili skręcić jej kark.
Odwróciłem
się i poczułem jak szarość zalewa mój umysł. Zobaczenie Shanny
mierzącej do mnie wywoływało we mnie moje mroczne ja, które za
wszelką cenę chciało się bronić. Coś zmuszało mnie do
podejścia do dziewczyny. Zabrania jej broni i zrobieniu z nią
porządku. Jednak ze wszystkich sił zmuszałem się do pozostania na
miejscu. Nie mogłem jej zrobić krzywdy. Była przecież miłością
mojego życia. Jakby stał się jej krzywda, umarłbym z nią.
-Shanno,
co ty robisz?
-to
co widzisz, kochanie -jej słowa były przesiąknięte jadem. Teraz
już wiedziałem w stu procentach, że dziewczyna była na mnie
nieźle wkurwiona i lepiej byłoby zejść jej z oczu. Poczekać na
lepszy dzień.
-odłóż
broń -próbuję być spokojny, ale przepraszam. Nerwy i te sprawy.
Wzdrygam się, gdy słyszę kolejny wystrzał. Kula ląduję też
przy moich stopach. Dobrze, że mnie nie postrzeliła, jeszcze.
-co
tu się dzieje? -o eureko! Pan Styles się pojawił! Gdzie byleś
chwilę temu?! -ty do niego strzelasz? -mam ochotę strzelić go w
pysk, ale kolejny wystrzał mi to utrudnia. Mój ręką, która
wyciągnąłem w stronę przyjaciela, zawisła w powietrzu. -nie
strzelaj! -krzyk Harry'ego przypominał skrzeczenie jakiegoś ptaka.
Naprawdę on potrafił wydobyć z siebie takie piski? O mało się
nie roześmiałem. Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłem
dziewczynę.
-Zayn
mi pozwolił strzelać... do ciebie -wyglądała jakby była
nierównoważona psychicznie. Co z nią się dzieje?! Dobra
pozostawmy ją, teraz trzeba pomyśleć o tym co powiedziała. Zayn,
pozwolił jej strzelać do mnie?! No proszę was! Zacisnąłem zęby,
kiedy kolejna kula przeleciała obok mojej głowy.
-przestań!
Przestań do jasnej cholery! -teraz już się naprawdę wkurzyłem.
Ileż to można pozwalać, aby ktoś do ciebie strzelał!
-co?
Nie podoba się? -pyta lekceważąco -a pamiętasz, jak ty do mnie
strzelałeś?! -jej słowa budzą we mnie wspomnienia owej sytuacji.
Jeśli mściła się w ten sposób, to bardzo dobrze jej szlo.
Kolejna
pocisk wbija się tuż obok mojej lewej stopy i muszę powiedzieć,
że miarka się przebrała. Moja cierpliwość właśnie się
skończyła. Obudził się we mnie Joker. Przechyliłem głowę w
prawą stronę. Posłałem jej szeroki uśmiech i ruszyłem do ataku.
Dziewczyna zrobiła duże oczy, gdy stanąłem tuż przed nią.
Chwyciłem za broń i przystawiłem sobie lufę do czoła.
-strzelaj
tu... -widzę jak przełyka ślinę. -zawsze chciałem zobaczyć swój
mózg na ścianie -uśmiecham się i zaciskam dłoń mocniej na
broni. Czekałem aż dziewczyna coś zrobi. Miałem nadzieję, że
opuści broń i mnie zbluzga.
Zrobiła
jednak coś czego się nie spodziewałem. Pociągnęła za spust.
Głuchy dźwięk zapadni rozszedł się po mojej głowie. Mógłbym
właśnie umrzeć. Cale życie przebłysło mi przed oczami.
Strzeliła
do mnie! Po prostu strzeliła do mnie! Miałem głupie szczęście,
że skończył się jej magazynek.
W
oczach dziewczyny zobaczyłem łzy. Puściłem broń i zrobiłem krok
do tyłu. Chciałem stąd uciec. Nie wierzyłem, że to zrobiła. Nie
taką Shanne poznałem. To nie była ta krucha dziewczyna, która
płakała nad moim martwym ciałem. Nie mogłem! To mnie przerosło.
Chyba wolałbym aby jednak mnie zabiła. Sama myśl, że pociągnęła
za spust, dziurawiła mi serce.
Wychodząc
z domu w samej piżamkę, wiedziałem, że wszystko się skończyło
za nim dobrze się zaczęło.
Zasada
jest prosta.
Nigdy
nie kłam komuś, kto ci ufa.
Nigdy
nie ufaj komuś, kto cię okłamał.
O rzesz ty !!! :0 To było porąbane O_O ale i pięknie zobrazowane w kilku prostych słowach. Świetny rozdział. 😵
OdpowiedzUsuń