pamiętaj... gdy idziesz pod prąd, zawsze dostajesz po twarzy.
-dopóki
was nie sypnę, Horan...
Chłopak
przechylił głowę w lewą stronę i się zaśmiał. Wyglądał
jakby miał się zaraz popłakać się ze śmiechu. Niall zgiął się
w pół i uderzył kilka razy dłonią w udo.
-dajesz,
Vess... -spojrzał na mnie -chętnie się spotkam z tobą... w
sądzie.
Nie
poznawałam chłopaka, który stał przede mną. To nie był ten
Niall Horan, którego poznałam. Ten człowiek nie przypominał w
ogóle roześmianego Irlandczyka z którym miałam przyjemność
mieszkać przez jakiś czas.
-co
się z tobą stała, Niall? -mężczyzna przestał się śmiać i
zaszczycił mnie poważnym spojrzeniem. Jego oczy zrobiły się
ciemne. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
-dorosłem...
-jego głos był zimny, a wręcz lodowaty. Zmroziło mnie.
Wystarczyło jedno słowo z jego ust, a poczułam, że przymarzam do
ziemi. Niall... To nie ten Niall.
Dwa
dni później
Przeciągnęłam
się. Bluzka, którą miałam na sobie podjechała do góry,
odsłaniając mój brzuch. Kilka maleńkich blizn w okolicy pępka
kazały mi wrócić wspomnieniami tam gdzie nie chciałam.
Tamtego
dnia powinnam była zginąć. Przynajmniej miałabym spokój.
-ty
dziwko! -podskoczyłam słysząc głos Glorii. Kobieta stała oparta
o futrynę drzwi w mojej sypialni. Byłam w szoku... nie rozumiałam
co się dzieje. -mówiłaś, że Don nie ma przystojnych przyjaciół!
-pokręciłam głową w dalszym ciągu nie orientując się w tym
wszystkim. -ten, który go przywiózł to normalnie chodzący seks!
-o
czym ty pieprzysz? -poprawiłam koszulkę i przygładziłam
niewidoczne marszczenia na moich czarnuch jeansach.
-jakiś
koleś stoi z twoim facetem pod domem i powiem, że się podnieciłam
od samego patrzenia...
Usiadłam
na łóżku i pokręciłam głową. Go często przesadzała i gadała
głupoty.
-jak
wyglądał?
-wysoki,
umięśniony, krótkie włosy i piękne oczy... -machnęłam ręką,
bo takie tłumaczenie najwięcej mi pomogło. Wstałam z łóżka i
wyszłam na balkon, aby zobaczyć z kim takim rozmawia mój ukochany.
Niestety
nie było mi to dane. Akurat gdy wyszłam na balkon, czarne sportowe
auto ruszyło z piskiem opon z naszego podjazdu. Nawet nie zdążyłam
zapamiętać numerów rejestracyjnych.
Wychyliłam
się za barierki, aby spojrzeć na Dominick'a. Stał i patrzał przed
siebie. Wyglądał na złego.
Kiedy
na mnie spojrzał jego mina nie wróżyła nic dobrego. Miałam
wrażenie, że chce mnie zabić.
*
Bar
zapełniony był po brzegi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Ostatnia impreza, ostatnie spotkanie z przyjaciółmi przed wyjazdem.
Rok odpoczynku od nich... od wszystkiego.
Mój
wzrok przeskanował cały klub. Z ulgą szybko namierzyłam Kelly.
Siedziała ze swoim facetem. Morgan stała przy barze i świrowała
do młodziutkiego barmana. Jak to zauważyłam?! Nie wiem.
Gloria
pociągała mnie w stronę stolika, gdzie siedziała Ke. Oczywiście
musiała opowiedzieć jaki to przystojniak dziś odwiedził Dom'a.
Też bym chciała wiedzieć kto dziś odwiedził mojego faceta. Dom'i
jednak zbył mnie tekstem, że to znajomy z pracy... nikt ciekawy. No
ok, jak tak mówi.
Myślałam,
że mój ostatni dzień w Londynie będzie czymś ekscytującym, a
było wręcz odwrotnie. Dziewczyny piły, aż kieliszki i szklanki
nie mieściły się na stoliku. Kelnerka nie zażądała z
przenoszeniem i odnoszeniem.
Śpiewy,
które sobie urządzały, aby przekrzyczeć muzykę, jakoś mnie dziś
nie bawiły. Myślałam, że będę czuć ulgę. Opuszczenie Londynu
było czymś o czym marzyłam każdej nocy, od kiedy Lou padł
martwy... teraz czułam się trochę tym wszystkim przytłoczona. Coś
ciągle trzymało mnie w tym miejscu. Moje serce jakby przywiązało
mnie tutaj.
Opuszczając
Anglię, to tak jakbym opuściła GO... jakbym go zdradziła.
Czy
miłość do kogoś, kogo się już nie zobaczy... jest realna? Nie
mówię tu o miłości, którą rozłączyło życie, a o tej którą
rozliczyła śmierć.
Bo
miłość niby 'łaskawa jest...'
-Shan...
pij, jutro już cię tu nie będzie... -Kelly uwiesiła się na moim
ramieniu. Nieprzyjemny zapach alkoholu dostał się do moich nozdrza.
-nie
mogę, kochanie -odpowiadam jej i posyłam delikatny uśmiech -jutro
o ósmej rano muszę być już na lotnisku -głaszczę ją po
policzku. Kiedyś zastanawiałam się jak ludzie mogą okłamywać
swoich najlepszych przyjaciół. Potępiałam ich za to, a dziś...
sama inna nie byłam.
Najpierw
okłamywałam Hanę, teraz te trzy najukochańsze mi kobiety. One
nigdy nie dowiedzą się prawdy. Nigdy nie będą wiedzieć, że to
właśnie ja... byłam ostatnią osobą, która usłyszała z ust
legendarnego Joker'a 'kocham cię'.
Okłamywałam
Dominick'a. Ukochanej osoby nie powinno się okłamywać. To jest
zbrodnia.
-idziemy
potańczyć -rzucam, aby odgonić od siebie złe myśli.
-tańczymy!!
-Kelly spadła z krzesełka. Musiałam ją ponieść, nie wspomnę
jaki miałam przy tym ubaw.
W
ten sposób zapomniałam na kilka godzin kim byłam... bo przez te
kilkanaście chwil, byłam Shanną Vess... szanowaną panią prawnik.
Nie
byłam 'dziewczyną' Joker'a.
Po
wygibasach, które sobie urządziłyśmy, podeszłyśmy do baru.
Próbowałam złapać oddech, ale ciężko było. Wszystko pachniało
alkoholem, aż się rzucać chciało. Dziś mój organizm nie
tolerował ani zapachu, ani smaku alkoholu. Można by było
powiedzieć... Shanna, starzejesz się.
-to
dla pań... -barman postawił przed nami cztery kolorowe drinki.
Spojrzałam na faceta. Dopiero co podeszłyśmy i nic jeszcze nie
zamówiliśmy.
-to
nie nasze zamówienie -rzucam obojętnie i odwracam głowę w stronę
dziewczyn, aby zapytać co im zamówić.
-to
od tego pana -barman wskazał na faceta stojącego do nas tyłem.
Jego sylwetka wyglądała znajomo i gdy się odwrócił o mało nie
zalała mnie krew.
Brązowe
oczy wpatrywały się we mnie, tak... bardzo dobrze pamiętałam jego
oczy.
Zayn
Malik, we własnej osobie.
Miałam
ochotę chlusnąć mu wszystkimi drinkami w twarz. Dziewczyny nie
pozwoliły mi na to i zagarnęły alkohol. Zayn z uśmiecham na
twarzy podszedł do nas, a moją pierwszą myślą było wyciągnięcie
broni i strzelenia mu w głowę.
-witam
drogie panie... miło mi poznać przyjaciółki, Shanny -jego głos
nie uległ jakiejkolwiek zmianie. Wyglądał tak samo jak cztery lata
temu.
-Shanna,
nie mówiłaś, że znasz takiego przystojniaka -Go uwiesiła się na
ramieniu Zayn'a.
-bo
nie znam...
