poniedziałek, 19 września 2016

Trzynaście


trzeba umieć czytać między wierszami...
Siedzieliśmy wokół drewnianego stolika w salonie Malika i wpatrywaliśmy się w Harry'ego. Marszczył brwi i spoglądał na plan mojego rodzinnego domu. Do końca jakoś nie byłam pewna tego co chce zrobić Hazz. Pewnie to nie będzie nic legalnego, przez to trochę się obawiałam. Nie wiem czy chciałam w tym wszystkim uczestniczyć, ale z drugiej strony chodziło o mojego ojca I chciałam wiedzieć dlaczego postąpił tak a nie inaczej.
Kiedy z ust Harry'ego padły słowa, że chce włamać się do mojego starego domu, miałam ochotę krzyknąć, że go powaliło. Włamać się?! W ogóle jak matka mogła sprzedać część mnie. Moje wspomnienia i jedyną 'rzecz', która łączyła nas z ojcem. Szkoda, że nie wiedziałam kiedy ona to zrobiła. Nie zgodziłabym się nigdy na to.
Naciągnęłam mocniej rękawy swetra na dłonie. Zaciągnęłam się zapachem mężczyzny siedzącego obok mnie i bezwładnie oparłam się o jego ramie.
Zayn spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie przejmowałam się tym wcale. Potrzebowałam czyjegoś ciepła. Dlaczego nie mogę być teraz przy Dominick'u? On przynajmniej by mnie teraz przytulił.
Mój ojciec żył... a ja czułam, że powoli zaczynam się rozpadać. Przez tyle lat byłam oszukiwana. Teraz trzymanie się w ryzach to coś naprawdę trudnego. Nawet nie wiem kiedy jedna pojedyncza łza spływa po moim policzku. Wycieram ją szybko rękawem. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział. Nie mogłam pokazać, że tak naprawdę w środku nie jestem taka twarda. To tylko przykrywka, maska, aby nikt nie myślał, że jestem słaba i szybko można mnie złamać. Nie mogłam dać się złamać.
Zamknęłam oczy i choć na chwile pozwoliłam sobie zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich latach, o krzywdach. Zapach Zayn'a przypominał mi ten Louis'a. Uśmiechnęłam się.
-myślę, że Shanna pójdzie do domu i zagada nowych właścicieli, a my przeszukamy w tym czasie cały dom. Wejdziemy przez sypialnie, a raczej przez balkon... -otworzyłam szeroko oczy i wyprostowałam się. Przypatrywałam się Harry'emu. Jego plan był tak do dupy, że aż do dupy.
Odsunęłam się o Zayn'a i parłam łokcie o kolana. Lekko się skrzywiłam. Nie słuchałam tego co mówi Hazz. Zaczęłam kręcić głową.
-nie, nie, nie... -wszyscy na mnie spojrzeli. Nie przejmowałam się, przecież byłam do tego przyzwyczajona. -po co się włamywać? Wejdziemy tam i tyle. Jestem urzędnikiem państwowym, wykorzystamy moją pozycję i to, że kiedyś tam mieszkałam. Ludzie mieszkający tam powinni nam pozwolić na małe poszperanie w domu, a po za tym ułatwią nam sprawę. Na pewno remontowali dom i wskażą nam miejsca, których nie ruszali.
Zapadła cisza. Miałam wrażenie, że chłopcy nawet przestali oddychać. Czy to wszystko naprawdę było takie dziwne? Mój plan był przecież sto razy lepszy niż ten Harry'ego. Nie musieliśmy naginać prawa, bo co by się stało jakby ktoś ich przyłapał?! Nie to, że się o nich martwiłam.
-Harry... Shanna ma rację -pierwszy odzywa się Niall.
-popieram Ni. Ona jest lepsza w planowaniu -Zayn zakłada na moje ramię rękę i uśmiecha się. Robi mi się na sercu trochę cieplej.
-popieram -dodaje Liam, ale jego usta są dziwnie zaciśnięte, kiedy patrzy na mnie i na Zayn'a. Zaczynam się krępować pod jego spojrzeniem.
-ona jest lepszym przywódcą! -krzyczy Niall. Harry przewraca oczami i zgadza się na mój plan, mimo tego, że dalej obstawia przy swoim.
Siedzimy tak do pierwszej rano. Jestem kompletnie zmęczona, ale mamy omówiony plan punkt po punkcie. Południu mieliśmy ruszyć do boju. Obawiałam się tego wszystkiego, ale mam nadzieję, że jakoś damy siebie z tym radę, a przynajmniej ja dam radę.
Tuż przed snem leżałam i wpatrywałam się w sufit. Czekały mnie ciężkie dni. Pozwoliłam się sobie wreszcie na wyładowanie emocji. Ryczałam jak bóbr i tak do końca nie wiedziałam z jakiego powodu. Czy dlatego, że mój ojciec naprawdę żyje i nasz oszukiwał, czy dlatego, że jestem tu... ale nie ma przy mnie Louis'a.
Obudził mnie głośny dźwięk mojego telefonu. Myśląc, że to budzik złapałam za niego z chęcią uciszenia.
Kiedy ponowie telefon zaczął brzęczeć, spojrzałam na wyświetlacz. 'Domi'
Nie miała ochoty dziś na rozmowy, a szczególnie z samego rana. Byłam zmęczona i nie do życia.
-tak, kochanie -wyszeptałam zaspana. Usłyszałam westchnienie po drugiej stronie. Coś było dalej nie tak.
-jak się czujesz? -jego głos nie brzmiał tak jak zazwyczaj, lekko i przyjemnie.
-nie wyspałeś się? -siadam na łóżku i rozglądam się po pokoju w którym spałam. Nie miałam możliwości prędzej tego zrobić.
-jest ok -słyszę w słuchawce jego ciężki oddech i czyjś śmiech. Zmarszczyłam czoło. -jak się czujesz? -chcę odpowiedzieć, ale słyszę ciche 'przestań'. Co jest?! Czyżby Dominick mnie zdradzał?! Nie, nie, nie... To niemożliwe! Był pewnie w pracy, ale cholera... miał zacząć dopiero za tydzień.
-jest tam ktoś z tobą? -moje serce wali jak oszalałe. Puls przyśpiesza. Chyba nie chcę znać prawdy.
-spotkałem znajomego i trochę zabalowaliśmy -w odpowiedzi na słowa Dominick'a usłyszałam głośny śmiech i słowa 'balować to my dopiero zaczniemy'
-Domini, czy ty jesteś w Nowym Jorku? -po moim pytaniu nastała grobowa cisza. To tak wyglądało jakby mój mężczyzna zastanawiał się co ma mi powiedzieć. Czyżby chciał mnie okłamać?!
-nie. Nie zdążyłam na samolot. Przebukowałem bilet. Wylatuję dziś wieczorem.
-czy oni coś ci zrobili?
-nie. Odwieźli mnie grzecznie do domu. Nie martw się -jego ostatnie słowa zagłuszył chichot -Denis, przestań. Rozmawiam...
-to zakończ to plotkowanie...
-przepraszam cię, chyba za dużo wypił. Zadzwonię później -słyszę sygnał zakończenia połączenia. Patrzę zdziwiona na telefon. Nie wiem co mam o tym myśleć, ale to wszystko zaczyna wydawać się dziwne. Jest przecież ósma rano, a oni piją?! Czy to możliwe, że Dom urządził sobie całonocną imprezę, jak tylko zniknęłam z pola widzenia?! Co tu się do cholery jasnej dzieje?!
Dostaje dziwnych dreszczy i sztywnieję. Słyszę głośne kroki na dole. Wychodzę z łóżka i na paluszkach podchodzę do drzwi. Czyjeś przytłumione głosy rozchodzą się po całym holu. Rozpoznaję głos Harry'ego i Zayn'a. Trzecia osoba mówi dość cicho, jakby się bała, że ktoś ją usłyszy. Cholera, kto to może być?!
Drzwi wejściowe trzaskają.
-Niall, czubku... chcesz obudzić, Shanne? -głos Zayn'a praktycznie wbija mnie w ziemię, ale skoro już zaczęli o mnie mówić, to może pora wkroczyć. Byłam strasznie ciekawa z kim rozmawiali. Wychodzę z pokoju i staję przy schodach. Widzę tylko Zayn'a opierającego się o poręcz schodów.
-już nie śpię -Mulat podnosi na mnie wzrok. Szybko zbiegam po schodach i co widzę? Tylko Zayn'a, Niall'a i Harry'ego. Czyżbym miała omamy słuchowe? To nie możliwe. Daje sobie uciąć rękę, że był tu ktoś jeszcze.

-myślę, że jednak powinniśmy... -Liam wychodzi z jakiegoś pomieszczenia, trzyma w dłoniach jakieś dokumenty. Czyli tą 'nieznaną' osobą był Liam. Szkoda, a myślałam, że może trochę pomyszkuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz