Jeśli mnie opuścisz... zabierzesz ze sobą cały mój świat.
Nigdy nie pomyślałbym, że będę
kiedyś taki słaby. Przez myśl mi nie przeszło, że nie będę
mógł podjąć żadnej racjonalnej decyzji.
Nie potrafię nawet ułożyć listy „za
i przeciw”. Jestem słaby. Tak ja Louis Joker Tomlinson jestem tak
słaby, że nie potrafię sobie poradzić z małą istotą.
Czy to naprawdę jestem ja?
Czy ja martwiłem się kiedykolwiek o
jakąś istotę?
Czy kiedykolwiek siedziałem całą noc
bez snu, tylko dlatego, że martwiłem się o jakąś kobietę... bo
chciałem być przy niej kiedy się obudzi?
Czy po tych dwóch latach siedzenia w
zamknięciu, coś się we mnie zmieniło?
Czy po prostu temu wszystkiemu była
winna ta mała osóbką, która teraz leżała bezwładnie na moim
łóżku...
Przedzierała się przez te wszystkie
mury i tarcze, które postawiłem wokoło siebie, aby dotrzeć w to
miejsce, gdzie prawdopodobnie znajduje się moje serce. Przez nią
czułem się nagi, obdarty ze wszystkich masek, które nosiłem.
Czułem, że jeśli na mnie spojrzy... to przejrzy mnie na wylot.
Przez nią czułem się jakbym był
bipolarny.
Uderzyłem głową parę razy o ścianę,
o którą byłem oparty. Musiałem jak najszybciej doprowadzić
sprawę do końca i po prostu zniknąć. Po prostu zniknąć z jej
życia i tylko raz w miesiącu o sobie przypominać, kiedy czek z
moim podpisem wyląduje w jej dłoniach.
Chciałem zniknąć na dobre, tak żeby
nikt już o mnie nie usłyszał.
Czas Jokera powoli dobiegał końca,
byłem już praktycznie na półmetku. Dążyłem do nieuniknionego
końca.
Moje przemyślenia przerwała
przychodząca wiadomość na mój telefon. Przestraszony, ze
dziewczyna obudzi się, szybko ją odebrałem.
Niall: gdzie wy jesteście?!!!
Ja: mała obsuwka w czasie. Będziemy
wieczorem, wszystko Ci opowiemy. Pilnuj się.
Odłożyłem telefon i dokładnie
przyjrzałem się śpiącej dziewczynie. Była dla mnie groźna. Była
jak dzikie plącze oplatające się wokół drzewa.
Owinęła się wokół mojego serca i
powili zaczęła je ściskać. Byłem pewny, że jeśli nic z tym nie
zrobię, to przepadnę.
Usłyszałem cichy jęk, automatycznie
wstałem na nogi. Shanna powoli otworzyła oczy, a ja cieszyłem się,
że Liam niczego nie pomylił u dziewczyna nie wpadła w jakąś
śpiączkę... nie przeżyłbym tego...
i teraz już wiedziałem, że wpadłem
niżej niż myślałem.
-Shanno... -podszedłem do niej powoli,
a dziewczyna jak na komendę wcisnęła się w róg łóżka ze
strachem w oczach. Uwielbiałem strach w oczach ludzi, działał na
mnie jak narkotyk... którego chciałem więcej i więcej, ale jej
strach ściskał mi gardło.
To ja powinienem się jej bać nie na
odwrót.
-Shanno -wyciągnąłem do niej dłoń,
a dziewczyna jeszcze bardziej się skuliła. Westchnąłem głośno i
pokręciłem głową. -posłuchaj mnie, wiem że się boisz. To
jest... ok, też bym się bał. Nie powinnaś widzieć tego co
wczoraj widziałaś, ale... -zamknąłem oczy i policzyłem do
dziesięciu, musiałem się uspokoić. Chciałem powiedzieć jej coś,
czego jeszcze nikomu nie mówiłem -zabijam ludzi, robiłem to na co
dzień bez wiele lat. Nie znam nawet przybliżonej liczy moich
ofiar... bo jestem kim jestem, nie zmienię tego. Zabiłem tego
człowieka, bo...
-przecież on mógł mieć rodzinę
-usłyszałem jej delikatny szept. Usiadłem na podłodze, tam gdzie
stałem.
-każdy ma rodzinę, Shanno i właśnie
o to w tym wszystkim chodzi. -spojrzałem na nią, w dalszym czasie
patrzała na mnie ze strachem- Dawno temu skończyła się bajka i
wkroczyłaś w świat koszmarów. W tym świecie eliminujesz, albo
jesteś eliminowany. Jeśli zawaham się choć na nanosekundę, nie
przeżyję tego. -rozwiązałem buty, ściągnąłem je i rzuciłem
je w kąt -on przystawił nóż Harremu do gardła, jakby mnie tam
nie było... jakbym nie wyszedł. Nie mogłem się wahać. On tu
przyjechał tylko w jednym celu, aby nas zabić. Został tu
przysłany, bo dałem znać, że żyję. -westchnąłem -musisz mi
zaufać, bo inaczej nie przeżyjemy tego. Musisz być na to gotowa...
jeśli ktoś będzie chciał cię skrzywdzić... żaden z nas nawet
się nie zawaha, a na pewno nie pomyśli, czy ten ktoś ma rodzinę.
Chcemy cię chronić i obiecuję ci, że jak już zakończymy to
wszystko zniknę z twojego życia. Będę tylko złym wspomnieniem,
niepotrzebnym snem. -spojrzałem prosto w jej oczy -zrobię wszystko
aby ochronić moją rodzinę, a ty do niej należysz -ostatnie słowa
wypowiedziałem trochę ciszej -a ty masz wybór, albo jakoś
próbujesz funkcjonować między nami, albo znajdę ci jakieś
zaciszne miejsce i będziesz tam siedzieć do końca sprawy.
Wstaję, wystawiam dłoń w jej
kierunku i czekam. Widzę jak jest przerażona i obawiam się, że
moja mowa nic nie pomogła. Dziewczyna zaciska mocno powieki i
wyciąga przed siebie rękę. Podchodzę do niej i łapię jaj dłoń.
Jednym ruchem wyciągam ją z łóżka, za nim się nie rozmyśli.
Lądujemy przez to oboje na podłodze.
Po moim ciele przechodzi nieprzyjemny
ból, kiedy kolano Shanny ląduje dokładnie na moim kroczu.
-chyba umarłem -jęczę. Delikatnie ją
z siebie ściągam i zginam się w pół, a moje dłonie lądują na
silnie pulsującym miejscu -pozbawiłaś mnie teraz możliwości
posiadania dzieci -myślę, że w owej sytuacji potrzebować będę
trochę lodu, albo czegoś takiego. Nigdy w tak silny sposób nie
dostałem po kroczu.
-wyświadczyłam tym dzieciom
przysługę.. -słyszę jej cichy szept. Patrzę na nią z szeroko
otwartymi oczami. Dziewczyna szybko zakrywa swoje usta.
Prawdopodobnie nie wiedziała, że powiedziała to na głos.
Chce mi się z niej śmiać, mimo bólu
przekręcam się i jednym szybkim ruchem znajduję się nad nią.
Patrzy na mnie z szeroko otwartymi a ja nie byłbym sobą jakbym nie
zrobił czegoś... głupiego?
Nachylam się nad jej twarzą. Moje
usta znajdują się praktycznie milimetr od jej.
-zapewniam cię, że ON działa bardzo
dobrze, jeśli chcesz to możemy sprawdzić... -wiem, że nie
powinienem mówić takich rzeczy po tym co działo się wczoraj, ale
mój mózg przy tej dziewczynie nie pracuje.
-was nie można zostawić nawet na pięć
minut -mój wzrok pada na drzwi, w których stoi Harry i przygląda
nam się zaciekawiony. Jego siniak po prawej stronie twarzy zrobił
się fioletowy. Skrzywiłem się trochę. Z tej „bitwy” z Shanną
tylko Liam wyszedł cało.
Ten idiota wolał się tylko przyglądać
temu jak z Harrym próbujemy złapać dziewczynę. No bo po co
pomagać? Najlepiej przyjść na gotowe!!
-Hazz, zobacz czy cię nie ma za
drzwiami -odparłem nie schodząc z dziewczyny. Szczerze? Nie czułem
się skrępowany, a moi „przyjaciele” i tak spekulowali na nas
temat, więc czemu nie dać im kolejnego tematu? -przeszkadzasz nam.
Właśnie rozmawialiśmy na temat mojego działającego sprzętu
-uśmiechnąłem się szeroko.
-przerażasz mnie kiedy tak się
uśmiechasz -mówi kiedy wychodzi, a ja poważnieje. Patrzę na
Shannę i wstaję z niej szybko. Odchodzę od niej na bezpieczną
odległość i zaciskam usta. Dziewczyna w ogóle na mnie nie patrzy
i bardzo dobrze. Przy niej traciłem kontakt ze światem i z tym co
jest odpowiednie a co nie. To co robiłem nie było na pewno
odpowiednie. Dziewczyna była córką mojego przyjaciela i nie
powinienem jej nawet dotykać.
Ściągnąłem trochę spodnie ku
dołowi. Krocze jeszcze mi trochę pulsuje, a spodnie obciskają mi
to co u faceta najważniejsze.
Założyłem buty i podszedłem do
Shanny, która w dalszym czasie leżała w tym samym miejscu, w
którym ją zostawiłem. Zasłaniała twarz dłońmi.
-nie wiem jak to robisz, ale odwracasz
moją uwagę od wszystkiego... -muszę się nachylić nad nią, abym
usłyszał co mówiła. Odrywam jej dłonie od twarzy i patrzę na
nią. Jest cała czerwona.
-musisz utrzymać dystans... jestem już
za stary na zabawy, a nie potrafię.. -no właśnie nie potrafię,
przyciskam swoje usta do jej i nawet nie wiem jak, ale znowu znajduję
się na niej, a ona dyszy mi w usta. Czuję jak wali jej serce, o
swoim nie będę lepiej wspominał. Wystarczył jeden pocałunek a
czułem się jakbym przebiegł porządny maraton. Brakowało mi
powietrza w płucach, mięśnie naprężały się i rozluźniały.
Moje spodnie robiły się coraz ciaśniejsze i to było bardzo złe.
-uderz mnie -szepnąłem w jej usta
-uderza mnie za nim zrobię coś... -nie jest mi dane dokończyć.
Jakieś silne ramiona odciągają mnie od niej.
-dałem wam pięć minut, więc...
-ciężki głos Harrego rozchodzi się po całym pokoju. Od razu
przytomnieje -teraz czas jechać... -patrzę ostatni raz na
dziewczynę i wychodzę z pokoju. Po drodze na dół uderzam z całej
siły w lustro, które rozbija się na milion kawałków. Byłem
sfrustrowany!
Jutro pewnie będę miał kaca
moralnego i nie będę mógł spojrzeć wszystkim w oczy.
***
Kilka słów :)
Jak ktoś czyta inne moje opowiadania to już powinien wiedzieć, że robię sobie niedługo urlop. Dokańczam zaczęte opowiadania i robię sobie krótką przerwę :)
Zostałam teraz tylko z Love therapy i z Jokerem... więc moim mili Joker bd ukazywał się częściej niż raz w tygodniu, wskoczy on na miejsce Over a Precipice.
Teraz rozdziały powinny ukazywać się w poniedziałki i we czwartki. Nie gwarantuję oczywiście, że bd na czas.
Chciałam zacząć już od tego tygodnia, ale się rozchorowałam :/ więc chyba odpuszczę sobie w tym tygodniu. ogólnie z całego serca przepraszam was za jakość tego rozdziału -,- gorączka przy pisaniu w ogóle nie pomaga :/
Od przyszłego tygodnia zapraszam na dwa rozdziały tygodniowo.
Dziękuję, że mnie czytacie ;*
Więcej Jokera? O matko!!! Tak !!! Kocham to! Tak bardzo to kocham, bardziej kocham Ciebie za tak świetne opowiadanie, jeejku, tak sie ciesze że szok *.* a rodzial.... Idealny, jak zawsze. Pozdrawiam i zycze weny :**
OdpowiedzUsuń- Blue
Dziękuję Ci bardzo kochana :*
UsuńZrąbiste tylko tyle można o tym powiedzieć.Bardzo się cieszę że Joker będzie teraz częściej*^^*
OdpowiedzUsuńPS.Zdrowiej szybko.^_~
Dziękuję:*
UsuńTak!! Jestem za <3
OdpowiedzUsuńNormalnie kocham to opowiadanie
Zdrowia ;)