środa, 18 maja 2016

Trzydzieści pięć (ON)

Uwaga:
Rozdział zawiera drastyczne sceny i przekleństwa!!

Bo aby kochać prawdziwie, trzeba umieć wierzyć i ufać.
Trzy dni wcześniej
Wchodzę do ogromnego hangaru. Wszędzie stoi pełno uzbrojonych gości. Pewnie zrobiliby ze mnie ser szwajcarski jakbym chciał coś zrobić. Jednakże przechodząc obok niektórych widziałem w ich oczach strach. Moja osoba jeszcze wzbudzała jakieś uczucia w ludziach. Miło, miło.
Ale wracając do pomieszczenia do którego wszedłem... miałem ochotę się przeżegnać. Stało tu setki drewnianych skrzyń. Zapewne każde z nich zawierało broń lub amunicję.
Cholera... dlaczego ja się na to zgodziłem?!
-jestem zabójcą... nie przemytnikiem -mruczę, ale wiem że Dylan to usłyszał
-Lou, jesteś najlepszy we wszystkim -klepie mnie po plecach -jesteś moim najlepszym człowiekiem.
-nie jestem cudotwórcą...
-jesteś Jokerem i to wystarczy...
Obecnie
Podróż z Nowego Yorku to mordęga razy dwa. Nie mam zielonego pojęcia jak dotrwam do końca.
Z westchnieniem spojrzałem ma Harry'ego. Siedział z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy i patrzał się na tyłek stewardessy. Z otwartej dłoni klepnąłem go w czoło.
-ej,za co?
-za chęć... -zapinam pasy i próbuję się zrelaksować. Pierwszy raz w życiu tak mi się spieszyło do domu. Dziwne? Tak bardzo dziwne!
Jednakże, chciałem być już przy Shannie i powiedzieć jej, że jest już wolna. Dać jej wybór. Zostać, lub odejść. Oczywiście nie chciałem aby odchodziła, ale nie mogłem jej przy sobie zatrzymać siłą.
'kocham cię, Lou...'
Tyle wystarczyło, abym usnął z uśmiechem na twarzy.
Budzi mnie mocne szturchniecie. Otwieram oczy i sekundę potrzebuję na to, aby ogarnąć gdzie jestem.
Patrzę w bok i widzę twarz Harry'ego. Nie mogę określić co teraz siedzi w jego głowie, bo zmienia co sekundę wyraz twarzy.
-Shanna... -szepcze -wmontowałeś w jej naszyjnik nadajnik?
-yhm... -zamykam oczy. Nie mam ochoty na rozmowy. -przecież nie jestem taki głupi... -prycham -a co?
-zniknęła...
-jest z Zayn'em na zakupach. -odpinam pas i przeciągam się.
-no właśnie, ktoś ją porwał...
Dwie sekundy, dwie... tyle potrzebował mój umysł, aby przetworzyć to co powiedział Hazz. Wstaję gwałtownie i uderzam głową o schowek na bagaże podręczne. Ludzie patrzą na mnie zdezorientowani.
-Lou, siadaj... za nim uznają cię za groźnego dla otoczenia... -Harry ciągnie mnie s powrotem na fotel -została nam godzina lotu -szepcze -więc jeśli nie chcesz wysiąść szybciej na jakimś zadupiu, uspokój się.
Cholera! Jak ja niby miałem się uspokoić. Godzina!! Przez godzinę mogło się stać milion dziwnych rzeczy. Mogła już nie żyć!!
Zaciskałem dłonie w pieści, kiedy podeszła do mas stewardessa, pytając co się stało. Harry na ściemniał, że miałem koszmar. Koszmar to dopiero się zacznie.
Wstałem powili i wyciągnąłem mój bagaż podręczny, który przez odprawę przeszedł bokiem.
Otworzyłem go delikatnie i przyjrzałem się sprzętowi. Moja srebrna broń leżała i czekała. Pod nią leżało kilka pełnych magazynków. Mnie jednak interesowało urządzenie pod tym wszystkim. Dzięki niemu wiedziałem, gdzie znajduje się dziewczyna.
