Życie ma znaczenie tylko i wyłącznie kiedy Ty jesteś przy mnie.
*Louis*
Moje
kroki odbijały się o ściany pokoju. Panowała tu tak potworna
cisza, że było słychać każdy ruch, nawet ten palców. Czułem
się źle. Po tym jak powiedziałem na głos to co czułem do niej,
jakoś nie zrobiło mi się lżej. Bałem się, że to usłyszała i
teraz wszystko wykorzysta przeciwko mnie. Nie powinienem okazywać
uczuć. To nie jest dobre dla mnie, dla nikogo.
Usiadłem
i oparłem się plecami o drzwi. Moje jasne trampki odznaczały się
w ciemności. To chyba była jedyna przejrzysta rzecz w moim szarym
świecie.
Sięgnąłem
do sznurówek, aby rozwiązać buty. Jednak zawisłem z dłonią w
połowie drogi. Czułem się beznadziejnie. To wszystko co się
działo tak bardzo mnie przytłaczało.
Te
ostatnie ostatnie lata życia w odosobnieniu. Miłość do Shanny,
rozłąka z ukochaną.
Cztery
lata życia z dala od niej były jak wbijanie noża w serce w
strasznie wolnym tempie. Każdego dnia było coraz gorzej.
Rozsypywałem się na kawałki z każdą sekundą.
Przez
tą dziewczynę ściągnąłem z siebie skorupę i odsłoniłem
całego siebie. Byłem nagi, łatwy do skrzywdzenia.
Zacisnąłem
powieki. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku znacząc drogę
dla długiej. Nie pamiętałem kiedy ostatni raz płakałem. Możliwe,
że nigdy. Dziś jednak postanowiłem dać upust temu co czułem.
Ta
bezradność, bo nie mogłem nic zrobić. Kobieta, którą kochałem
mnie nienawidzi. Pewnie najchętniej posłałaby mi kulkę. Nie
dziwiłem się jej.
Przegrałem
swoje życie. Już nic nie mogło mnie uratować. To co miało być
kiedyś najpiękniejszą historią w moim życiu, zamieniło się w
horror. Sam sobie jednak na to zasłużyłem. Chciałem takiego
życia. Teraz jednak siebie tego nie wyobrażałem. Jakbym mógł
cofnąć czas, nawet bym się nie wahał. Shanna była miłością
mojego życia. Mógłbym oddać każdą sekundę mojego życia, aby
usłyszeć jeszcze raz to, że mnie kocha. To była prawdopodobnie
jedyna kobieta, która mogłaby mnie pokochać mimo tego co robiłem.
Moje
życie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
***
Cicha
muzyka rozchodziła się po restauracji. Dookoła było można
usłyszeć brzęk sztućców uderzających o talerz. Głuche rozmowy
dochodziły do mnie z każdej strony. Zapachy, które unosiły się w
powietrzu drażniły trochę nos. Jaskrawe światło męczyło wzrok.
Szuranie krzeseł dudniło w moich uszach. Kroki kelnerów były tak
rytmiczne, że aż nie realne.
Słyszałem
wszystko co działo się wokół mnie. Nawet spokojny oddech
siedzącej przede mną kobiety. Dawno nie czułem się taki
zestresowany. Kołnierzyk pił mnie w szyję. Mówiłem Harry'emu, że
koszula to zło i będę się w niej czuł jak wsadzony w worek. Te
wszystkie guziki robiły mi za więzienie. Miałem ochotę zdjąć to
za jednym zamachem.
Drżąca
dłonią przekartkowałem menu. Litery zlewały mi się w jedność.
Nie wiedziałem co mam zamówić. Dajcie mi alkohol! Muszę się
rozluźnić.
Podskoczyłem,
gdy obok naszego stolika wyrosła jakaś blondynka. Jej spódniczka
była dość krótka i myślę, że jak się nachyla widać jej
bieliznę. No ale cóż, mnie to nie kręciło, choć dziewczyna
ewidentnie chciała mnie poderwać. Przez trzy minuty, kiedy
zamawialiśmy zdążyłem poczuć z dziewięć razy jej dłoń na
ramieniu i zobaczyć jej dekolt z bliska. Przewróciłem oczami, gdy
odeszła. Jednak to mi trochę pomogło w rozluźnieniu się. Mogłem
teraz bez oporu spojrzeć na kobietę siedzącą przede mną. Jej
błękitne tęczówki wbijały się we mnie jak szpilki. Przez chwilę
poczułem jak tonę w tym lazurowym oceanie. Chciałbym aby choć raz
spojrzała na mnie z miłością. Do tej pory pamiętam jej wzrok,
kiedy moje ciało wydawało ostatni dech. Bezwarunkowa miłość i
ból. Teraz są obojętne. Takie nie jej.
Nasze
oczy wpatrywały się w siebie. Przyjemne ciepło wybucha w mojej
piersi, kiedy na jej twarzy pierwszy raz od dłuższego czasu nie
widzę grymasu złości.
-masz
rzęsę -mówię cicho i wyciągam w jej kierunku drżąca dłoń.
Chyba to nie jest najlepszy pomysł aby ją dotykać. Jej skóra może
na mnie źle wpłynąć. Zaciskam dłoń w pięść. Nie wiem co
zrobić, ale na moje szczęście pojawia się kelner z winem. Nalewa
nam do kieliszków symboliczną ilość. Jak tylko odszedł wziąłem
lampkę i łyknąłem na raz alkohol.
Chwyciłem
butelkę i nalałem wina po sam brzeg kieliszka. Przystawiłem go do
ust i nie czekając wypiłem całość. Nie powinienem tyle pić, ale
co ja na to poradzę, że za dużo się działo!
Chwilę
później na stole pojawiły się przez nas zamówione potrawy. Mięso
po prostu stawało mi w gardle, a cisza między nami doprowadzała
mnie do szału.
-pogadajmy
-no
nareszcie -Shanna odłożyłam sztućce i wbiła we mnie te swoje
cudowne oczy -już myślałam, że chcesz mnie tu torturować tą
ciszą.
Nie
moja wina, że na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Kiedy
Shanna go odwzajemniła, o mało nie spłonąłem żywcem.
Jednakże
nie przyszliśmy tu ani jeść, ani rozmawiać. Wziąłem głęboki
oddech.
-tamtego
dnia, umarłem naprawdę. Byłem już po tamtej stronie. Nie wiem
jakim cudem wróciłem -przetarłem twarz dłońmi. -myślę, że
Liam jest cudotwórca. Ożywił mnie już drugi raz. Pierwsze co po
przebudzeniu, to chciałem biec do ciebie -wzdycham. Coś ciężkiego
przygniata moje płuca. Samo wspomnienie tamtych chwil zabija mnie
ponownie -ale zdałem sobie sprawę z tego, że narażam cię
bardziej na niebezpieczeństwo, kiedy jestem przy tobie niż kiedy
mnie nie ma. To był pierwszy powód dla którego zataiłem to, że
żyję.
-to
znaczy, że jest ich kilka? -kiwam głową dając twierdzącą
odpowiedz
-drugim
powodem było znalezienie Felix'a. Tropienie go będąc martwym jest
dużo łatwiejsze, ale zarazem też trudne. Zabił kilku moich ludzi.
Dylan'owi też nie oszczędzał. Postrzelił go i zostawił, aby się
wykrwawił. Jakbym wtedy nie śledził go, pewnie Dyl leżałby
martwy. -wspomnienie krwi na moich rękach zalała mój umysł
-musiałem złapać Felix'a, a on mając świadomość, że chłopcy
tak naprawdę już beze mnie nie istnieją, ruszył do akcji.
-oparłem się o oparcie krzesła i przestudiowałem każdy stolik
stojący w pomieszczeniu -a ostatnim powodem była miłość do
ciebie. Nigdy nie byłem odpowiednim facetem dla ciebie. To co było
między nami nie powinno się wydarzyć. Nidy nie wolno mi było się
w tobie zakochać, ale się zakochałem. Kocham cię nadal, ale
zasługujesz na coś lepszego, Shanno. Nie na takiego potwora jak ja.
Jestem niczym, kiedy ty możesz mieć wszystko. -przerywam i patrzę
jak dziewczyna przegryza wargę -głównym priorytetem byłaś zawsze
ty. Zniknąłem, bo wiedziałem, że tak uda mi się ciebie ochronić.
Nigdy bym sobie nie wybaczył jakby ci choć z głowy włosy spadł.
Za mocno cię kocham -zmuszę zacisnąć zęby, aby nie wylać z
siebie czegoś gorszego. -nie wybaczaj mi nigdy, proszę -widzę w
jej oczach przerażenie -nie możesz mi wybaczyć tego co robiłem
przez ostatnie lata. To, że chroniłem cię z ukrycia nie może być
dla mnie wytłumaczeniem. Nie możesz mnie rozgrzeszać. Jeśli to
zrobisz nie pozwolę ci odejść, a to nie może się zdążyć.
Widzę
jak po jej policzku spływa łza. Mam ochotę ją zetrzeć, ale nie
mogę się ruszyć. To wszystko mnie przytłacza. W tym co
powiedziałem nie ma nic co zaplanowałem powiedzieć. Nie
wytłumaczyłem się dobrze, ale o to chodziło. Ona nie powinna mi
wybaczyć. Zraniłem ją za mocno. Lepiej będzie mi odejść
wiedząc, że ona czuje do mnie nienawiść niż miłość.
-Louis,
ja...
kiedy kolejny bagam niech będzie szybko :)
OdpowiedzUsuń