Nie ma takiej osoby na świecie, która by mi Ciebie zastąpiła.
Był nowy dzień.
Wczoraj do domu wróciliśmy późnym
wieczorem. Harry prowadził jak wariat. Myślałam, że nas pozabija,
ale byłam chyba tylko jedną osobą która tak myślała. Liam
siedział z przodu rozmawiając ciągle z Harrym, a Louis siedział
tuż obok mnie z głową przyklejoną do szyby. Spokojnie sobie spał,
tylko ja siedziałam jak na szpilkach i modliłam się o swoje życie.
To nic nowego, przecież... codziennie się modlę o swoje życie.
Louis nie odzywał się w ogóle do
mnie od wczorajszego ranka. Powinnam być na niego zła, bo ja tak
zareagowałam na stres, który mi zafundował... a on to wykorzystał.
Teraz jednak ponownie siedzę ponownie
w samochodzie z Harrym. Odwoził mnie na uczelnie, bo sam musiał też
iść do pracy. Patrzałam ukradkiem na jego siniaka i lekko się
skrzywiłam. Musiałam go porządnie kopnąć skoro tak wyglądał.
Czułam się winna tej całej sytuacji, ale z drugiej strony chciało
mi się z niego śmiać. Chyba się od nich zaraziłam tą
obojętnością na ból innych.
Jeszcze jakiś czas temu o mało nie
umarłam kiedy zobaczyłam jak jeden z nich podcina gardło jakiemuś
facetowi, a później Louis bez żadnych skrupułów zabija kogoś
innego.
To było straszne, moje życie było
straszne. Ktoś mnie ścigał i chciał zabić... a oni.
-wysiadaj... -podskakuje na dźwięk
głosu Harrego. Patrzę na niego przerażona, a później na okolicę.
Byliśmy ulice od uczelni. -nie mogą widzieć nas razem. Poczekam,
aż dojdziesz do szkoły. Idź..
Otwieram drzwi auta i wysiadam.
Rozglądam się w około. Przez ostanie dni przyzwyczaiłam się, że
ktoś mnie pilnuje, a teraz gdy zostałam sama na ulicy, trochę się
przeraziłam. A jeśli ktoś będzie chciał mnie zabić, to może to
teraz zrobić.
Co się ze mną stało? Przecież nigdy
nie bałam się własnego cienia jak teraz.
Cieszyłam się kiedy wreszcie moje
stopy przekroczyły próg szkoły i znalazłam się w zatłoczonym
korytarzu. Jednak szybko sztywnieje, kiedy wszystkie oczy zostają
skierowane na mnie.
Cholera! Mogłam przecież się
domyślić, ze będę teraz głównym tematem. Jakiś czas temu
przecież na mnie napadli i mnie pobili.
Szłam wolno po korytarzu, zaciągnęłam
mocniej torbę na ramię i przypomniałam sobie słowa Liama za nim
mnie wypuścili z domu: nikomu nic o nas nie mów. Jeśli
pójdziesz na policję, to nic ci to nie da. Jesteśmy zawsze o krok
przed nimi, a poza tym jeśli to zrobisz to narobisz sobie kłopotów
i nie dożyjesz jutra.
Wzięłam to sobie
bardzo do serca, więc nawet na nikogo nie spojrzałam. Uraczyłam
tylko jednym spojrzeniem, jedną osobę -Harry.
Kiedy przechodził
obok mnie posłał mi mordercze spojrzenie, więc się w sobie
skuliłam. Czy on myślał, że od razu pobiegnę i się poskarżę.
Bałam się o swoje życie, więc wolałam siedzieć cicho.
Pierwszą miałam
literaturę, którą jakoś przeżyłam... później była
matematyka, historia i jakieś przedmioty zawodowe. W ogólnie nie
słuchałam. Moje myśli były dalej niż sala. Rozglądałam się po
uczniach i zazdrościłam im normalnego życia, moje ostatnio było
tak straszne...
Dzwonek... dzwonił,
a ja dalej siedziałam ze spuszczoną głowa. Źle się z tym
wszystkim czułam. Czy to teraz tak miło wyglądać? Wieczny strach
przed wszystkim i wszystkimi?
Strach przed
usypianiem i budzeniem się...
Strach przed
uczuciami, które ostatnio zbyt mocno oplatają moje ciało... moje
serce.
-Shanno, wszystko
ok? -podskoczyłam, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Spojrzałam
z przerażeniem na kobietę, która stała nade mną.
-tak, tak...
przepraszam, zamyśliłam się -przybrałam najbardziej sztuczny
uśmiech, jaki potrafiłam.
-możesz mi
wszystko powiedzieć... -znieruchomiałam wkładając wszystkie swoje
rzeczy do torby. Powiedzieć jej wszystko? Tak po prostu powiedzieć,
że prawie od miesiąca mam do czynienia z przestępcami? Że każdy
mój ruch śledzi „Joker”, który niby nie żyje.
A tak bardzo
szanowany pan od zajęć informatycznych, jest seryjnym mordercą,
którego śmieszy śmierć?
Tego chciała?!
-wiem, ale wszystko
jest ok -wychodzę z sali zanim z moich ust padną słowa, których
nie chciałam wypowiadać na głos.
Sprawdzam plan i o
mało się nie przewracam. Właśnie miałam mieć zajęcia z Harrym.
Jak ja niby wytrzymam tyle czasu razem z nim. Wszystko było
łatwiejsze kiedy nie wiedziałam kim jest i czym się zajmuje.
Podchodzę do drzwi
prowadzących na salę wykładową. Za nim jednak je otwieram, szybko
się wykonuje znak krzyża. Nie jestem nadmiernie wierzącą osobą,
ale mam nadzieję że Bóg mnie wesprze.
W sali siedzi już
Hanna i macha do mnie. Trochę boję się konfrontacji z nią.
Ostatnio przecież tak dużo się zdarzyło!!
Muszę jednak
szybko zająć miejsce, bo do sali wchodzi książę Styles z dużym
siniakiem na twarzy. Widać, że jest bardzo zły. Nie chcę aby
skrócił mnie o głowę, więc szybko zajmuję miejsce obok
przyjaciółki.
-matko, Shan...
gdzieś ty była? -pyta z oburzeniem
-cześć -mruczę i
wyciągam laptopa z torebki. Trochę się krzywię, bo musiałam
pożyczyć go od chłopaków, bo mój został w domu.
-tylko tyle?
Dzwoniłam do twojej mamy. Mówiła, że wyjechałaś... -na samą
wzmiankę o mamie, moje ciało sztywnieje. Wczoraj jak tylko
odzyskałam telefon, zadzwoniłam do niej.
A ona zaczęła na
mnie wrzeszczeć, że ją zostawiłam i włóczę się z jakimiś
koleżkami ojca. Słuchałam tego wszystkiego ze łzami w oczach.
Nawet nie zapytała jak się czuję, czy ze mną wszystko w porządku.
Nawet nie przyszło jej do głowy, aby mnie stamtąd zabrać.
-musiałam
odpocząć... -próbowałam nie dać po sobie znać co tak naprawdę
działo się w mojej głowie.
Harry siedział
przy biurku i próbował podłączyć laptopa do „rzutnika”.
Pewnie chciał nam pokazać zdjęcia z wakacji. Prawie nie parsknęłam
śmiechem, jak wyobraziłam sobie go pokazującego zdjęcia
zamordowanych przez niego osób. Już widziałam jego obojętną
minę, kiedy mówi: zabiłem tego i tego... no i tego też.
Kręcąc głową
włączyłam laptopa. Jak na złość coś wolno to robił.
-to chyba twoje
-Hana podała mi jakąś żółtą kartkę. Spojrzałam na nią.
To laptop Louis'a, możesz pooglądać
jego nagie fotki.
A i zmieniłem tapetę, bo miał tak
nudną...
Niall
Spojrzałam
zdenerwowana na wyświetlacz laptopa i o mało nie zapadłam się pod
ziemię. Moje policzki nabrały pewnie koloru krwistej czerwieni.
Spojrzałam na Hannę, która na moje szczęście patrzała na
wginającego się Harrego a nie na to co robiłam.
Spojrzałam jeszcze
raz na zdjęcie Louisa na tapecie. Zrobiło mi się jeszcze bardziej
gorąco. Czy ktoś może wyglądać tak dobrze?
Louis na zdjęciu
miał na sobie tylko wytarte jasne jeansy, które niebezpiecznie
zwisały mu z bioder, do tego ciemne okulary. Cały obrazek dopełniał
jego szeroki uśmiech.
Musiałam szybko
włączyć cokolwiek, aby zasłonić ten obrazek.
Miałam ochotę
zabić Nialla.
Tak w połowie
zajęć złość mi przeszła, chciało mi się śmiać z tego
wszystkiego i zastanawiałam się, czy Louis wie, że Niall pożyczył
mi jego laptopa. Mam nadzieję, że wiedział... nie chciałam zginąć
za głupi żart Nialla.
-Harry chyba ma na
ciebie chrapkę -Hanna szepcze mi do ucha
-niby czemu?
-bo ciągle na
ciebie patrzy -odrywam wzrok od monitora i patrzę w stronę Harrego,
który naprawdę mi się przygląda. Mam ochotę pokazać mu
środkowego palca. Nie wiem o co mu chodzi, ale teraz gdy o tym
wiem... bardzo się peszę.
-jest twój
-mamroczę i znowu wlepiam wzrok w monitor. Muszę zminimalizować
obraz. Zapominam oczywiście o nieszczęsnej tapecie. Mój wzrok
znowu pada na uśmiechniętą twarz Louisa i na jego usta, którymi
mnie całował. Robi mi się gorąco.
-ej... to nie jest
co ciacho z dyskoteki? -podskakuje, gdy słyszę głos Hanny tuż
przy uchu.
Nie wiem co bym
mogła jej powiedzieć... sorry Hanna, to ciacho zabija ludzi i ten
laptop jest jego, bo obecnie z nim mieszkam, a zapomniałam dodać...
to jest właśnie „Joker”.
Już mam zamiar
otworzyć usta i jej odpowiedzieć, gdy nagle słyszę głos
Styles'a.
-czy nudzi się
pani, pani Vess?
-nie... -odpowiadam
sztywno.
-no to proszę
wziąć się do pracy...
Teraz już nie
wytrzymuję i pokazuję mu środkowego palca. Udaje, że tego nie
widzi, ale kręci głową.
Mam ochotę podbić
mu oko z drugiej strony.
Hanna lekko
szturcha mnie w ramię. Zaciskam mocno zęby. Nie chcę, aby Harry
ponownie zwrócił mi uwagę.
-widziałaś jego
siniaka? -Hanna szepcze prosto do mojego ucha. Kiwam dyskretnie głową
-ponoć miał jakiś wypadek...
Parskam śmiechem,
czym oczywiście zwracam na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.
No przepraszam... jak ja niby miałam zareagować na samą wzmiankę
o wypadku.
Tak Hanna, Harry miał wypadek... a
raczej bliski kontakt z moją stopą...
Zaciskam usta, aby
nie powiedzieć tego na głos. Kręcę głową i zabieram się za
kończenie reklamy. Olewam totalnie wszystkich, włącznie z
marudzącym Stylesem i dopytującą się o co chodzi -Hanną.
*
Po zajęciach nie
mogę się pozbyć Hanny. Ze wszystkich sił chce mnie wyciągnąć
na kawę. Nie wiem jak mam jej wytłumaczyć, że nie mogę. Boję
się, że jeśli gdzieś z nią wyjdę, to stanie się jej jakaś
krzywda... a poza tym musiałam wracać. Nawet nie chciałam sobie
wyobrażać w jaki szał wpadnie Louis jak nie wrócę na czas do
domu.
Jeszcze była
kwestia tego jak ja do niego dotrę. Harrego nigdzie nie widziałam.
Mógł na mnie czekać za rogiem, ale najpierw musiałam się pozbyć
Hanny.
-podwieźć panie?
-Harry zatrzymuje się tuż obok nas. Moja przyjaciółka nawet nie
pyta mnie o zdanie, tylko wskakuje na miejsce obok Harrego. Ja
leniwie otwieram tylne drzwi i tak musiał na mnie poczekać.
Podwiezienie zaproponował pewnie tylko dlatego, że chciał mnie
uwolnić od dziewczyny. No albo chciał się przespać z dziewczyną
i chciał pozbyć się mnie.
-może byś umówił
się z Shanną... -z zamyślenia wyrywa mnie głos Hanny -ona nigdzie
nie wychodzi...
-niby dlaczego
myślisz, że chcę się z nią umówić? -zimny nóż wbija mi się
w plecy. Obojętność w tonie Harrego prawie doprowadza mnie do
płaczu. Muszę zacisnąć usta i odchylić głowę do tyłu, aby
żadna niepożądana łza nie wydostała się z moich oczu.
-patrzałeś się
na nią całe zajęcia... -znowu na nich spoglądam. Hanna trzyma
dłoń na nodze Harrego. W ogóle nie kryje się z tym co robi.
-poważnie?
-chłopak zaczyna się śmiać i podnosi wzrok na lusterko i wtedy
nasze spojrzenia się krzyżują. Jego wzrok w jednej sekundzie
zmienia się na bardziej delikatniejszy. Tak jakby zrobiło mu się
mnie żal. -patrzałem na nią, bo mój przyjaciel kazał mieć na
nią oko.
Hanna patrzy na
niego z otwartymi ustami, a później jej wzrok ląduje na mnie.
-nie wiedziałaś,
że Shanna spotyka się z moim przyjacielem? -pyta tak jakby był
naprawdę zdziwiony... ale to ja jestem najbardziej jednak zdziwiona.
-to ten gościu z
baru... Liam?
Harry kręci głową,
a ja się im przyglądam. Zachowują się tak jakby mnie tu nie było.
-ten gościu z
imprezy... Shanna ma go na tapecie... -chłopak spogląda na nią i
kiwa ręką aby kontynuowała -brunet z tatuażem na piersi.
Akurat zatrzymujemy
się pod domem Hanny. Harty odwraca się do mnie i z uśmiechem mnie
pyta.
-masz Tommo na
tapecie? -wygląda na trochę zadziwionego, ale po jego głosie można
poznać, że nieźle się bawi.
-to wina Niall
-szepczę.
Ale fajnie. Shanna w końcu wychodzi do ludzi.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!
dzięki :D
Usuńzapraszam w czwartek na kolejny :D
BomBa! Tapeta na laptopie mnie rozwaliła najbardziej.Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńDzięki:))
Usuńcieszę się, że Ci się podoba:)))
no to do czwartku ;*