Z drżącymi dłońmi włączyłem urządzenie. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię, albo podetnę żyły.
Nadajnik musiał zostać zniszczony, bo nie wysyłał żadnych informacji.
Godzina... Tyle czasu miałem, aby zrozumieć jakim idiotą byłem...,tyle też zajęło mi zrozumienie jakie dupowate miałem życie.
Nawet nie myśleliśmy o walizkach, kiedy wychodziliśmy z lotniska. Przynajmniej ja nie myślałem. Harry dzwonił do kogoś, aby je odebrali... a ja miałem to w dupie.
-Zayn sprawdził monitoring, to był X i jakaś kobieta.
-czułbym się zniesmaczony jakby to nie był Felix. -zaciskam mocno dłonie -obiecał! Złamał umowę -uderzyłem ręką o ścianę...
-kto?
-Dylan...
-Lou...
-w ogóle tak, to czemu Zayn jej nie pilnował?! -byłem zły, a wręcz wkurwiony. Miałem ochotę kogoś zabić!
-Lou, dobrze wiesz, że to nie była wina Zayn'a. Jak chcesz to przywal mu w twarz. Pewnie się nawet nie obrazi... ale go nie obwiniaj za coś co było nieuniknione. Nie,od dziś wiemy, że Dylan nie potrafi upilnować braciszka.
Skinąłem głową. Hazz miał rację, wiec zamiast walenia Zayn'a po twarzy, pora oklepać dupsko Felix'a. Już się o to postaram aby nie wyszedł z tego cało. To miasto było za małe na nas dwóch.
Przyjechał po nas Niall. Wyglądał jak własna śmierć. Zayn ponoć zajmował się z Liam'em Hana. Pilnowali, aby dziewczyna nie pobiegła na policję. Jeszcze mi policji brakowało.
Sprawdziłem magazynek w swoim Colcie i modliłem się aby jak najszybciej znaleźć się pod domem Felix'a. Miałem ochotę go już zabić. Cholerny... dupek!
Zatrzymujemy się pod jego domem i od razu wyskakuję.
-Lou, jej tu nie ma -Hazz idzie za mną. Słyszę jak odbezpiecza broń.
Nie przejmuję się jego słowami. Idę dalej przed siebie. Nawet nie patrzę, czy drzwi są otwarte, po prostu w nie kopię.
Kiedy tylko drzwi stoją otworem, wchodzę do środka. Podnoszę broń do góry i wymierzam w pierwszego kolesia, który akurat stoi przede mną. Nie jest mi potrzebny, więc strzelam prosto w jego czoło, upada. Idę dalej. Facet w kuchni, obok której przechodzę mierzy do mnie z broni. Wzruszam ramionami i po prostu strzelam pierwszy. Za zakrętu wylania się mężczyzna, lufa jego broni znajduje się przy mojej skroni. Jestem wkurwiony, a dodatkowo nie lubię jak ktoś mierzy do mnie z broni i to jeszcze wycelowane w moją głowę. Jednym szybkim ruchem wytracam mu broń i łapię za jego nadgarstek. Lamie mu go. Facet z bólu upada na kolana, a ja walę jego głową o ścianę. Widok krwi wyciąga ze mnie bestię. Mam wrażenie, że moje oczy zaczynają świecić...
Łapię za jego włosy i unoszę jego twarz ku górze. Wkładam lufę broni w jego usta i pociągam za spust. Bezwładne ciało puszczam i idę dalej.
Zmierzam do gabinetu. Otwieram szeroko drzwi i znajduje tego czego tu szukałem. Zgarbiona postać Luen Morison, siedzi za biurkiem. Najważniejszy człowiek tuż po nieżywym Henero.
Kiedy mnie widzi zaczyna czegoś szukać, mogę się założyć , że szuka broni.
-nie radziłbym -celuje do niego i posyłam mu szeroki uśmiech. -gdzie Felix?
-nie wiem...
Oczywiście mu nie wierzyłem. On jako jedyny mógł znać plany tego dupka. Podchodzę do niego i wyciągam go za biurka. Uderzam jego głową o blat. Jęczy głośno. Musiało na widoczniej boleć.
-gdzie jest Felix...
-nie wiem!
-wiesz i mi powiesz... -patrzę na Harry'ego -przynieś mi jakiś nóż
Patrzałem jak duże oczy robi Morison. No i miło.
Harry podaje mi nóż, a ja z westchnieniem go oglądam. Był za ostry, więc uderzyłem nim kilka razy o biurko.
-no to gdzie jest Felix? -ponawiam pytanie. Gdy nie uzyskuję odpowiedzi, podnoszę go z kolan i popycham w stronę Harry'ego. Chłopak łapie go, a ja biorę jego dłoń i kładę na blacie. Przykładam do niej nóż i przyciskam mocniej. Nóż nie jest na tyle ostry, aby przeciąć skórę, co dopiero kości. Przyciskam mocniej i z wielkim wysiłkiem i przy akompaniamencie krzyki mężczyzny pozbawiam go palca wskazującego.
Harry upuszcza faceta, a on osuwa się na ziemię. Krzyczy tak głośno, że aż głowa pęka.
-zamknij mordę! -zasłaniam uszy i mam ochotę go zabić -gdzie jest Felix?!
-nie wiem!
Podchodzę do niego. Uderzam jego głową o biurko. Na chwilę mamy ciszę. Wreszcie czuję, że mój umysł właściwie działa. Jednak nie jestem na tyle spokojny, aby zostawić gościa całego.
Wyciągam mu z ust język i go odcinam.
-teraz już mi nic nie powiesz -odwracam się i chcę wyjść, ale powstrzymuje mnie głośny huk. Odwracam się do tyłu i widzę jak Hazz zabezpiecza broń.
-nie miałem serca, aby go tak zostawiać...
Pokręciłem głową i wyszedłem. Po drodze wytarłem nóż i go zostawiłem.
W samochodzie zmieniłem koszulkę. Nie lubię nosić zakrwawionych ubrań.
-jedziemy do Dylana -mówię do Niall'a. On tylko kiwnął głową. Harry spojrzał na mnie.
-Lou, tylko go nie zabij. Nie zabijamy swoich...
Zmieniam magazynek w broni i wkładam ja w kaburę.
-oczywiście
Droga do hotelu jest dłuższa niż mogłaby by być. Jestem wykończony, ale to dopiero początek.
W hotelu panuje cisza, ale to nie na długo. Już się o to postaram.
Dobrze, że przynajmniej wiem, w którym pokoju przesiaduje. Przed drzwiami stoi dwóch mężczyzn. Staję przed nimi i muszę powiedzieć, że są dwa razy więksi niż ja. No ale ja tylko miałem odciągnąć ich uwagę. Harry się nimi zająknął.
Otworzyłem szeroko drzwi i wszedłem. Dylan siedział rozłożony na kanapie.
-Lou?
-złamałeś obietnicę!
-co?! -wstaje gwałtownie -o czym ty mówisz?!
-twój brat porwał Shanne.
-co ty... Kurwa!

Wstaje i podchodzi do stolika. Patrzę jak bierze telefon do ręki.

6 komentarzy:

  1. Wow, akcja widzę ze sie rozkręca!! Fajnie, fajnie ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow wooow woooow *.* to jest idealne, naprawde, kocham kocham kocham :***
    -Blue

    OdpowiedzUsuń
  3. 42 year old Research Nurse Alic Simon, hailing from Burlington enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Inline skating. Took a trip to Harar Jugol and drives a Ferrari 412S. kliknij tutaj

    OdpowiedzUsuń
  4. 38 year-old Executive Secretary Esta Capes, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "Trouble with Girls, The" and Surfing. Took a trip to Phoenix Islands Protected Area and drives a Ferrari 340 MM Competition Spyder. Strona WWW

    OdpowiedzUsuń