piątek, 26 sierpnia 2016

siedem


Życie jest do dupy, kiedy próbujesz żyć według jakiegoś schematu.
4 lata wcześniej
Stałam na ogromnej łące. wiatr szarpał moje włosy. Nie widziałam praktycznie nic przez nie, ale nie musiałam widzieć, wystarczy, że czułam... uchodziło ze mnie życie.
Spojrzałam na drewnianą skrzynkę w moich dłoniach. Trzymałam w nich cały mój świat. W malutkim drewnie znajdowało się całe moje życie.
Łzy ciekły po moich policzkach. Nie miałam zielonego pojęcia jak potoczy się moje życie bez niego...
Otworzyłam szybko wieko i wysypałam zawartość skrzynki.
Wiatr nawet się nie zająknął zabierając ze sobą prochy mojego ukochanego. Moje serce zatrzymało się, dusza odeszła. Od tej pory byłam tylko ciałem...
Odwróciłam się do tyłu. Ostatni raz wtedy widziałam Harry'ego. Nie ważne, czy z własnej woli, czy nie... ale zakończenie rozdziału z Louis'em musiało ponosić wiele kosztów.
Obecnie
Zamknęłam za sobą szafę i spojrzałam na górę ubrań leżących na łóżku. Musiałam się połowy pozbyć. Nie mogłam tego wszystkiego ze sobą zabrać. Wiedziałam oczywiście, że Kelly zrobi z nimi porządek, a Gloria jej przy tym pomoże. Musiałam schować wszystkie swoje buty, aby też nie przepadły podczas mojej rocznej nieobecności.
Cieszyłam się jak gwizdek, wreszcie mogłam odseparować się od wspomnień. Za rok tu wrócę i posprzątam cały bałagan. Sprzedam firmę i wezmę ślub z Dominick'iem. Założymy szczęśliwą rodzinkę i będziemy sobie żyć.
Chyba sama nie wierzę w to co gadam. Ja i szczęśliwą?! Śmiech na sali... ciało nie może być szczęśliwe... ciało bez duszy jest tylko ciałem.
-kochanie... -usłyszałam za sobą głos ukochanego -o matko, co tu się stało? -odwracam się w stronę drzwi i widzę zdziwionego Dominick'a. Chce mi się śmiać.
-a tobie co się stało? -wskazuję na jego kiedyś białą koszulkę, teraz jest czarna jak smoła. Nie będę wspominać o jego twarzy i włosach. Spodnie też nie wyglądały najlepiej.
-miałem zlecenie. Musiałem gonić szczura po kanałach.
Moja brew wystrzeliła do góry, ale już nie pytałam. Nie rozmawialiśmy nigdy o jego pracy. Mniej więcej wiedziałam co robi, ale nie tak do końca. Tropienie ludzi i te sprawy.
-zaraz zamówię obiad -odwracam się do niego plecami i zaczynam zastanawiać się gdzie podział się mój telefon.
-zapraszam cię dziś na kolację i obiad w jednym -odwracam się, a on się kłania. Marszczę brwi, gdy widzę na jego łopatce czerwony ślad. Jakby krew.
-ty krwawisz? -zapytałam z lekkim zdziwieniem.
-w kanałach można zahaczyć o różne rzeczy...
*
Siedzieliśmy w restauracji. Dominick wyglądał jakby miał zaraz usnąć. Ostatnio wydawał się dość przemęczony. Martwiłam się o niego. Mój biedny chłopiec. Mogłam zamówić jednak jedzenie do domu. Rozsiedlibyśmy się w łóżku, a on mógłby pójść spać kiedy by chciał.
-pójdę uregulować rachunek, a ty idź do auta -Dominick podaje mi klucze i widzę, że się krzywi. Coś musiało być na rzeczy.
Wychodzę z restauracji i idę w stronę parkingu. Stukot moich szpilek rozchodzi się głuchym echem po chodniku. Uśmiecham się sama do siebie naciągając na siebie sweterek. Jestem dziś zadziwiająco spokojna. To było naprawdę dziwne uczucie. Maj zawsze był dla mnie miesiącem pod depresyjnym.
Idę przed siebie nie patrząc na nic i nikogo. Nagle zostaję przyparta do muru, a w moją twarz wpatrują się oczy, których nigdy nie zapomnę. Przełykam ślinę.
-no cześć, piękna -jego głos nawet się nie zmienił. Dalej był zimny, a mnie się chciało rzygać od samego słuchania go. -dawno się nie widzieliśmy... chyba ostatni raz, gdy kropnąłem twojego kochasia...
-pieprz się! -w odpowiedzi zaciska mocno dłoń na mojej szyi. Mam problemy z zaczerpnięciem powietrza.
-miałem ochotę cię szybciej odwiedzić, ale mój braciszek napuścił na mnie cała kawalerię, za zabicie wielmożnego Joker'a -śmieje się głośno. Nabieram dużo powietrza do płuc. Coraz trudniej mi się oddycha. -ale teraz chętnie się tobą zajmę.
-puść ją, Felix -wszędzie rozpoznam ten głos, choć teraz brzmiał trochę ostrzej niż kiedyś.
-Horan, mnie też miło cię widzieć -dłonie oprawcy puszczają moją szyję, a ja patrzę jak dwoje mężczyzn mierzy się wzrokiem, tylko z tym małym ale, że Niall miał wycelowaną broń w głowę Felix'a.
Blondyn stał wyprostowany, jego twarz była jakby wykuta z marmuru. Oczy przenikały ciało dogłębnie, poczułam nieprzyjemne dreszcze.

Powinnam chyba wiać, ale nie migałam. Miałam wrażenie, że moje stopy przykleiły się do chodnika. Serce uderzało milion razy na minutę. Żołądek przykleił się do mojego kręgosłupa, płuca zacisnęły i nie chciały pobierać tlenu. Chwilę później czuję słaby ból w okolicach potylicy... wtedy upadam i ostatnie co słyszę, to przekleństwa.

2 komentarze:

  1. No wreszcie cos sie zaczyna dziac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeej akcja too co lubimy 😉 Czekam na więcej. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń