Śmierć jest niczym... Miłość jest wszystkim
Budzę
się. Silny ból głowy nie pozwala mi unieść się. Nie wiem gdzie
jestem, ale pokój jest dość przyjemny. Nie jestem w żadnej norze,
więc zemdlałam i nikt mnie nie porwał. Z wielkim trudem siadam i
przecieram tył głowy. Zaschnięta krew. Krzywię się. Czy przy
upadku zrobiłam sobie krzywdę?
Wstaje,
kręci mi się w głowie. Trochę czasu mija za nim obraz przed moimi
oczami wraca do normalności.
Podchodzę
do drzwi, chcę je otworzyć, ale są zamknięte.
Zamknięte...
wraca więc opcja, że jednak jestem porwana. Żołądek podjeżdża
mi do gardła. Osuwam się na ziemię. Jestem porwana... na czyjeś
łasce! Gdzie jest Lou? Gdzie jest mój Lou?
Dlaczego
go nie ma wtedy, gdy jest mi potrzebny. Prawdopodobnie umrę i nigdy
mu nie powiem, że go kocham.
Proszę,
proszę...
Nagle
drzwi się otwierają i widzę wściekły wzrok człowieka, który
już raz chciał mnie zabić. Felix, dawny współpracownik i
przyjaciel Louis'a. Kiedyś chciał go zabić i pewnie teraz miał
ochotę zrobić to ze mną.
Nie
bój się... ni pokazuj strachu -powtarzałam to sobie w duchu
Staje
przede mną i chwyta za moje włosy. Podnoszę się do góry z
wielkim bólem, ale zaciskam zęby, aby nie wydobyć z siebie żadnego
dźwięku.
-twój
koleś zabił mojego przyjaciela, suko! -dostaję w twarz. Jakby nie
trzymał mnie za włosy, pewnie bym upadła. Później mnie popycha i
uderzam głową o ścianę, kiedy upadam na ziemię... dostaję
kilkanaście kopniaków.
-zajmij
się nią!
Widzę
przed sobą parę czarnych kowbojek. Ich właściciel podstawia
czubek buta pod mój policzek i zmusza mnie do spojrzenia ku górze.
Antoni, patrzy na mnie z kwaśną miną. Nie robi nic, aby mi pomóc,
tylko patrzy.
-doigrałaś
się, doigrałaś... -szepcze.
Podnosi
mnie do góry i rzuca na łóżko. Chyba mam połamane żebra, bo
mnie strasznie bolą. Rzucenie na łóżko mi w tym nie pomaga.
-niech
twój, Joker lepiej się już zjawi...
Trzaśnięcie
drzwiami sugeruje, że wyszedł. Nie mam na nic siły. Boli mnie
wszystko. Moje powieki robią się ciężkie. Mimo tego, że nie
chcę... usypiam... zapadam w sen. Mam oczywiście świadomość, że
mogę już się nie obudzić.
Ze
snu wyrywa mnie mocne szarpnięcie. Ktoś przerzuca mnie przez ramie
i wychodzi ze mną z pokoju. Bolą mnie wszystkie wnętrzności.
Szczypią mnie oczy, boli mnie głowa, mam ochotę wymiotować.
Czuję,
że wychodzimy na dwór. Słońce już nie świeci tak mocno, więc
prawdopodobnie mamy już wieczór. Mam nadzieje, że to jeszcze ten
sam dzień.
Zostaję
nagle rzucona na ziemię. Jęczę głośno. Nie mogę już tego
opanować. Ktoś kopie mnie w twarz. Ból jest nie do ogarnięcia.
Chyba już wolałabym umrzeć i mieć to za sobą.
Ostatnio cierpiałam tak często, że już miałam dość.
-twój
kochaś się spóźnia...
-nie
wiem o kim mówisz -jęczę i próbuję się podnieść. Unoszę się
na kolana i patrzę ku górze. Wściekle oczy wpatrują się we mnie
z chęcią mordu, a mnie od samego patrzenia na niego chce mi się
rzygać.
Wiem
już, że umrę tu i teraz, ale mogłam się poświęcić...
poświęcić się dla miłości.
-Louis,
jest tak głupi, aby się zakochać...
Zaczyna
się śmiać. Jego śmiech jest złowrogi, ale nie boję się go.
Wiedziałam, że mnie zabije. Najbardziej bałam się Joker'a i jego
nastrojów. Felix, to był pikuś przy nim.
-twój
ojciec też tak klęczał... -śmieje się.
-pieprz
się!
-miło -prycha -chciałem cie nie zabijać, ale ten dupek zabił mojego przyjaciela...
-miło -prycha -chciałem cie nie zabijać, ale ten dupek zabił mojego przyjaciela...
Wymierza
bronią w moją stronę. Zaciskam mocno oczy i czekam... czekam na
śmierć.
Słyszę
wystrzał, później coś mnie przygniata. Czuję jakby parę ton
przygwoździło mnie do ziemi. Czy tak wygląda śmierć?!
Czy tak właśnie czuje się człowiek, który właśnie umarł?
Słyszę
drugi wystrzał i czyjś ryk.
Teraz już wiem, że przeżyłam.
Otwieram
powoli oczy i dopiero teraz do mnie dociera to, że to czyjeś ciało
leży na mnie. Mężczyzna z głośnym jękiem zesuwa się ze mnie.
Wtedy dopiero orientuję się, że to Louis.
Louis...
cały we krwi. Jego oczy są przekrwione. Ciemna koszulka nasiąkła
ciemną cieczą. Moje ciało też jest w jego krwi.
Jednak
mimo tego wszystkiego uśmiecha się szeroko.
Strużka
krwi wypływa z jego ust. Wycieram ją dłonią.
-cholera, Lou! -teraz widzę, że obok nas stoi Dylan -Lou, nie zamykaj oczy, ty dupku! -klęka przy nas
-cholera, Lou! -teraz widzę, że obok nas stoi Dylan -Lou, nie zamykaj oczy, ty dupku! -klęka przy nas
-Dylan...
Nie drzyj mordy -jego ochrypnięty głos daje mi do zrozumienie, że
jest źle. Nachylam się nad nim i go przytulam mocno -dziękuję –
słyszę jego szept. Patrzę w bok i widzę jak ściska dłoń Dylana
-Lou...
-dotykam delikatnie jego twarzy.
Patrzę
ku górze i widzę jak Harry podbiega. Zawisa nad nami. Przykłada
jakiś materiał do piersi Louis'a. Z rany postrzałowej leje się
krew.
-jesteś piękna -wychrapuje w moją stronę
-jesteś piękna -wychrapuje w moją stronę
-Louis,
kocham cię... -czuję, że to mogą być ostatnie moje słowa
skierowane ku niemu, to mnie boli -kocham cię... nie zostawiaj mnie,
proszę....
-też
cię kocham... zawsze kochałem... -jego oczy powoli się zamykają.
Nie
on nie może umrzeć! Zaczynam nim potrząsać. Łzy napływają do
moich oczu. Nagle zapominam o swoim bólu...
On
umiera!!
-nie
zostawiaj mnie!! -krzyczę.
Później
już tylko słyszę krzyk, czyjś... chyba nawet mój, nie jestem
tego pewna. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Niall
odciąga mnie od ciała ukochanego. Harry z Dylanem próbują
udzielić mu pomocy.
To
nie może tak się skończyć!
Nie
teraz, kiedy on wyznał mi miłość!!
Och nie!! Lou przecież musi przeżyć!! Ratunku!!
OdpowiedzUsuń😭😭😭😭😭😶😶
UsuńO cholera .. Mam nadzieje ze bedzie okej ... Halo no! To nie moze sie tak skonczyc 0.0
OdpowiedzUsuń-Blue
:(
UsuńWoow
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Joker nie umrze
Serio gratuluję tak świetnego rozdziału
A ja czytałam ba wattpadzie 😂😂😂 Szkoda Lou, popłakałam się jeśli mam być szczera 😭.......😂
OdpowiedzUsuńostatnio mało zaglądam na bloggera ;/ przepraszam, że nie zauważyłam Twojego komentarza...
Usuńja też się popłakałam ;(
ogólnie nie lubię tego rozdziału -,-
Na* meh... peszek😂😂😂
OdpowiedzUsuń