Weszłam
w tłum tańczących ludzi. Musiałam jakoś zniknąć.
Co
tu się dzieje?! Najpierw Niall, teraz Zayn... śledzą mnie?! Nie,
nie, nie... To niemożliwe.
*
Przebywanie
z moimi przyjaciółkami przy jednym stoliku, po tym jak
potraktowałam Zayn'a, równało się z wrogością stopień
najwyższy
Czy
to ciężko zrozumieć, że nie mam ochoty mieć cokolwiek wspólnego
z tym człowiekiem ?! Może kiedyś go uwielbiałam... kiedyś... Nie
równa się dziś.
Miałam
już dość brzęczenia dziewczyn. Powiadomiłam wszystkich, że idę
się przewietrzyć. Nikt nie miał nic przeciwko. Zabrałam torebkę
i poszłam przed siebie.
Zimne
nocne powietrze uderzyło w moją twarz. Uwielbiałam. Odeszłam
kawałek od klubu. Oparłam się o ścianę i spojrzałam w gwiazdy.
Teraz
tu na zimnym powietrzu z dala od tych wszystkich ludzi, byłam wolna.
Nagle
usłyszałam jakieś przytłumione głosy w uliczce przy której
stałam. Nie wiem co mnie podkusiło, ale ruszyłam w tamtą stronę.
-oddaj
kasę... -czyjś szorstki głos rozszedł się po ciemnym zakamarku.
-proponuję
ci mnie pościć, za nim zginiesz -znajomy głos... bardzo znajomy.
-puść
go -rzuciłam w stronę zakapturzonego kolesia. Miałam tyle
szczęścia, że stali tuż przy nikłym świetle z jakiejś lampy,
która wisiała nad drzwiami.
-a
co mi zrobisz? -parskał i przystawił mocniej nóż do szyi Malika.
Ten tylko przewrócił oczami -poklepiesz mnie po tyłku, mała
dziwko?
Nikt...
a to nikt nie będzie mnie nazywał dziwkom!!
Zayn,
chciał powalić faceta na ziemię, ale nie zdążył. Zamarł kiedy
usłyszał strzał. Ja stałam z wyciągniętą przed siebie bronią.
Zabiłam
człowieka...
Powinnam
poczuć się źle. Zabicie człowieka powinno mnie przytłoczyć, ale
było wręcz przeciwnie. Poczułam się lepiej i to pewnie dlatego,
że w jakimś stopniu spłaciłam swój dług u Zayn'a.
-jesteś
głupia? -oczekiwałam jakiś podziękować, a nie wyrzutów. Zayn
nachylił się nad facetem -masz szczęście, że żyje -mężczyzna
potarł czoło i pokręcił głową -masz zarejestrowaną broń.
Jakby znaleźli ciało, miała być przerąbane! -teraz byłam
przerażona. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. On miał
rację... cholera! -zajmę się nim, a ty się zmywaj.
Jak
w transie schowałam broń do torebki i odwróciłam się plecami do
Zayn'a. Teraz dopiero dotarło do mnie to co zrobiłam... nie było
mi źle z powodu tego, że mogłam zabić człowieka, a z powodu tego
wszystkiego co mogłam stracić przez takie coś...
-Shanno,
jeszcze jedno... -odwróciłam się zdezorientowana. -dziękuję.
****
witajcie :)
trochę sprostowań co do tego opowiadania jak i poprzedniej części.
pierwszą część napisałam z potrzeby ducha i na bloggera. druga część powstała z powodu tego, że nie chciałam nikogo zostawiać z wieloma niewiadomymi, a także na potrzeby portalu 'wattpad'.
pierwsza część to typowe fanfiction, druga część niekoniecznie...
Shanna, jest taka jaką ją chciałam pokazać... ludzie się zmieniają.
Ostatnio ktoś napisał, że bezsensu jest ciągnąć to opowiadanie skoro Lou nie żyje. ok... nie każe, nie zmuszam nikogo do czytania tego. skoro uważasz, że ta druga część jest nie potrzebna.... po prostu jej nie czytaj :)
no i tyle :*
dziękuję, że to czytacie...
pozdrawiam :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz