czwartek, 22 września 2016

Czternaście


O niektórych sprawach nie powinno mówić się głośno...
Mój oddech był płytki, pot spływał po mojej twarzy mieszając się z łzami. Serce miało zamiar wyskoczyć z piersi. Dłonie trzęsły się jakby wpadła do lodowatej wody. Straszliwy ból rozrywał mi pierś. Wszystko we mnie krzyczało: za jakie grzechy.
Zamknęłam oczy, ale znowu zobaczyłam ten sam obrazek. Louis leżący w wielkiej kałuży krwi. Otwartą trumnę i patrzące na mnie błękitne oczy, martwe oczy.
Dlaczego to wszystko działo się mnie?! Dlaczego to wszystko nie mogło odejść w niepamięć. Chciałam zapomnieć... chciałam nie pamiętać.
-Shanno? -cichy głos odpędził ode mnie wspomnienie snu. Zgarbiona sylwetka Zayn'a stała w progu i przypatrywała się mi. Dobrze wiedziałam, że nie wyglądam najlepiej. Jestem najgorszą wersją sobie i nie wiem co dalej ze mną będzie. -co się stało?
-nic -pociągam nosem i kładę się z powrotem na łóżko. Odwracam się do Zayn'a plecami i próbuję udawać, że go tu nie ma. Nie chcę się tłumaczyć z tego wszystkiego. Każdy może mieć przecież od czasu do czasu zły sen.
-chcesz pogadać?
-połóż się koło mnie -nie wiem dlaczego to powiedziałam, ale chyba potrzebowałam kogoś obok, kogoś kto odgoni moje koszmary -nie lubię spać sama.
Słyszę jak Zayn wzdycha, jednak nic nie mówi. Po chwili czuję jak łóżko ugina się za moimi plecami.
Nie dotykał mnie, ale sama świadomość, że ktoś jest tuż obok, pozwoliła mi zasnąć.
Rano obudziły mnie promienie słoneczne padające prosto w moje oczy. Kto do jasnej Anielki osłonił okno.
Podniosłam się powoli i otworzyłam oczy. Zayn'a już nie było, ale tuż obok na szafce stała taca z kanapkami i sokiem. Przewróciłam oczami i pokręciłam głową. Ci ludzie są dziwni.
Zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic i zeszłam na dół. Na ostatnim schodku siedział Liam, tak jakby chciał być niezauważony przez kogoś, kto był w salonie.
Usiadłam obok niego i zmarszczyłam czoło. W salonie siedział Harry i przytulona do niego Hana. O czymś wesoło dyskutowali. W rogu siedział Zayn, pochłonięty jakimiś dokumentami.
-cześć -szepnęłam -jak tam?
-dobrze...
Oparłam głowę o ramię Liam'a i spojrzałam na parę siedzącą na kanapie. Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie, ale nic nie powiedział. Nie wiem czemu, ale czułam się przy niech wszystkich bezpiecznie.
-ach ta miłość... -westchnęłam -a ty jak tam, dalej wolny duch? -dotknęłam lekko jego ręki. Do tej pory pamiętam, że to on był dla mnie najmilszy z nich wszystkich. -masz kogoś na oku?
-mam... -jego wzrok dziwnie był skierowany w kierunku jednej osoby -grubą rybę... -w pierwszym momencie przeżyłam szok, ale po chwili się uśmiechnęłam. Każdy miał przecież możliwość być szczęśliwym. Nie mogłam nikogo oceniać, ani skreślać.
-idę do kuchni, bo zaraz rzygnę cukrem, od tej ich miłości -wskazałam na Harry'ego i Hanę -wstałam i poklepałam Liam'a po ramieniu. Chciałam dodać mu otuchy.
*
Zegar wybił południe, gdy wszyscy zebraliśmy się wokoło stołu. Każdy został poinstruowany co ma robić i jak się zachowywać. To miała być szybka akcja, zakończona sukcesem.
Harry czule pożegnał się z Hanną. Byłam zdziwiona, kiedy i mnie Hana zagarnęła w uścisk. Nie zamieniłyśmy ze sobą dziś ani słowa, ale i tak czułam 'ciepło' z jej strony, a nie powinnam. Zabiłam naszą przyjaźń.
Podeszłam do Liam'a, który stał sztywno i przypatrywał się temu jak Hana żegna się ze wszystkimi.
-nie martw się... z czasem i twoja rybka zakuma, że twój robaczek jest smaczniejszy od reszty -powiedziałam to na tyle głośno, że wszyscy spojrzeli na nas z wymalowanym pytaniem na twarzy. Olałam to i poklepałam Liam'a po plecach, a później jakby nigdy nic poszłam się przebrać.
*
Cisza panującą w aucie była nie do zniesienia. Niall prowadził powoli, tak jakby zwiedzał. Harry siedział tuż obok niego i intensywnie z kimś pisał. Na jego twarzy ani razu nie zagościł uśmiech, więc to na pewno nie była Hana.
Liam siedział po mojej prawej stronie wpatrując się w okno. Zayn wystukiwał jakiś rytm palcami na swoim kolanie. Proszę, niech to się już skończy.
Z nudów, usnęłam.
Obudziło mnie lekkie szturchniecie. Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w oczy Zayn'a. Uśmiechnęłam się szeroko.
-jesteśmy na miejscu -wyszeptał. Pokiwałam głową i rozciągałam się. Dopiero wtedy załapałam, że w aucie zostałam ja i Zu. -możesz mi powiedzieć o co chodziło z Liam'em?
Roześmiałem się i bez żadnych wyjaśnień wysiadłam z auta. Nie chciałam się tłumaczyć z życia prywatnego brązowookiego. Niech się Zu trochę pomęczy i pogłówkuje.
-idziemy? -zapytałam jak znalazłam się tuż przy Liam'ie i Harry'm.
Odwróciłam wzrok od mężczyzn i spojrzałam na budynek stojący przede mną. Ogarnął mnie lęk. Jakieś dziwne uczucie zaczęło wić się we mnie. Coś chwyciło za moje serce. To był mój dom. Tu wszystko się zaczęło. Nie byłam pewna już tak bardzo co do mojego udziału w tym wszystkim. Przełknęłam ślinę z nadzieją, że to coś pomoże... nie pomogło.
-idziemy...
Nie wiem jakim cudem ruszyłam się z miejsca. Harry trzymał swoją dłoń na moich plecach i ciągle popychał mnie do przodu. Cholera, nie wiedziałam, czy dam radę.
Dopiero dzwonek mnie obudził. Dopiero teraz wiedziałam co mnie czeka. Może czas wiać?
Drzwi otwierają się, a żołądek podchodzi mi do gardła. Miło, prawda?
-dzień dobry -pierwszy odzywa się Harry i uśmiecha się do wysokiej szczuplej blondynki. Kobieta spogląda na niego z lekkimi rumieńcami. No i mamy zauroczoną Harry'm kobiecinę.
-dzień dobry, w czym mogę służyć? -szczerzy się jak głupia. Oczywiście, że ten uśmiech był skierowany do Harry'ego.
-dzień dobry, jestem Shanna Vess... -chciałam jak najszybciej to wszystko ogarnąć, aby stąd uciec -mieszkałam tu kiedyś i chciałabym...
-mieszkała pani tu? Jest pani córka poprzednich właścicieli? -kobieta rozpromienił się jeszcze bardziej.
-tak... i wie pani... Mój ojciec zostawił coś w tym domu i chcielibyśmy...
-wejdźcie -kobieta zaprosiła nas do środka. Ciągle trajkotała jak szalona. Szczególnie nawijała o tym, że słyszała, że mojego ojca zabił Joker. Na każde jego słowo przewracałam oczami, a głupi Harry uśmiechał się przy tym szeroko.
