Nie uciekniesz przed przeszłością... ona zawsze Cię dogoni.
Nie
lubiłam przyjaciół Dona. Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Może
dlatego, że większość to ludzie, którzy nie wiedzą co to praca?
Może dlatego, że się wymądrzają? Może dlatego, że nawet nie
potrafią zawiązać butów bez pomocy kogoś innego.
Każdy
z nich był tak pusty w środku, zero emocji i jedną ideą: Wszystko
się im należy. Dlaczego Domonick się z nimi przyjaźnił? Nigdy
chyba tego nie odkryję.
Mój
facet nie był taki pusty. Potrafił sam na siebie zarobić, nie
potrzebował kasy rodziców, aby do czegoś dojść.
-pięknie
wyglądasz -ciepłe dłonie dotknęły moich nagich pleców. Na
moment moje serce zamiera. Wspomnienie Louis'a zalało moją głowę.
Przez tyle lat wypychałam z mojego umysłu jakiekolwiek wzmianki o
nim... co się ze mną teraz działo?! Dlaczego mój umysł
torturował mnie wspomnieniami?!
Odwróciłam
się. Musiałam ukryć zawód, kiedy nie zobaczyłam za sobą twarzy
Louis'a. Dominick stał i z szerokim uśmiechem przypatrywał się
mi. Tak to cholernie bolało.
-idziemy,
moja piękna? -mężczyzna wystawił dłoń w moją stronę.
Chwyciłam za nią i pozwoliłam wyprowadzić się z sypialni. W
małym korytarzyku, Don nałożył na moje ramiona marynarkę.
-obiecuję, że nie zabawimy długo.
Aby
uwierzyć w jego słowa, musiałabym być tępa i głupia.
Ledwo
przekroczyliśmy próg restauracji, Dominick zabrał się za picie
alkoholu. Miałam wrażenie, że robi to aby o czymś zapomnieć.
Może miał problemy w pracy.
Zawsze
był zamknięty człowiekiem, ale ostatnio zrobił się jak sejf,
który przechowywał jakieś bardzo ważne dokumenty. Tylko nieliczni
znali szyfr do jego umysłu. Często zastanawiałam się, dlaczego ja
nigdy nie mogę odkryć jego myśli. Co było ze mną nie tak?
-Hanno
-usłyszałam za sobą skrzekliwy głos Briany. Wysoka blondynka,
która była chudsza niż wykałaczka, zmierzała w naszą stronę na
swoich patyczkowatych nogach. Przewróciłam oczami. Nie cierpiałam
tej kobiety. Nigdy nie mogła zapamiętać mojego imienia.
-Shanna...
-poprawiłam ją, jak tylko do nas podchodzi
-cokolwiek...
-rzuciła w moją stronę -Dom... -zarzuciła swoje kościste ramiona
na szyję Dominick'a. Jej usta wylądowały na policzy mojego
chłopaka. Dom ze wszystkich sił próbował się uśmiechnąć, ale
wyszedł mu tylko krzywy grymas. -cieszę się, że was widzę! -jej
krzyk rozszedł się po nas jak tylko odkleiła się od mojego
mężczyzny -musicie usiąść obok mnie i Feliks'a.
Przełknęłam
ślinę. To imię jeszcze wzbudzało we mnie strach i nienawiść
jednocześnie. Oczywiście mąż Briany nic nie zawinił, ale ilekroć
wymieniałam jego imię, miałam ochotę zwymiotować. Przeszłość
nigdy nie była łaskawa. Toksyczne gówno...
Usiedliśmy
obok jęczącej cały czas nad moim uchem blondynki.
Nie
minęło pół godziny, a ja miałam już dość Briany i reszty
przyjaciół Dom'a.
Zabijcie
mnie proszę!
-a
ty co robiłaś za nim poznałaś Dominick'a? -pytanie Briany wbiło
mnie w krzesło.
Co
robiłam? Walczyłam o życie, kochałam...
-studiowałam
-moja wypowiedź jest krótka i mam nadzieję, że zakończy rozmowę.
Nie chciałam, aby ktoś drążył temat mojego życia.
-byłaś
na dziennikarstwie, tak? -dobra kogo mam zabić? Nie mogłam
uwierzyć, że Don powiedział jej coś na mój temat. Tyle razy
prosiłam, aby nigdy nie mówił nic o mnie. Moje życie przed
Dominick'iem nie istniało.
Przecież
powiedziałam mu, że mój były zginął i nie chcę wracać do
przeszłości. Myślałam, że to uszanuje. Czyżbym się myliła?
-tak
to by.... -przerwałam swoją wypowiedź, gdy gdzieś w tłumie po
drugiej stronie sali, mignęły mi blond włosy. Wiem, że na świecie
są miliony mężczyzn o blond włosach... naturalnych i farbowanych,
ale te włosy były mi jakoś znajome. Wiem... zwariowałam.
-ale
co ogólnie robiłaś? Słyszałam, że twojego ojca zabili...
-cokolwiek,
a teraz przepraszam -pognałem w stronę drzwi wejściowych.
Otworzyłam je i stanęłam na chodniku.
Sto
metrów ode mnie zatrzymała się taksówka. Wtedy go zobaczyłam.
Niall Horan we własnej osobie. Cztery lata, a nic się nie zmienił.
Dalej wyprostowany jak kij, blond włosy, choć wszyscy wiedzą, że
to tylko farba. Ten sam uśmiech, tylko oczy. Oczy zmieniły się z
ciepłych, współczujących na zimne, oczekujące potępienia. Może
to była wina oświetlenia, ale się o tym nie dowiem. Odjechał
posyłając mi mordercze spojrzenie.
To
jeszcze nie koniec, prawda??
W końcu ;) Troche krótkie dodajesz części i zbyt rzadko, ale każdy ma tez inne sprawy na głowie.
OdpowiedzUsuńTak czy siak. Znakomite i nie mogę doczekać się kolejnego ;)
Pozdrawiam.
Rozdziały pojawiają się dwa razy w tygodniu. Chyba że nie mam czasu, tak było w zeszłym tygodniu.
UsuńPozdrawiam