środa, 24 sierpnia 2016

sześć

Nie uciekniesz przed przeszłością... ona zawsze Cię dogoni.

Nie lubiłam przyjaciół Dona. Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Może dlatego, że większość to ludzie, którzy nie wiedzą co to praca? Może dlatego, że się wymądrzają? Może dlatego, że nawet nie potrafią zawiązać butów bez pomocy kogoś innego.
Każdy z nich był tak pusty w środku, zero emocji i jedną ideą: Wszystko się im należy. Dlaczego Domonick się z nimi przyjaźnił? Nigdy chyba tego nie odkryję.
Mój facet nie był taki pusty. Potrafił sam na siebie zarobić, nie potrzebował kasy rodziców, aby do czegoś dojść.
-pięknie wyglądasz -ciepłe dłonie dotknęły moich nagich pleców. Na moment moje serce zamiera. Wspomnienie Louis'a zalało moją głowę. Przez tyle lat wypychałam z mojego umysłu jakiekolwiek wzmianki o nim... co się ze mną teraz działo?! Dlaczego mój umysł torturował mnie wspomnieniami?!
Odwróciłam się. Musiałam ukryć zawód, kiedy nie zobaczyłam za sobą twarzy Louis'a. Dominick stał i z szerokim uśmiechem przypatrywał się mi. Tak to cholernie bolało.
-idziemy, moja piękna? -mężczyzna wystawił dłoń w moją stronę. Chwyciłam za nią i pozwoliłam wyprowadzić się z sypialni. W małym korytarzyku, Don nałożył na moje ramiona marynarkę. -obiecuję, że nie zabawimy długo.
Aby uwierzyć w jego słowa, musiałabym być tępa i głupia.
Ledwo przekroczyliśmy próg restauracji, Dominick zabrał się za picie alkoholu. Miałam wrażenie, że robi to aby o czymś zapomnieć. Może miał problemy w pracy.
Zawsze był zamknięty człowiekiem, ale ostatnio zrobił się jak sejf, który przechowywał jakieś bardzo ważne dokumenty. Tylko nieliczni znali szyfr do jego umysłu. Często zastanawiałam się, dlaczego ja nigdy nie mogę odkryć jego myśli. Co było ze mną nie tak?
-Hanno -usłyszałam za sobą skrzekliwy głos Briany. Wysoka blondynka, która była chudsza niż wykałaczka, zmierzała w naszą stronę na swoich patyczkowatych nogach. Przewróciłam oczami. Nie cierpiałam tej kobiety. Nigdy nie mogła zapamiętać mojego imienia.
-Shanna... -poprawiłam ją, jak tylko do nas podchodzi
-cokolwiek... -rzuciła w moją stronę -Dom... -zarzuciła swoje kościste ramiona na szyję Dominick'a. Jej usta wylądowały na policzy mojego chłopaka. Dom ze wszystkich sił próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko krzywy grymas. -cieszę się, że was widzę! -jej krzyk rozszedł się po nas jak tylko odkleiła się od mojego mężczyzny -musicie usiąść obok mnie i Feliks'a.
Przełknęłam ślinę. To imię jeszcze wzbudzało we mnie strach i nienawiść jednocześnie. Oczywiście mąż Briany nic nie zawinił, ale ilekroć wymieniałam jego imię, miałam ochotę zwymiotować. Przeszłość nigdy nie była łaskawa. Toksyczne gówno...
Usiedliśmy obok jęczącej cały czas nad moim uchem blondynki.
Nie minęło pół godziny, a ja miałam już dość Briany i reszty przyjaciół Dom'a.
Zabijcie mnie proszę!
-a ty co robiłaś za nim poznałaś Dominick'a? -pytanie Briany wbiło mnie w krzesło.
Co robiłam? Walczyłam o życie, kochałam...
-studiowałam -moja wypowiedź jest krótka i mam nadzieję, że zakończy rozmowę. Nie chciałam, aby ktoś drążył temat mojego życia.
-byłaś na dziennikarstwie, tak? -dobra kogo mam zabić? Nie mogłam uwierzyć, że Don powiedział jej coś na mój temat. Tyle razy prosiłam, aby nigdy nie mówił nic o mnie. Moje życie przed Dominick'iem nie istniało.
Przecież powiedziałam mu, że mój były zginął i nie chcę wracać do przeszłości. Myślałam, że to uszanuje. Czyżbym się myliła?
-tak to by.... -przerwałam swoją wypowiedź, gdy gdzieś w tłumie po drugiej stronie sali, mignęły mi blond włosy. Wiem, że na świecie są miliony mężczyzn o blond włosach... naturalnych i farbowanych, ale te włosy były mi jakoś znajome. Wiem... zwariowałam.
-ale co ogólnie robiłaś? Słyszałam, że twojego ojca zabili...
-cokolwiek, a teraz przepraszam -pognałem w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je i stanęłam na chodniku.
Sto metrów ode mnie zatrzymała się taksówka. Wtedy go zobaczyłam. Niall Horan we własnej osobie. Cztery lata, a nic się nie zmienił. Dalej wyprostowany jak kij, blond włosy, choć wszyscy wiedzą, że to tylko farba. Ten sam uśmiech, tylko oczy. Oczy zmieniły się z ciepłych, współczujących na zimne, oczekujące potępienia. Może to była wina oświetlenia, ale się o tym nie dowiem. Odjechał posyłając mi mordercze spojrzenie.

To jeszcze nie koniec, prawda??

2 komentarze:

  1. W końcu ;) Troche krótkie dodajesz części i zbyt rzadko, ale każdy ma tez inne sprawy na głowie.
    Tak czy siak. Znakomite i nie mogę doczekać się kolejnego ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały pojawiają się dwa razy w tygodniu. Chyba że nie mam czasu, tak było w zeszłym tygodniu.
      Pozdrawiam

      Usuń