-czy moglibyśmy rozejrzeć się? -zapytałam cicho -to znaczy, czy moglibyśmy... -nie wiem co miałam powiedzieć
-oczywiście. Remontowaliśmy cały dom, ale nic nie znaleźliśmy...
-a jest coś co nie ruszaliście? -poprawiłam włosy i patrzałam wyczekująco na kobietę, która nie odrywała wzroku od zielonookiego.
-piwnica. Pani matka zostawiła tam wina...
-możemy zobaczyć?
Kobieta bez żadnego ale sprowadziła nas do piwnicy. Nic się nie zmieniło. Dalej wyglądała na 'mroczną'.
Harry zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Chłopcy w akompaniamencie gadania blondynki oglądali wina. Kobieta mówiła i mówiła. Opowiadała jak przyprowadza tu znajomych, aby mogli obejrzeć wina. No tak, mój ojciec zbierał bardzo unikalne egzemplarze.
Głowa zaczęła mnie już boleć od pieprzenia tej kobiety.
-tu jest woda... -Harry wskazał jedną z butelek. Podeszłam do niego i spojrzałam na to co trzymał w dłoniach. Okazało się, że praktycznie cały regał zawiera butelki z wodą. -Zayn, Li... -mężczyzna wskazał obu na regał.
Żadne z nich nawet przez moment się nie zająknął. Przesuwanie nie zajęło im dużo czasu i chyba nawet nie zmęczyli się przy tym za dużo.
-kurwa! -ze zdziwieniem spojrzałam na Liam'a, który miał całą mokrą koszulkę. Wyglądał jakby zawartość którejś z butelek wylała się na jego koszulkę.
-przyniosę może panu nową... -blondyna jakby na skrzydłach pobiegła do góry. W tym czasie Liam zdjął koszulkę. Zayn odwrócił wzrok jakby próbował nie patrzeć, ale tak naprawdę dobrze wiedziałam jak jest.
-bo się zakochasz -wyszperałam wprost do jego ucha, a później podeszłam do Harry'ego, który już majstrował przy sejfie, który osłonili chłopcy przesuwając regał.
Ostatecznie wkurzony Zayn go otworzył. Nie mógł patrzeć jak Harry się męczy i marnuje czas. Nie mam zielonego pojęcia jak ten chłopak to zrobił, ale może pięć minut po tym jak przed nim uklęknął sejf był otwarty. To jednak było nic, jak tylko skończył wlepił swój wzrok w ubierającego się Liam'a.
-trzeba na to kartony -mruknął Liam wskazując na zawartość sejfu.
Gwizdałam. Cały sejf był zarzucony teczkami wypchanymi jakimiś papierami.
Zayn i Liam poszli do auta. Harry zaczął przebierać w dokumentach. Każda z teczek była podpisana. Kiedy znaleźliśmy te z imionami i nazwiskami chłopaków, zrobiło mi się słabo.
Otworzyliśmy kilka teczek, w tym tą Felix'a.
-mój ojciec pracował...
-twój ojciec chciał nas rozbić od środka -Harry zacisnął dłoń na teczce ze swoimi danymi.
Cała żółć podeszła mi do gardła. Naprawę teraz wolałbym umrzeć. Mój ojciec był zdrajcą. Oszukiwał wszystkich. Nie wiem dlaczego on tak postępował. Matko... dlaczego?!
Zdradził Lou... zdradził chłopaków.
Z mocno bijącym sercem patrzałam jak Hazz otwiera swoją teczkę.
-brak zarzutów... anulowane -szeroki uśmiech zagościł na jego ustach.
Wszystkie teczki chłopaków tak wyglądały. Tylko teczka Jokera' była tak pełna, że praktycznie się nie zamykała. W rubryce gdzie powinno być imię i nazwisko, widniało 'nn'.
Spojrzałam na tą podpisaną 'Louis Tomlinson'. Chciałam ją wziąć i otworzyć, ale nie mogłam. To wszystko mogło otworzyć drzwi, które od bardzo dawna próbuję otworzyć.

-to tych dokumentów szukał Felix.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz