piątek, 16 września 2016

Dwanaście


Kiedy coś budzi w Tobie strach...
Droga dłużyła się w nieskończoność. Ogólnie to ja nawet nie miałam pojęcia gdzie jedziemy. Może tak naprawdę to oni chcieli mnie gdzieś wywieźć. Zostawić na jakimś zadupiu. Teraz nie było Lou, więc nikt ich nie pilnował. Dobra w dupie ze mną, mam nadzieję że nic nie zrobili Dominick'owi.
Spoliczkowałam się mentalnie. Cholera, jutro znajdą moje zwłoki w lesie, a Styles przejmie całą firmę. O tak, na pewno taki był plan. Dlaczego nie mam przy sobie broni?!
-gdzie jedziemy?
-do Bradford -znudzony głos Liam'a zagłusza jakąś smętną piosenkę, płynącą z głośników radia.
-po co?
-Zayn ma tam dom... -Harry odrywa wreszcie swój wzrok od telefonu. Jego głos brzmi dość obojętnie. Dlaczego oni tak się zachowują?!
Unoszę brwi ku górze i patrzę na obu. Co się z nimi stało?! Ok, wszyscy się postarzeliśmy, no ale nie oznacza to, że muszą zachowywać się jak jakieś emerytowane dziadki w ośrodku dla starców.
Kręcę głową i opieram ją o szybę. Zamykam oczy. Chciałabym poczuć się lekka... taka bez problemów, bo nie każdego dnia dowiaduję się, że mój ojciec żyje i sfingował swoją śmierć. Nie wiem dlaczego to wszystko zrobił. Dlaczego tak męczył moją matkę i mnie. Cholera, dlaczego pozwalał wszystkim wierzyć w to, że Lou go zabił?!
Nie mogłam tego zrozumieć. Czy to wszystko musi być takie popieprzone?! Czy ja nie mogę mieć normalnego życia?!
Normalne życie... Takie obok Lou. Naprawdę takiego chciałam. Teraz tylko mogłam sobie wyobrażać jakie piękne byłby nasze dzieci, jaką byśmy byli szczęśliwą rodziną. Uśmiechnęłam się, gdy wyobraziłam sobie nas siedzących w dużym ogrodzie popijających herbatę i pilnujących swoich uroczych dzieci.
To jednak wszystko nie miało już znaczenia. Louis'a już nie było i nigdy go już nie zobaczę. Strasznie to bolało. Mimo tych lat... mimo mojej skorupy, która szczelnie się okryłam... dalej to wszystko przeżywałam.
Oczyściłam umysł ze wszystkich myśli i pozwoliłam sobie odpłynąć. Znaleźć się w swoim wymożonym miejscu, tam gdzie często uciekałam, gdy było mi źle.
Podskoczyłam i uderzyłam głową w coś twardego. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się. Dalej byłam w samochodzie. Harry z kimś rozmawiał w dość nieznanym mi języku, Liam nie odrywał oczu od drogi.
Byliśmy w jakimś lesie. Droga była wyboista, a dodatkowo było ciemno.
-gdzie jesteśmy? -pytam dość zdezorientowana.
-w dalszym ciągu jedziemy do Zayn'a... -Harry spojrzał na mnie przerywając na chwilę rozmowę. Z drugiej strony można było usłyszeć ostry męski głos. Facet z którym rozmawiał Hazz, musiał być nieźle wkurzony.
-jesteśmy w lesie...
-Zayn ostatnio brata się z przyrodą -tym razem odpowiedział Liam.
Nie odzywałam się już. Siedziałam jak na szpilkach, ciągle zastanawiałam się czy oni na pewno nie chcą mnie gdzieś wywieźć i zabić.
-jesteśmy
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam dobrze oświetloną rezydencje. Byłam zdziwiona. Pośród dziczy stał wysoki budynek, prawdopodobnie dworek. Zayn musiał nieźle się wykosztować, aby to kupić. Jednakże czemu ja się dziwiłam?! Kasy mieli w cholerę.
Wysiadłam powoli z auta. Serce waliło mi jak miałoby zaraz wyskoczyć.
-Harry... -zaczęłam jak tylko Liam oddalił się na bezpieczną odległość
-tak?
-gratuluje -mężczyzna długo mi się przyglądał. Wyglądam jakby się nad czymś zastanawiał.
-nie rozumiem...
-mówię o Hanie -poprawiłam rękaw swojej bluzki. Na twarzy Harry'ego wyszedł ogromny uśmiech. Wydawałoby się, że nagle odpłynął gdzieś swoimi myślami i nie chciał wracać.
-dziękuję, jeszcze nie mogę tego ogarnąć. Jestem strasznie szczęśliwy.
Stanęłam jak wryta. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Harry zrobi się taki wylewny. Jeszcze minutę temu był zimny jak głaz. A teraz widać jak całe jego wewnętrzne ciepło wypływa na wierzch. Miło było to wszystko widzieć.
Poczułam lekką zazdrość. Ja nigdy nie będę taka szczęśliwa.
*
Było grubo po jedenastej w nocy, kiedy doprowadziłam się do ładu i mogłam zasiąść obok chłopaków. Nie będę kłamać, że trochę się bałam.
Naciągnęłam na dłonie rękaw szarego swetra. Biedny już dawno powinien iść na emeryturę, ale tylko on mi pozostał po Lou. Dawno nie miałam go na sobie. Za dużo budził wspomnień, ale teraz kiedy byłam tu z Harry'm, Zayn'em, Liam'em i Niall'em, chciałam aby Lou był przy mnie.
-mówcie -spojrzałam na każdego z osobna. Niall wyglądał jakby zagłębił się w swoim mroku. Coś mi bardzo nie pasowało w jego zachowaniu.
-już nie mogę -blondyn zaniósł się śmiechem spadając przy tym z kanapy -chyba wszyscy połknęli tu kije od miotły. -otworzyłam szeroko oczy. Nie rozumiałam jego zachowania.
-wystarczy, Ni... -Harry próbował go uciszyć -jak już wspomniałem. Twój ojciec nad czymś pracował. Odwiedziliśmy wszystkie nasze źródła i przez te parę tygodni dowiedzieliśmy się dość dużo. Po pierwsze Felix nie szukał dokumentów, które znaleźliśmy z testamentem, tylko czegoś innego. Nie wiemy dokładnie czego, ale to coś jest w twoim rodzinnym domu, który twoja matka sprzedała. Po drugie Felix ma wspólnika i musimy znaleźć wszystko przed nim, a po trzecie... witaj ponownie między nami, Shanno.
Zapaść się pod ziemię, umrzeć... to były moje pierwsze myśli po usłyszeniu tego co powiedział Hazz.

-musimy się włamać do twojego starego domu... -Harry przeszył mnie wzrokiem. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka -a ty musisz nam w tym pomóc.

1 komentarz: