poniedziałek, 7 marca 2016

Dwadzieścia (ONA)


Nie ma takiej osoby na świecie, która by mi Ciebie zastąpiła.


Był nowy dzień.
Wczoraj do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Harry prowadził jak wariat. Myślałam, że nas pozabija, ale byłam chyba tylko jedną osobą która tak myślała. Liam siedział z przodu rozmawiając ciągle z Harrym, a Louis siedział tuż obok mnie z głową przyklejoną do szyby. Spokojnie sobie spał, tylko ja siedziałam jak na szpilkach i modliłam się o swoje życie. To nic nowego, przecież... codziennie się modlę o swoje życie.
Louis nie odzywał się w ogóle do mnie od wczorajszego ranka. Powinnam być na niego zła, bo ja tak zareagowałam na stres, który mi zafundował... a on to wykorzystał.
Teraz jednak ponownie siedzę ponownie w samochodzie z Harrym. Odwoził mnie na uczelnie, bo sam musiał też iść do pracy. Patrzałam ukradkiem na jego siniaka i lekko się skrzywiłam. Musiałam go porządnie kopnąć skoro tak wyglądał. Czułam się winna tej całej sytuacji, ale z drugiej strony chciało mi się z niego śmiać. Chyba się od nich zaraziłam tą obojętnością na ból innych.
Jeszcze jakiś czas temu o mało nie umarłam kiedy zobaczyłam jak jeden z nich podcina gardło jakiemuś facetowi, a później Louis bez żadnych skrupułów zabija kogoś innego.
To było straszne, moje życie było straszne. Ktoś mnie ścigał i chciał zabić... a oni.
-wysiadaj... -podskakuje na dźwięk głosu Harrego. Patrzę na niego przerażona, a później na okolicę. Byliśmy ulice od uczelni. -nie mogą widzieć nas razem. Poczekam, aż dojdziesz do szkoły. Idź..
Otwieram drzwi auta i wysiadam. Rozglądam się w około. Przez ostanie dni przyzwyczaiłam się, że ktoś mnie pilnuje, a teraz gdy zostałam sama na ulicy, trochę się przeraziłam. A jeśli ktoś będzie chciał mnie zabić, to może to teraz zrobić.
Co się ze mną stało? Przecież nigdy nie bałam się własnego cienia jak teraz.
Cieszyłam się kiedy wreszcie moje stopy przekroczyły próg szkoły i znalazłam się w zatłoczonym korytarzu. Jednak szybko sztywnieje, kiedy wszystkie oczy zostają skierowane na mnie.
Cholera! Mogłam przecież się domyślić, ze będę teraz głównym tematem. Jakiś czas temu przecież na mnie napadli i mnie pobili.
Szłam wolno po korytarzu, zaciągnęłam mocniej torbę na ramię i przypomniałam sobie słowa Liama za nim mnie wypuścili z domu: nikomu nic o nas nie mów. Jeśli pójdziesz na policję, to nic ci to nie da. Jesteśmy zawsze o krok przed nimi, a poza tym jeśli to zrobisz to narobisz sobie kłopotów i nie dożyjesz jutra.
Wzięłam to sobie bardzo do serca, więc nawet na nikogo nie spojrzałam. Uraczyłam tylko jednym spojrzeniem, jedną osobę -Harry.
Kiedy przechodził obok mnie posłał mi mordercze spojrzenie, więc się w sobie skuliłam. Czy on myślał, że od razu pobiegnę i się poskarżę. Bałam się o swoje życie, więc wolałam siedzieć cicho.
Pierwszą miałam literaturę, którą jakoś przeżyłam... później była matematyka, historia i jakieś przedmioty zawodowe. W ogólnie nie słuchałam. Moje myśli były dalej niż sala. Rozglądałam się po uczniach i zazdrościłam im normalnego życia, moje ostatnio było tak straszne...
Dzwonek... dzwonił, a ja dalej siedziałam ze spuszczoną głowa. Źle się z tym wszystkim czułam. Czy to teraz tak miło wyglądać? Wieczny strach przed wszystkim i wszystkimi?
Strach przed usypianiem i budzeniem się...
Strach przed uczuciami, które ostatnio zbyt mocno oplatają moje ciało... moje serce.
-Shanno, wszystko ok? -podskoczyłam, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Spojrzałam z przerażeniem na kobietę, która stała nade mną.
-tak, tak... przepraszam, zamyśliłam się -przybrałam najbardziej sztuczny uśmiech, jaki potrafiłam.
-możesz mi wszystko powiedzieć... -znieruchomiałam wkładając wszystkie swoje rzeczy do torby. Powiedzieć jej wszystko? Tak po prostu powiedzieć, że prawie od miesiąca mam do czynienia z przestępcami? Że każdy mój ruch śledzi „Joker”, który niby nie żyje.
A tak bardzo szanowany pan od zajęć informatycznych, jest seryjnym mordercą, którego śmieszy śmierć?
Tego chciała?!
-wiem, ale wszystko jest ok -wychodzę z sali zanim z moich ust padną słowa, których nie chciałam wypowiadać na głos.
Sprawdzam plan i o mało się nie przewracam. Właśnie miałam mieć zajęcia z Harrym. Jak ja niby wytrzymam tyle czasu razem z nim. Wszystko było łatwiejsze kiedy nie wiedziałam kim jest i czym się zajmuje.
Podchodzę do drzwi prowadzących na salę wykładową. Za nim jednak je otwieram, szybko się wykonuje znak krzyża. Nie jestem nadmiernie wierzącą osobą, ale mam nadzieję że Bóg mnie wesprze.
W sali siedzi już Hanna i macha do mnie. Trochę boję się konfrontacji z nią. Ostatnio przecież tak dużo się zdarzyło!!
Muszę jednak szybko zająć miejsce, bo do sali wchodzi książę Styles z dużym siniakiem na twarzy. Widać, że jest bardzo zły. Nie chcę aby skrócił mnie o głowę, więc szybko zajmuję miejsce obok przyjaciółki.
-matko, Shan... gdzieś ty była? -pyta z oburzeniem
-cześć -mruczę i wyciągam laptopa z torebki. Trochę się krzywię, bo musiałam pożyczyć go od chłopaków, bo mój został w domu.
-tylko tyle? Dzwoniłam do twojej mamy. Mówiła, że wyjechałaś... -na samą wzmiankę o mamie, moje ciało sztywnieje. Wczoraj jak tylko odzyskałam telefon, zadzwoniłam do niej.
A ona zaczęła na mnie wrzeszczeć, że ją zostawiłam i włóczę się z jakimiś koleżkami ojca. Słuchałam tego wszystkiego ze łzami w oczach. Nawet nie zapytała jak się czuję, czy ze mną wszystko w porządku. Nawet nie przyszło jej do głowy, aby mnie stamtąd zabrać.
-musiałam odpocząć... -próbowałam nie dać po sobie znać co tak naprawdę działo się w mojej głowie.
Harry siedział przy biurku i próbował podłączyć laptopa do „rzutnika”. Pewnie chciał nam pokazać zdjęcia z wakacji. Prawie nie parsknęłam śmiechem, jak wyobraziłam sobie go pokazującego zdjęcia zamordowanych przez niego osób. Już widziałam jego obojętną minę, kiedy mówi: zabiłem tego i tego... no i tego też.
Kręcąc głową włączyłam laptopa. Jak na złość coś wolno to robił.
-to chyba twoje -Hana podała mi jakąś żółtą kartkę. Spojrzałam na nią.
To laptop Louis'a, możesz pooglądać jego nagie fotki.
A i zmieniłem tapetę, bo miał tak nudną...
Niall
Spojrzałam zdenerwowana na wyświetlacz laptopa i o mało nie zapadłam się pod ziemię. Moje policzki nabrały pewnie koloru krwistej czerwieni. Spojrzałam na Hannę, która na moje szczęście patrzała na wginającego się Harrego a nie na to co robiłam.
Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie Louisa na tapecie. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Czy ktoś może wyglądać tak dobrze?
Louis na zdjęciu miał na sobie tylko wytarte jasne jeansy, które niebezpiecznie zwisały mu z bioder, do tego ciemne okulary. Cały obrazek dopełniał jego szeroki uśmiech.
Musiałam szybko włączyć cokolwiek, aby zasłonić ten obrazek.
Miałam ochotę zabić Nialla.
Tak w połowie zajęć złość mi przeszła, chciało mi się śmiać z tego wszystkiego i zastanawiałam się, czy Louis wie, że Niall pożyczył mi jego laptopa. Mam nadzieję, że wiedział... nie chciałam zginąć za głupi żart Nialla.
-Harry chyba ma na ciebie chrapkę -Hanna szepcze mi do ucha
-niby czemu?
-bo ciągle na ciebie patrzy -odrywam wzrok od monitora i patrzę w stronę Harrego, który naprawdę mi się przygląda. Mam ochotę pokazać mu środkowego palca. Nie wiem o co mu chodzi, ale teraz gdy o tym wiem... bardzo się peszę.
-jest twój -mamroczę i znowu wlepiam wzrok w monitor. Muszę zminimalizować obraz. Zapominam oczywiście o nieszczęsnej tapecie. Mój wzrok znowu pada na uśmiechniętą twarz Louisa i na jego usta, którymi mnie całował. Robi mi się gorąco.
-ej... to nie jest co ciacho z dyskoteki? -podskakuje, gdy słyszę głos Hanny tuż przy uchu.
Nie wiem co bym mogła jej powiedzieć... sorry Hanna, to ciacho zabija ludzi i ten laptop jest jego, bo obecnie z nim mieszkam, a zapomniałam dodać... to jest właśnie „Joker”.
Już mam zamiar otworzyć usta i jej odpowiedzieć, gdy nagle słyszę głos Styles'a.
-czy nudzi się pani, pani Vess?
-nie... -odpowiadam sztywno.
-no to proszę wziąć się do pracy...
Teraz już nie wytrzymuję i pokazuję mu środkowego palca. Udaje, że tego nie widzi, ale kręci głową.
Mam ochotę podbić mu oko z drugiej strony.
Hanna lekko szturcha mnie w ramię. Zaciskam mocno zęby. Nie chcę, aby Harry ponownie zwrócił mi uwagę.
-widziałaś jego siniaka? -Hanna szepcze prosto do mojego ucha. Kiwam dyskretnie głową -ponoć miał jakiś wypadek...
Parskam śmiechem, czym oczywiście zwracam na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. No przepraszam... jak ja niby miałam zareagować na samą wzmiankę o wypadku.
Tak Hanna, Harry miał wypadek... a raczej bliski kontakt z moją stopą...
Zaciskam usta, aby nie powiedzieć tego na głos. Kręcę głową i zabieram się za kończenie reklamy. Olewam totalnie wszystkich, włącznie z marudzącym Stylesem i dopytującą się o co chodzi -Hanną.
*
Po zajęciach nie mogę się pozbyć Hanny. Ze wszystkich sił chce mnie wyciągnąć na kawę. Nie wiem jak mam jej wytłumaczyć, że nie mogę. Boję się, że jeśli gdzieś z nią wyjdę, to stanie się jej jakaś krzywda... a poza tym musiałam wracać. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać w jaki szał wpadnie Louis jak nie wrócę na czas do domu.
Jeszcze była kwestia tego jak ja do niego dotrę. Harrego nigdzie nie widziałam. Mógł na mnie czekać za rogiem, ale najpierw musiałam się pozbyć Hanny.
-podwieźć panie? -Harry zatrzymuje się tuż obok nas. Moja przyjaciółka nawet nie pyta mnie o zdanie, tylko wskakuje na miejsce obok Harrego. Ja leniwie otwieram tylne drzwi i tak musiał na mnie poczekać. Podwiezienie zaproponował pewnie tylko dlatego, że chciał mnie uwolnić od dziewczyny. No albo chciał się przespać z dziewczyną i chciał pozbyć się mnie.
-może byś umówił się z Shanną... -z zamyślenia wyrywa mnie głos Hanny -ona nigdzie nie wychodzi...
-niby dlaczego myślisz, że chcę się z nią umówić? -zimny nóż wbija mi się w plecy. Obojętność w tonie Harrego prawie doprowadza mnie do płaczu. Muszę zacisnąć usta i odchylić głowę do tyłu, aby żadna niepożądana łza nie wydostała się z moich oczu.
-patrzałeś się na nią całe zajęcia... -znowu na nich spoglądam. Hanna trzyma dłoń na nodze Harrego. W ogóle nie kryje się z tym co robi.
-poważnie? -chłopak zaczyna się śmiać i podnosi wzrok na lusterko i wtedy nasze spojrzenia się krzyżują. Jego wzrok w jednej sekundzie zmienia się na bardziej delikatniejszy. Tak jakby zrobiło mu się mnie żal. -patrzałem na nią, bo mój przyjaciel kazał mieć na nią oko.
Hanna patrzy na niego z otwartymi ustami, a później jej wzrok ląduje na mnie.
-nie wiedziałaś, że Shanna spotyka się z moim przyjacielem? -pyta tak jakby był naprawdę zdziwiony... ale to ja jestem najbardziej jednak zdziwiona.
-to ten gościu z baru... Liam?
Harry kręci głową, a ja się im przyglądam. Zachowują się tak jakby mnie tu nie było.
-ten gościu z imprezy... Shanna ma go na tapecie... -chłopak spogląda na nią i kiwa ręką aby kontynuowała -brunet z tatuażem na piersi.
Akurat zatrzymujemy się pod domem Hanny. Harty odwraca się do mnie i z uśmiechem mnie pyta.
-masz Tommo na tapecie? -wygląda na trochę zadziwionego, ale po jego głosie można poznać, że nieźle się bawi.

-to wina Niall -szepczę.

4 komentarze:

  1. Ale fajnie. Shanna w końcu wychodzi do ludzi.
    Super rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :D
      zapraszam w czwartek na kolejny :D

      Usuń
  2. BomBa! Tapeta na laptopie mnie rozwaliła najbardziej.Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:))
      cieszę się, że Ci się podoba:)))
      no to do czwartku ;*

      Usuń