Pochopne ruchy nie idą w parzę z opanowaniem.
*Louis*
Zmęczenie
dawało mi się we znaki. Nie mogłem spać w nocy. Cały czas
rzucałem się z boku Na bok. Mój umysł analizował cały czas
sytuację. Sekunda po sekundzie. Minuta po minucie. Wszystko na
okrągło rozgrywało się w mojej głowie. Bylem na totalnym dnie.
Dlaczego to wszystko, aż tak bardzo mnie dręczyło?! Nie za dużo
już i tak miałem problemów?! Jeszcze tego mi brakowało.
Ziewnąłem
po raz setny. Ze wszystkich sił próbowałem nie zamknąć oczy.
Zaraz przecież mieliśmy być na lotnisku. Lot do Los Angeles nie
był dziś niczym co bym pragnął. Jakby nie fakt, że chłopcy
uparli się na dzisiejszy dzień, leżałbym w łóżku i odsypiał
noc. Ile to ja bym dał, aby móc odpocząć. Oczyścić umysł ze
zbędnych myśli. Chciałbym choć na minutę wyjść ze swojego
ciała i poczuć się wolny. Nie mieć tego syfu w życiu. Pozbyć
się przeklętego bagażu emocjonalnego! Umrzeć raz a porządnie!
Moje
usta otworzyły się ponownie. Chyba zaraz szczęka mi odpadnie od
tego ziewania. I wtedy właśnie ktoś zasłonił mi usta dłonią.
-mama
nie uczyła, że należy zasłaniać usta? -miałem ochotę wgryźć
się w jej miękka skórę. Zrezygnowałem jednak. Zacisnąłem usta
i ściągnąłem drobiną dłoń Shanny z twarzy. Odwróciłem się
do niej twarzą. Cały czas zacisnąłem palce na jej nadgarstku.
-hahaha.
Śmieszne, tylko chyba zapomniałem się zaśmiać -mimo, że
chciałem zabrzmieć złośliwie wyszło wręcz odwrotnie. Cholera,
to wszystko wina tej dziewczyny! Wystarczył malutki dotyk, abym
zrobił się jak jakaś mokra plama na asfalcie. -a mama ci nie
mówiła, abyś nie drażniła wilka?
-bardziej
boję się Harry'ego, niż ciebie -prycha. Czy dolewanie oliwy do
ognia, to jej nowa specjalność?! No ale jak lubi igrać ze mną, to
jej z miłą chęcią w tym pomogę.
Szarpię
za jej nadgarstek. Dziewczyna wpada na mój fotel. Wyciągam broń i
przykładam ją do jej czoła. Pierwszy raz od naszego pierwszego
spotkanie po latach widzę strach, który próbuje za wszelką cenę
ukryć. Uśmiecham się. Jestem teraz górą.
-a
teraz... słoneczko? -posyłam jej pytające spojrzenie. Widzę jak
Shanna przełyka ślinę. Jej czerwone usta lekko drżą. Mam ochotę
ich posmakować. Chciałbym wiedzieć, czy ich smak jest taki sam.
No, ale celując do niej, to najwyżej zrobię jej ranę wylotową, a
nie pocałuje.
-dajcie
sobie siana! -Harry postanawia włączyć się do naszej 'rozmowy'.
Niall kompletnie olewa to co dzieje się wokół niego i prowadzi
auto jakbym w tej chwili nie mierzył do dziewczyny z broni -ty
siadaj! -zielonooki wyrywa dziewczynę z mojego uścisku -a ty...
-wskazał na mnie -oddaj mi to -broń znika z mojej dłonie. Patrzę
z krzywym uśmiechem na Harry'ego. Kręcę głową. Odwracam się z
westchnieniem i z impetem opieram się o oparcie fotela. Mam ochotę
walić głową o szybę. -przestań go prowokować -ciche słowa
Harry'ego przebijają się przez jazgot babki w radiu -to, że cię
nie zabije, to nie znaczy, że nie zrobi ci krzywdy.
Nie
moja wina, że uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze, że nie
wiedzieli, że moje myślenie było dalekie od zrobienia jej krzywdy.
Wolę robić za wkurzonego za nim padnę przed nią na kolanach i
zacznę błagając o śmierć.
Cholera,
co się ze mną dzieje?! Z jednej strony mam ochotę zrobić z niej
cedzak, a z drugiej całować aż do utraty tchu.
Może
pora pójść na jakąś terapię. Tylko co ja mógłbym tam
powiedzieć? Całą prawdę? Jestem ciekawy jak szybko terapeuta by
uciekł. Każdy boi się mojej czarnej duszy. Możliwe, że Shanna
tak się zachowuje, aby ukryć to co się dzieje wewnątrz niej.
Czyżby była tak samo rozerwana emocjonalnie jak ja? Miałem taką
cichą nadzieję.
Powinienem
być dla niej miły i od teraz zero broni. Zero chęci zabicia jej.
*
Jeśli
ktoś robił sobie żart, to właśnie mu się udał. Pogratulować!
Dziesięć godzin lotu tuż przy Shannie. To nie było nic dobrego.
Moje postanowienie mogło pójść się walić. Louis ogarnij się do
jasnej cholery.
-miłej
podróży -mruczę za nim zakładam słuchawki na uszy i odcinam się
od świata. Możliwe, że dziewczyna coś mi odpowiedziała, ale się
tym nie przejmuję. Chciałem być teraz sam ze sobą. Przemyśleć
strategię i nie zabić nikogo przy tym.
Poprawiam
swoją szarą koszulkę i spoglądam na drugą stronę samolotu. Tuż
obok siedzi Liam i Zen. Ten drugi śpi na ramieniu tego pierwszego.
Wyglądają na parę i to dość szczęśliwą. Byłem ciekawy, kiedy
głupi Zayn wreszcie zauważy jakie szczęście ma tuż pod nosem.
Nie
wiem kiedy zaczęła się fascynacja Liam'a Mulatem, ale teraz
ewidentnie było to widać. Chciałem, aby byli szczęśliwi.
Przecież jak to wszystko się skończy będą mogli wreszcie
odetchnąć i zająć się swoim życiem prywatnym.
Niall
wreszcie się ożeni. Harry będzie wychowywał swoje maleństwo ze
wspaniałą kobietą przy boku. Zayn i Liam... Tylko ja pozostanę
samotny.
Oparłem
głowę na ręce. Byłem beznadziejny.
Nagle
czuję jak ktoś się o mnie opiera. Spoglądam w stronę Shanny i
napotykam huragan w błękitnych oczach. Poczułem się jakbym spadał
i tonął zarazem.
Dziewczyna
unosi dłoń do góry. Wyciąga jedną ze słuchawek z mojego ucha.
-wiedziałam,
że magazynek jest pusty -jej szept spływa po moim ciele jak ciepła
woda. Odpręża, daje nadzieję.
Jestem
trochę zdezorientowany. Otwieram usta, aby coś powiedzieć, ale
słowa utknęły mi w gardle. Nawet pisku bym z siebie nie wydobył.
Nie mogę się ruszyć, tak jakby ktoś mnie zabetonował. Pozostaje
mi więc wpatrywanie się w nią, jak wtula się w mój bok i zamyka
oczy.
Ufała
mi.
Jedenaście
godzin później stoimy na środku korytarza w hotelu. Nasze pokoje
są naprzeciwko siebie.
Odstawiam
jej bagaże. Podchodzę do drzwi, wyciąga kartę magnetyczną.
-dobranoc,
Lou... -zamieram słysząc to zdrobnienie z jej ust. Byłem głupi,
że pozwoliłem jej odejść. Moja nadmierna chęć bronienia jej
zamieniła się w wojnę, którą już na starcie przegrałem. Bo
jakbym miał wygrać z kobietą, którą kochałem nad życie.
Wystarczy jej najmniejszy gest, a będę na kolankach.
-kocham
cię -szepcze i wchodzę do swojego pokoju. To nie ważne, czy
słyszała, czy też nie.
Wreszcie
to z siebie wydusiłem.
super super super :)
OdpowiedzUsuńOMG !OMG! Ale rozdział akcja się rozkręca widzę 😉 A ten koniec... Awww 😄 Powodzenia z kolejnym 😉
OdpowiedzUsuń