trzeba umieć czytać między wierszami...
Siedzieliśmy
wokół drewnianego stolika w salonie Malika i wpatrywaliśmy się w
Harry'ego. Marszczył brwi i spoglądał na plan mojego rodzinnego
domu. Do końca jakoś nie byłam pewna tego co chce zrobić Hazz.
Pewnie to nie będzie nic legalnego, przez to trochę się obawiałam.
Nie wiem czy chciałam w tym wszystkim uczestniczyć, ale z drugiej
strony chodziło o mojego ojca I chciałam wiedzieć dlaczego
postąpił tak a nie inaczej.
Kiedy
z ust Harry'ego padły słowa, że chce włamać się do mojego
starego domu, miałam ochotę krzyknąć, że go powaliło. Włamać
się?! W ogóle jak matka mogła sprzedać część mnie. Moje
wspomnienia i jedyną 'rzecz', która łączyła nas z ojcem. Szkoda,
że nie wiedziałam kiedy ona to zrobiła. Nie zgodziłabym się
nigdy na to.
Naciągnęłam
mocniej rękawy swetra na dłonie. Zaciągnęłam się zapachem
mężczyzny siedzącego obok mnie i bezwładnie oparłam się o jego
ramie.
Zayn
spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie przejmowałam się tym wcale.
Potrzebowałam czyjegoś ciepła. Dlaczego nie mogę być teraz przy
Dominick'u? On przynajmniej by mnie teraz przytulił.
Mój
ojciec żył... a ja czułam, że powoli zaczynam się rozpadać.
Przez tyle lat byłam oszukiwana. Teraz trzymanie się w ryzach to
coś naprawdę trudnego. Nawet nie wiem kiedy jedna pojedyncza łza
spływa po moim policzku. Wycieram ją szybko rękawem. Mam nadzieję,
że nikt tego nie widział. Nie mogłam pokazać, że tak naprawdę w
środku nie jestem taka twarda. To tylko przykrywka, maska, aby nikt
nie myślał, że jestem słaba i szybko można mnie złamać. Nie
mogłam dać się złamać.
Zamknęłam
oczy i choć na chwile pozwoliłam sobie zapomnieć. Zapomnieć o
tych wszystkich latach, o krzywdach. Zapach Zayn'a przypominał mi
ten Louis'a. Uśmiechnęłam się.
-myślę,
że Shanna pójdzie do domu i zagada nowych właścicieli, a my
przeszukamy w tym czasie cały dom. Wejdziemy przez sypialnie, a
raczej przez balkon... -otworzyłam szeroko oczy i wyprostowałam
się. Przypatrywałam się Harry'emu. Jego plan był tak do dupy, że
aż do dupy.
Odsunęłam
się o Zayn'a i parłam łokcie o kolana. Lekko się skrzywiłam. Nie
słuchałam tego co mówi Hazz. Zaczęłam kręcić głową.
-nie,
nie, nie... -wszyscy na mnie spojrzeli. Nie przejmowałam się,
przecież byłam do tego przyzwyczajona. -po co się włamywać?
Wejdziemy tam i tyle. Jestem urzędnikiem państwowym, wykorzystamy
moją pozycję i to, że kiedyś tam mieszkałam. Ludzie mieszkający
tam powinni nam pozwolić na małe poszperanie w domu, a po za tym
ułatwią nam sprawę. Na pewno remontowali dom i wskażą nam
miejsca, których nie ruszali.
Zapadła
cisza. Miałam wrażenie, że chłopcy nawet przestali oddychać. Czy
to wszystko naprawdę było takie dziwne? Mój plan był przecież
sto razy lepszy niż ten Harry'ego. Nie musieliśmy naginać prawa,
bo co by się stało jakby ktoś ich przyłapał?! Nie to, że się o
nich martwiłam.
-Harry...
Shanna ma rację -pierwszy odzywa się Niall.
-popieram
Ni. Ona jest lepsza w planowaniu -Zayn zakłada na moje ramię rękę
i uśmiecha się. Robi mi się na sercu trochę cieplej.
-popieram
-dodaje Liam, ale jego usta są dziwnie zaciśnięte, kiedy patrzy na
mnie i na Zayn'a. Zaczynam się krępować pod jego spojrzeniem.
-ona
jest lepszym przywódcą! -krzyczy Niall. Harry przewraca oczami i
zgadza się na mój plan, mimo tego, że dalej obstawia przy swoim.
Siedzimy
tak do pierwszej rano. Jestem kompletnie zmęczona, ale mamy omówiony
plan punkt po punkcie. Południu mieliśmy ruszyć do boju. Obawiałam
się tego wszystkiego, ale mam nadzieję, że jakoś damy siebie z
tym radę, a przynajmniej ja dam radę.
Tuż
przed snem leżałam i wpatrywałam się w sufit. Czekały mnie
ciężkie dni. Pozwoliłam się sobie wreszcie na wyładowanie
emocji. Ryczałam jak bóbr i tak do końca nie wiedziałam z jakiego
powodu. Czy dlatego, że mój ojciec naprawdę żyje i nasz
oszukiwał, czy dlatego, że jestem tu... ale nie ma przy mnie
Louis'a.
Obudził
mnie głośny dźwięk mojego telefonu. Myśląc, że to budzik
złapałam za niego z chęcią uciszenia.
Kiedy
ponowie telefon zaczął brzęczeć, spojrzałam na wyświetlacz.
'Domi❤'
Nie
miała ochoty dziś na rozmowy, a szczególnie z samego rana. Byłam
zmęczona i nie do życia.
-tak,
kochanie -wyszeptałam zaspana. Usłyszałam westchnienie po drugiej
stronie. Coś było dalej nie tak.
-jak
się czujesz? -jego głos nie brzmiał tak jak zazwyczaj, lekko i
przyjemnie.
-nie
wyspałeś się? -siadam na łóżku i rozglądam się po pokoju w
którym spałam. Nie miałam możliwości prędzej tego zrobić.
-jest
ok -słyszę w słuchawce jego ciężki oddech i czyjś śmiech.
Zmarszczyłam czoło. -jak się czujesz? -chcę odpowiedzieć, ale
słyszę ciche 'przestań'. Co jest?! Czyżby Dominick mnie
zdradzał?! Nie, nie, nie... To niemożliwe! Był pewnie w pracy, ale
cholera... miał zacząć dopiero za tydzień.
-jest
tam ktoś z tobą? -moje serce wali jak oszalałe. Puls przyśpiesza.
Chyba nie chcę znać prawdy.
-spotkałem
znajomego i trochę zabalowaliśmy -w odpowiedzi na słowa Dominick'a
usłyszałam głośny śmiech i słowa 'balować to my dopiero
zaczniemy'
-Domini,
czy ty jesteś w Nowym Jorku? -po moim pytaniu nastała grobowa
cisza. To tak wyglądało jakby mój mężczyzna zastanawiał się co
ma mi powiedzieć. Czyżby chciał mnie okłamać?!
-nie.
Nie zdążyłam na samolot. Przebukowałem bilet. Wylatuję dziś
wieczorem.
-czy
oni coś ci zrobili?
-nie.
Odwieźli mnie grzecznie do domu. Nie martw się -jego ostatnie słowa
zagłuszył chichot -Denis, przestań. Rozmawiam...
-to
zakończ to plotkowanie...
-przepraszam
cię, chyba za dużo wypił. Zadzwonię później -słyszę sygnał
zakończenia połączenia. Patrzę zdziwiona na telefon. Nie wiem co
mam o tym myśleć, ale to wszystko zaczyna wydawać się dziwne.
Jest przecież ósma rano, a oni piją?! Czy to możliwe, że Dom
urządził sobie całonocną imprezę, jak tylko zniknęłam z pola
widzenia?! Co tu się do cholery jasnej dzieje?!
Dostaje
dziwnych dreszczy i sztywnieję. Słyszę głośne kroki na dole.
Wychodzę z łóżka i na paluszkach podchodzę do drzwi. Czyjeś
przytłumione głosy rozchodzą się po całym holu. Rozpoznaję głos
Harry'ego i Zayn'a. Trzecia osoba mówi dość cicho, jakby się
bała, że ktoś ją usłyszy. Cholera, kto to może być?!
Drzwi
wejściowe trzaskają.
-Niall,
czubku... chcesz obudzić, Shanne? -głos Zayn'a praktycznie wbija
mnie w ziemię, ale skoro już zaczęli o mnie mówić, to może pora
wkroczyć. Byłam strasznie ciekawa z kim rozmawiali. Wychodzę z
pokoju i staję przy schodach. Widzę tylko Zayn'a opierającego się
o poręcz schodów.
-już
nie śpię -Mulat podnosi na mnie wzrok. Szybko zbiegam po schodach i
co widzę? Tylko Zayn'a, Niall'a i Harry'ego. Czyżbym miała omamy
słuchowe? To nie możliwe. Daje sobie uciąć rękę, że był tu
ktoś jeszcze.
-myślę,
że jednak powinniśmy... -Liam wychodzi z jakiegoś pomieszczenia,
trzyma w dłoniach jakieś dokumenty. Czyli tą 'nieznaną' osobą
był Liam. Szkoda, a myślałam, że może trochę pomyszkuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz