Życie jest do dupy, kiedy próbujesz żyć według jakiegoś schematu.
4
lata wcześniej
Stałam
na ogromnej łące. wiatr szarpał moje włosy. Nie widziałam
praktycznie nic przez nie, ale nie musiałam widzieć, wystarczy, że
czułam... uchodziło ze mnie życie.
Spojrzałam
na drewnianą skrzynkę w moich dłoniach. Trzymałam w nich cały
mój świat. W malutkim drewnie znajdowało się całe moje życie.
Łzy
ciekły po moich policzkach. Nie miałam zielonego pojęcia jak
potoczy się moje życie bez niego...
Otworzyłam
szybko wieko i wysypałam zawartość skrzynki.
Wiatr
nawet się nie zająknął zabierając ze sobą prochy mojego
ukochanego. Moje serce zatrzymało się, dusza odeszła. Od tej pory
byłam tylko ciałem...
Odwróciłam
się do tyłu. Ostatni raz wtedy widziałam Harry'ego. Nie ważne,
czy z własnej woli, czy nie... ale zakończenie rozdziału z
Louis'em musiało ponosić wiele kosztów.
Obecnie
Zamknęłam
za sobą szafę i spojrzałam na górę ubrań leżących na łóżku.
Musiałam się połowy pozbyć. Nie mogłam tego wszystkiego ze sobą
zabrać. Wiedziałam oczywiście, że Kelly zrobi z nimi porządek, a
Gloria jej przy tym pomoże. Musiałam schować wszystkie swoje buty,
aby też nie przepadły podczas mojej rocznej nieobecności.
Cieszyłam
się jak gwizdek, wreszcie mogłam odseparować się od wspomnień.
Za rok tu wrócę i posprzątam cały bałagan. Sprzedam firmę i
wezmę ślub z Dominick'iem. Założymy szczęśliwą rodzinkę i
będziemy sobie żyć.
Chyba
sama nie wierzę w to co gadam. Ja i szczęśliwą?! Śmiech na
sali... ciało nie może być szczęśliwe... ciało bez duszy jest
tylko ciałem.
-kochanie...
-usłyszałam za sobą głos ukochanego -o matko, co tu się stało?
-odwracam się w stronę drzwi i widzę zdziwionego Dominick'a. Chce
mi się śmiać.
-a
tobie co się stało? -wskazuję na jego kiedyś białą koszulkę,
teraz jest czarna jak smoła. Nie będę wspominać o jego twarzy i
włosach. Spodnie też nie wyglądały najlepiej.
-miałem
zlecenie. Musiałem gonić szczura po kanałach.
Moja
brew wystrzeliła do góry, ale już nie pytałam. Nie rozmawialiśmy
nigdy o jego pracy. Mniej więcej wiedziałam co robi, ale nie tak do
końca. Tropienie ludzi i te sprawy.
-zaraz
zamówię obiad -odwracam się do niego plecami i zaczynam
zastanawiać się gdzie podział się mój telefon.
-zapraszam
cię dziś na kolację i obiad w jednym -odwracam się, a on się
kłania. Marszczę brwi, gdy widzę na jego łopatce czerwony ślad.
Jakby krew.
-ty
krwawisz? -zapytałam z lekkim zdziwieniem.
-w
kanałach można zahaczyć o różne rzeczy...
*
Siedzieliśmy
w restauracji. Dominick wyglądał jakby miał zaraz usnąć.
Ostatnio wydawał się dość przemęczony. Martwiłam się o niego.
Mój biedny chłopiec. Mogłam zamówić jednak jedzenie do domu.
Rozsiedlibyśmy się w łóżku, a on mógłby pójść spać kiedy
by chciał.
-pójdę
uregulować rachunek, a ty idź do auta -Dominick podaje mi klucze i
widzę, że się krzywi. Coś musiało być na rzeczy.
Wychodzę
z restauracji i idę w stronę parkingu. Stukot moich szpilek
rozchodzi się głuchym echem po chodniku. Uśmiecham się sama do
siebie naciągając na siebie sweterek. Jestem dziś zadziwiająco
spokojna. To było naprawdę dziwne uczucie. Maj zawsze był dla mnie
miesiącem pod depresyjnym.
Idę
przed siebie nie patrząc na nic i nikogo. Nagle zostaję przyparta
do muru, a w moją twarz wpatrują się oczy, których nigdy nie
zapomnę. Przełykam ślinę.
-no
cześć, piękna -jego głos nawet się nie zmienił. Dalej był
zimny, a mnie się chciało rzygać od samego słuchania go. -dawno
się nie widzieliśmy... chyba ostatni raz, gdy kropnąłem twojego
kochasia...
-pieprz
się! -w odpowiedzi zaciska mocno dłoń na mojej szyi. Mam problemy
z zaczerpnięciem powietrza.
-miałem
ochotę cię szybciej odwiedzić, ale mój braciszek napuścił na
mnie cała kawalerię, za zabicie wielmożnego Joker'a -śmieje się
głośno. Nabieram dużo powietrza do płuc. Coraz trudniej mi się
oddycha. -ale teraz chętnie się tobą zajmę.
-puść
ją, Felix -wszędzie rozpoznam ten głos, choć teraz brzmiał
trochę ostrzej niż kiedyś.
-Horan,
mnie też miło cię widzieć -dłonie oprawcy puszczają moją
szyję, a ja patrzę jak dwoje mężczyzn mierzy się wzrokiem, tylko
z tym małym ale, że Niall miał wycelowaną broń w głowę
Felix'a.
Blondyn
stał wyprostowany, jego twarz była jakby wykuta z marmuru. Oczy
przenikały ciało dogłębnie, poczułam nieprzyjemne dreszcze.
Powinnam
chyba wiać, ale nie migałam. Miałam wrażenie, że moje stopy
przykleiły się do chodnika. Serce uderzało milion razy na minutę.
Żołądek przykleił się do mojego kręgosłupa, płuca zacisnęły
i nie chciały pobierać tlenu. Chwilę później czuję słaby ból
w okolicach potylicy... wtedy upadam i ostatnie co słyszę, to
przekleństwa.
No wreszcie cos sie zaczyna dziac :)
OdpowiedzUsuńJeej akcja too co lubimy 😉 Czekam na więcej. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuń