niedziela, 6 listopada 2016

Dwadzieścia jeden


Umrę, bo życie bez Ciebie nie ma sensu...
*Shanna*
Odłożyłam ostatnią kartkę, która znajdowała się w tyczce Joker'a. Wiedziałam, że zabijał, ale te liczby... doprowadzały mnie do omdlenia. W głowie mi szumiało, ale nie mogłam dużo nad tym myśleć, bo to już było. Louis już nie ma, a to jaki dla mnie był, zmazuje wszystkie jego winy.
-tak bardzo cię kocham, Lou... żałuję, że nigdy więcej już cię nie zobaczę.
Czuję się jakbym się rozpadała, kolejny raz... nie czułam się tak od bardzo dawna.
Kiedyś wszystko... powraca.
3 dni później
Klęczę nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Natłok myśli rozsadza mi głowę. To wszystko mnie przerastało. On żył... okłamał mnie! Dlaczego?! Kto mu na to pozwolił?!
Coś ściga moje serce. W gardle coś rośnie, nie pozwalając mi oddychać. Krew gotuje i gęstnieje, nie mając możliwości przepływać przez żyły. Łzy piekły mnie pod powiekami.
Chciałam krzyczeć... błagać o to, żeby to wszystko okazało się złym snem. On przecież nie żył.
Unoszę wzrok do góry i widzę mężczyznę, klęczącego przede mną. Louis zakrywa twarz dłońmi. Wygląda tak krucho, nie przypomina tego gościa z akt Joker'a. Jak taki człowiek mógłbym zabić tylu ludzi?! To nie mogła być prawda. On był zbyt delikatny na to.
Mam ochotę go przytulić, wtulić się w jego ciało i poczuć jego ciepło. Cztery długie lata... tyle czasu musiałam żyć bez jego zapachu, dotyku, głosu. Miało to być mi odebrane na zawsze, ale miałam go tu teraz... Klękam przed nim i po prosty się w niego wtulam. Łzy ciekną mi po policzkach, ale się tym nie przejmuje. Najważniejsze jest to, że Louis jest tu. Czuję go, nie jest duchem.
Prawie mdleję, kiedy jego ręce oplatają się wokół mnie. Uczucie nie do opisania.
-żyjesz... -łkam. Zaciskam dłonie na jego koszuli. Nie chcę go puścić, chcę go mieć na zawsze. Nie może teraz odejść. Kocham cię!
-Shanno -jego głos jest delikatny, uspakaja mnie. Chyba nawet lekko się uśmiechnęłam. Moje życie!
-kto wbił kartę w moje drzwi?! -spięłam się, gdy drzwi otworzyły się i usłyszałam głos Zayn'a -Lou...uuuuu... może pomodlicie się później -uniosłam głowę i napotkałam uśmiechnięte czekoladowe oczy. Nagle dochodzi do mnie to, że wszyscy wiedzieli i mnie okłamywali. Louis przez cztery lata łgał. On naprawdę żył i dał mi wierzyć w jego śmierć. Patrzał jak rozpaczam i nic z tym nie robił. Widział jak rozpadam się na miliony kawałków... był obojętny. Teraz tu przede mną udawał. To szopka była tylko jakimś planem, ułożonym scenariuszem. Ten człowiek był bez serca. Był Joker'em, a ten osobnik był niczym, robotem do zabijania, nie przejmującym się niczym. Karmił się cierpieniem innych. Pewnie miał niezły ubaw, gdy patrzał na moją rozpacz.
Dupek!
Wyrwałam się z jego objęć i wstałam. Louis wyglądał ma zdezorientowanego. Wstał i wpatrywał się we mnie. Z jego tworzy nie można było nic odczytać. Bardzo dobrze ukrywał to co się w nim dzieje.
Kochał mnie? Kłamał.
Robię zamach i ponownie uderzam go w twarz. Czuję się z tym dużo lżej, dlatego robię to jeszcze raz. Jego twarz po prawej stronie nosi ślady po mojej dłoni.
-teraz mnie zabij, przecież nie lubisz jak ktoś bije cię po mordzie -teraz przemawia przeze mnie czysta złość. Mogłabym teraz go zabić. Wcześniej byłam w szoku, teraz szok minął, pozostała tylko złość.
Mężczyzna kreci głową, omija mnie i wchodzi w głąb domu. Zrezygnowana padam w ramiona Zayn'a. Mulat przytula mnie, ale nie czuję takiego ukojenia jak przy Lou. Potrzebuję niebieskookiego. Jest wszystkim tym czego potrzebuję, ale dlaczego mnie okłamywał?!
-chodź...
Zayn wciąga mnie do salonu. Wszyscy siedzą jakby ktoś podłożył im pod tyłki bombę. Zostałam posądzona na kanapie pomiędzy Harry'm i Zayn'em, który mocno mnie do siebie przytula. Liam podaje mi coś na uspokojenie.
Czułam na sobie wzrok Louis'a. Wywiercał dziurę w mojej głowie. Chciałam pójść do niego, poczuć jego ciało przy moim, chciałam usłyszeć jak mówi mi, że mnie kocha. To nie było jednak realne, dlatego wtuliłam się mocniej w Mulata.
Wytrwale słucham tego co mówi Hazz, od czasu do czasu odzywa się Louis i to przez niego nie rozumiem o czym mówią. Ten człowiek odbiera mi możliwość normalnego myślenia.

Kocham go.

1 komentarz:

  1. Awww piersza. Rozdział świetny choć trochę krótki. Ciekawe jak akcja się rozwinie 😉 Czekam na kolejny. 😃

    OdpowiedzUsuń