Kiedy coś budzi w Tobie strach...
Droga
dłużyła się w nieskończoność. Ogólnie to ja nawet nie miałam
pojęcia gdzie jedziemy. Może tak naprawdę to oni chcieli mnie
gdzieś wywieźć. Zostawić na jakimś zadupiu. Teraz nie było Lou,
więc nikt ich nie pilnował. Dobra w dupie ze mną, mam nadzieję że
nic nie zrobili Dominick'owi.
Spoliczkowałam
się mentalnie. Cholera, jutro znajdą moje zwłoki w lesie, a Styles
przejmie całą firmę. O tak, na pewno taki był plan. Dlaczego nie
mam przy sobie broni?!
-gdzie
jedziemy?
-do
Bradford -znudzony głos Liam'a zagłusza jakąś smętną piosenkę,
płynącą z głośników radia.
-po
co?
-Zayn
ma tam dom... -Harry odrywa wreszcie swój wzrok od telefonu. Jego
głos brzmi dość obojętnie. Dlaczego oni tak się zachowują?!
Unoszę
brwi ku górze i patrzę na obu. Co się z nimi stało?! Ok, wszyscy
się postarzeliśmy, no ale nie oznacza to, że muszą zachowywać
się jak jakieś emerytowane dziadki w ośrodku dla starców.
Kręcę
głową i opieram ją o szybę. Zamykam oczy. Chciałabym poczuć się
lekka... taka bez problemów, bo nie każdego dnia dowiaduję się,
że mój ojciec żyje i sfingował swoją śmierć. Nie wiem dlaczego
to wszystko zrobił. Dlaczego tak męczył moją matkę i mnie.
Cholera, dlaczego pozwalał wszystkim wierzyć w to, że Lou go
zabił?!
Nie
mogłam tego zrozumieć. Czy to wszystko musi być takie
popieprzone?! Czy ja nie mogę mieć normalnego życia?!
Normalne
życie... Takie obok Lou. Naprawdę takiego chciałam. Teraz tylko
mogłam sobie wyobrażać jakie piękne byłby nasze dzieci, jaką
byśmy byli szczęśliwą rodziną. Uśmiechnęłam się, gdy
wyobraziłam sobie nas siedzących w dużym ogrodzie popijających
herbatę i pilnujących swoich uroczych dzieci.
To
jednak wszystko nie miało już znaczenia. Louis'a już nie było i
nigdy go już nie zobaczę. Strasznie to bolało. Mimo tych lat...
mimo mojej skorupy, która szczelnie się okryłam... dalej to
wszystko przeżywałam.
Oczyściłam
umysł ze wszystkich myśli i pozwoliłam sobie odpłynąć. Znaleźć
się w swoim wymożonym miejscu, tam gdzie często uciekałam, gdy
było mi źle.
Podskoczyłam
i uderzyłam głową w coś twardego. Otworzyłam szeroko oczy i
rozejrzałam się. Dalej byłam w samochodzie. Harry z kimś
rozmawiał w dość nieznanym mi języku, Liam nie odrywał oczu od
drogi.
Byliśmy
w jakimś lesie. Droga była wyboista, a dodatkowo było ciemno.
-gdzie
jesteśmy? -pytam dość zdezorientowana.
-w
dalszym ciągu jedziemy do Zayn'a... -Harry spojrzał na mnie
przerywając na chwilę rozmowę. Z drugiej strony można było
usłyszeć ostry męski głos. Facet z którym rozmawiał Hazz,
musiał być nieźle wkurzony.
-jesteśmy
w lesie...
-Zayn
ostatnio brata się z przyrodą -tym razem odpowiedział Liam.
Nie
odzywałam się już. Siedziałam jak na szpilkach, ciągle
zastanawiałam się czy oni na pewno nie chcą mnie gdzieś wywieźć
i zabić.
-jesteśmy
Spojrzałam
przed siebie i zobaczyłam dobrze oświetloną rezydencje. Byłam
zdziwiona. Pośród dziczy stał wysoki budynek, prawdopodobnie
dworek. Zayn musiał nieźle się wykosztować, aby to kupić.
Jednakże czemu ja się dziwiłam?! Kasy mieli w cholerę.
Wysiadłam
powoli z auta. Serce waliło mi jak miałoby zaraz wyskoczyć.
-Harry...
-zaczęłam jak tylko Liam oddalił się na bezpieczną odległość
-tak?
-gratuluje
-mężczyzna długo mi się przyglądał. Wyglądam jakby się nad
czymś zastanawiał.
-nie
rozumiem...
-mówię
o Hanie -poprawiłam rękaw swojej bluzki. Na twarzy Harry'ego
wyszedł ogromny uśmiech. Wydawałoby się, że nagle odpłynął
gdzieś swoimi myślami i nie chciał wracać.
-dziękuję,
jeszcze nie mogę tego ogarnąć. Jestem strasznie szczęśliwy.
Stanęłam
jak wryta. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Harry zrobi się
taki wylewny. Jeszcze minutę temu był zimny jak głaz. A teraz
widać jak całe jego wewnętrzne ciepło wypływa na wierzch. Miło
było to wszystko widzieć.
Poczułam
lekką zazdrość. Ja nigdy nie będę taka szczęśliwa.
*
Było
grubo po jedenastej w nocy, kiedy doprowadziłam się do ładu i
mogłam zasiąść obok chłopaków. Nie będę kłamać, że trochę
się bałam.
Naciągnęłam
na dłonie rękaw szarego swetra. Biedny już dawno powinien iść na
emeryturę, ale tylko on mi pozostał po Lou. Dawno nie miałam go na
sobie. Za dużo budził wspomnień, ale teraz kiedy byłam tu z
Harry'm, Zayn'em, Liam'em i Niall'em, chciałam aby Lou był przy
mnie.
-mówcie
-spojrzałam na każdego z osobna. Niall wyglądał jakby zagłębił
się w swoim mroku. Coś mi bardzo nie pasowało w jego zachowaniu.
-już
nie mogę -blondyn zaniósł się śmiechem spadając przy tym z
kanapy -chyba wszyscy połknęli tu kije od miotły. -otworzyłam
szeroko oczy. Nie rozumiałam jego zachowania.
-wystarczy,
Ni... -Harry próbował go uciszyć -jak już wspomniałem. Twój
ojciec nad czymś pracował. Odwiedziliśmy wszystkie nasze źródła
i przez te parę tygodni dowiedzieliśmy się dość dużo. Po
pierwsze Felix nie szukał dokumentów, które znaleźliśmy z
testamentem, tylko czegoś innego. Nie wiemy dokładnie czego, ale to
coś jest w twoim rodzinnym domu, który twoja matka sprzedała. Po
drugie Felix ma wspólnika i musimy znaleźć wszystko przed nim, a
po trzecie... witaj ponownie między nami, Shanno.
Zapaść
się pod ziemię, umrzeć... to były moje pierwsze myśli po
usłyszeniu tego co powiedział Hazz.
-musimy
się włamać do twojego starego domu... -Harry przeszył mnie
wzrokiem. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka -a ty musisz
nam w tym pomóc.
Szykuje się włam na kota;D Czekam na next^^
OdpowiedzUsuń