Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej
Czuję na swojej szyi zimne dłonie,
które z każdym moim oddechem zaciskają się coraz mocniej. Nie
mogę oddychać, nie mogę krzyczeć. Jestem sama ze swoim
położeniem. Wiem, że osoba siedząca na mnie ma zamiar pozbawić
mnie życia. Dłonie napastnika jednak rozluźniają chwyt. Mogę
oddychać... chcę krzyczeć, ale wtedy dostaję prawdopodobnie z
pięści w twarz. Ból jest praktycznie nie do zniesienia. Kiedy
dostaję w brzuch, zaczynam krzyczeć z bólu.
Krzyczę przez łzy... wołam boleśnie
o pomoc, jednak wiem, że nikt nie przybędzie. Nikt mnie nie
uratuje.
Wtedy czuję jak coś podciąga mnie do
góry i zamyka szczelnie w ramionach. Jak przez mgłę słyszę
„Shanno... „
Jestem spanikowana, zaczynam odpychać
od siebie napastnika. Mam wolne ręce, więc z całych sił zaczynam
uderzać nimi, gdzie popadnie. Napastnik jednak jest silniejszy ode
mnie, odwraca mnie do siebie plecami i zamyka w żelaznym uchwycie.
Unieruchamia moje ręce. Przyciska mnie mocno do swojej klatki
piersiowej.
-Shanno... -czuję jego zapach -to
tylko sen... -słyszę tuż obok swojego ucha -uspokój się...
Sztywnieje i nie wiem co się dzieje.
Otwieram powieki, które cały czas zaciskałam. Znajduję się w
pokoju, w którym zasnęłam. Nikt nie chciał mnie udusić, a w
ramionach trzymał mnie Louis... nie, nie... w ramionach trzymał
mnie „Joker”... zabójca i to on... on...
Chcę się wyrwać z jego ramion, ale
drzwi pokoju znowu się otwierają i ktoś przez nie wbiega. Louis
wyciąga mnie z łóżka. Krzyczę, kiedy słyszę huk.
Macham nogami i krzyczę jak opętana.
-o cholera... -słyszę przytłumiony
głos, a później ląduję na ziemi. Jestem zdezorientowana, nie
wiem co się dzieje.
-debilu, chciałeś mnie zabić?
-patrzę w stronę skąd dobiegają te słowa. Louis stoi przed
Harrym, wyrywa mu broń -pozabijasz nas kiedyś -teraz jego głos
brzmi bardziej spokojnie i ku mojemu zdziwieniu zaczyna się śmiać.
Odwraca się w moją stronę i widzę
na jego twarzy szeroki uśmiech. Ten uśmiech jest przerażający,
zaczynam cofać się do tyłu. Czułam, że to jakieś Deja vu, tylko
tym razem ON miał tylko na sobie spodnie od piżamy i jego wszystkie
tatuaże były widoczne.
Wiecie co jest najlepszym lekiem na
zapomnienie o koszmarze? Widzieć go realnie!
-przestraszyłeś ją -mówi w stronę
Harrego. Jakbym mogła z siebie wydusić choć jedno słowa,
zaprzeczyłabym temu. To nie Harry mnie przerażał, a ON. I nie...
nie z powodu strachu nie mogłam mówić, a raczej przez to co miałam
przed oczami.
Dlaczego ON musiał być taki... taki
cudowny!! Boże nie, nie myśl tak... nie myśl... on zabija ludzi.
Traktuje wszystkich jak tarczę na strzelnicy. Przecież widziałam
zdjęcia niektórych ciał. Powinnam teraz czuć do niego wstręt,
obrzydzenie... nie powinnam czuć tego przyciągania.
Zaciskam mocno powieki i liczę do
dziesięciu. Muszę się opanować... może nie zabił mojego ojca,
ale...
-wstań... -otwieram oczy i patrzę ze
zdziwieniem na dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Nawet nie
wiedziałam, kiedy do mnie podszedł. Niepewnie podałam mu swoją
dłoń. Cholera! Zachowywałam się dziwnie. Powinnam wiać, krzyczeć
i robić to wszystko co robiłby inne dziewczyny w moim położeniu.
Nie powinnam pozwolić mu na podniesienie mnie, nie powinnam patrzeć
na to wybrzuszenie w jego spodniach... nie powinnam chcieć mu
zaufać... znałam go od dwóch dni, a zachowywałam się jakby był
moim dobrym znajomym.
Nie wiem co robiłam, ale robiłam
wszystko źle.
Nawet nie zauważam, że patrzę ciągle
na jego krocze. Podnoszę wzrok na Louis, który ciągle trzyma mnie
za dłoń. Uśmiecha się do mnie głupio i patrzy na moją dłoń,
później na swoje krocze i na łóżko.
Moja wyobraźnia podsuwa mi dziwne
obrazy i zamiast puścić jego dłoń i wiać gdzie pieprz rośnie,
ja wzmacniam uścisk. To była wszystko wina tego stresu i szoku,
który przeżyłam.
Louis uśmiecha się szeroko i
przyciąga mnie do siebie, stykamy się ciałami. Czuję jego zapach
i ciepło bijące od niego. Boże...
-przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy
-wtedy puszcza moją dłoń i odsuwa się. Widzę, że jest
zażenowany swoją reakcją.
*
Droga jest długa, nie wiem gdzie
jedziemy i chyba nie chcę wiedzieć. Rozglądam się tylko po
znikającym za nami krajobrazie.
Louis siedzi z przodu obok Liama i
czyta gazetę, obok mnie śpi Niall. Z radia leci jakaś dziwna
muzyka do której śpiewa Liam. Cieszyłam się, że jechał z nami.
Ufałam mu i tylko mógł zapobiec temu, żebym czasem nie
zwariowała.
-ile jeszcze zostało do tego zajazdu?
-Louis odkłada gazetę i patrzy na Liama.
-według Harrego... jeszcze godzina
jazdy. -słowa Liama wywołują u Louisa zniecierpliwienie. Mężczyzna
jęczy i znowu zagłębia się w gazecie. Widzę, że jednak jej nie
czyta... tylko obojętnie przewraca strony. Ostatecznie zły ściska
gazetę i rzuca nią w śpiącego Nialla, który strzepuję ją z
siebie i śpi dalej.
Ich zachowanie było tak dziwne, że
nie mogłam z siebie wydusić nawet jednego słowa. Siedziałam w
aucie z trzema mordercami, którzy zachowywali się jak małe dzieci.
Czy to na pewno o nich rozpisywały się wszystkie gazety świata?!
Czy to na pewno, tego Jokera bał się cała Wielka Brytania?
Przecież to nie był nawet w jednej dziesiątej ten człowiek!!
Choć nie, raz widziałam jego
prawdziwą twarz... wtedy gdy do mnie strzelał. Nawet nikt nie mógł
sobie wyobrazić co czułam jak kula wymierzona we mnie przeleciała
z świstem tuż obok mojej głowy, aby zakończyć bieg w drzwiach o
które byłam oparta. O kolejnych nawet nie myślałam. Cały czas
słyszałam wystrzały, nawet teraz...
oparłam głowę o szybę i modliłam
się, aby to wszystko się szybko skończyło. Nawet nie wiem kiedy
usnęłam.
Budzi mnie lekkie szturchnięcie, choć
nie jestem pewna czy się już obudziłam. Czuję się jakbym
dryfowała między snem a jawą.
-Shanno... -otwieram oczy i widzę
przed sobą rozmazaną postać Liama.
-Liam??
-nie słodki książę -odpada z
wyraźną irytacją. Rozbudzam się od razu. Myślałam, że jest dla
mnie przyjazny i mnie lubi, ale jak widać myliłam się... jak
zawsze. -przepraszam -szepcze -jest już późno, a ja jestem
zmęczony.
Kiwam głową na zgodę, choć pewnie
nie powinnam tego robić. Nie powinnam w ogóle mu ufać. Nikomu nie
powinnam ufać!
Wchodzę chwiejnym krokiem za Liamem do
holu. Tuż przed recepcją stoi Louis i Niall, ten pierwszy stoi
oparty o ladę i wpatruje się w starszą kobietę. Podchodzimy
bliżej i słyszymy o czym dyskutują.
-mamy tylko dwa wolne pokoje...
-to już słyszałem -odpowiada Louis
wbijając lodowaty wzrok w kobietę.
-co się stało? -Liam podchodzi do
trójki
-mają tylko dwa pokoje. Jedną dwójkę
i apartament do nowożeńców -teraz widzę, że tak naprawdę Louis
jest rozbawiony tą całą sytuacją.
-bierzemy... -odpowiada Liam. Wystawia
dłoń w stronę kobiety -poproszę klucz od tej dwójki.
*
Liam cały czas popycha mnie. Od kiedy
dowiedziałam się, że mam dzielić pokój dla nowożeńców z
Louisem, nogi wrosły mi w ziemię, nie chciałam aby się do mnie
zbliżał!
Chłopcy tłumaczyli mi, że to
wszystko dla mojego dobra. Nie mogłam być sama, ktoś musiał mnie
pilnować! Liam mruknął coś w stylu: jesteśmy zmęczeni i nie
mamy zamiaru koczować pod twoim pokojem.
Więc tak o to wylądowałam w jednym
pokoju z Jokerem. Prawdopodobnie nie dożyję jutrzejszego dnia.
Wywiózł mnie pewnie poza miasto, aby tu mnie zabić, a moje zwłoki
wyrzucą do jakiegoś rowu.
Weszłam do pokoju i się przeraziłam.
Jeśli to miał być najlepszy pokój w całym hotelu, to nie
chciałam nawet myśleć jak wyglądały inne.
Ściany były pokryte odpadającą
tapetą w kwiaty, podłoga już dawno prosiła się o naprawę.
Louis wszedł za mną, wstawił nasze
bagaże i zamknął nogą drzwi, co spowodowało upadek jakiejś
„pierdoły”, która na nich wisiała. Mężczyzna głośno
jęknął. Ściągnął z siebie kurtkę i zawiesił ją na wieszaku,
który pod ciężarem jego ubranie zerwał się robiąc w ścianie
dziurę.
-cudownie... -usłyszałem jego głos.
Miałam ochotę płakać.
Ostrożnie weszłam w głąb pokoju i z
przerażeniem stwierdziłam, że nie ma drzwi do łazienki.
Przezroczysty prysznic był ulokowany naprzeciwko łóżka.
-nie ma drzwi -szepnęłam, patrząc
jak Louis siada na łóżku.
-znalazłem je -ukucnął przed łóżkiem
i wsadził dłonie pod nie -jeśli znajdę tam trupa, to chyba padnę
ze śmiechu -mnie nie było do śmiechu, a jago poczucie humoru chyba
bardziej mnie przerażało niż to co robił.
Odwracam się do niego plecami... nie
chcę widzieć co mogłoby znajdować się na tych drzwiach.
-miło -mruczy -ktoś pozbawił je
zawiasów
-mnie by było bardziej miło, jakby
cie tu nie było!! -nie wiem skąd mi się to bierze, ale ten pokój
jak i cała ta sytuacja zaczęła mnie przerażać. -myślisz, że
zamkniesz mnie w jakimś obskurnym hoteliku i nikt mnie nie będzie
szukał?! -sama zaczynam się bać tego co mówię -zabij mnie
teraz... nie czekaj, aż zaczną mnie szukać...
Myślałam, że dostanę po twarzy,
albo znowu będzie chciał mnie zastrzelić... dziwię się jak
odwraca się i wychodzi z pokoju... wychodzi tak bez słowa.
Słyszę jednak dochodzące głosy z
holu, chwile po tym jak Louis wyszedł, wchodzi Liam.
-słuchaj... -podchodzi bliżej do mnie
-nikogo nie bawi ta sytuacja. Nic nie układa się dobrze. Lou się
stara, aż dziwne... bo nigdy tego nie robi. Właściwie moglibyśmy
cię zostawić na pastwę losu, ale nie... więc nie utrudniaj nam
pracy, a szczególnie Louisowi, który poświecił dużo, dla tak
głupiej dziewczyny jak ty -wbija swój palec w moje czoło.
Wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi,
a ja jestem przerażona...
Nie wiem ile tak stałam, ale jak się
otrząsnęłam stwierdziłam, że nie mam co czekać na Pana i
Władcę... ale i tak musiałam go przeprosić.
Otworzyłam walizkę, musiałam
wykorzystać sytuację, że go nie ma i wziąć prysznic.
Po przewertowaniu wszystkich ubrań,
stwierdzam praktycznie ze łzami w oczach, że nie wzięłam tego w
czym spałam. Miałam wyjście, albo spać w tym co mam na sobie,
albo pożyczyć coś z walizki Louisa.
Spojrzałam na nią i trzęsącymi
dłońmi otworzyłam ją. Ubrania były starannie poukładane w
kostkę, ale najbardziej moją uwagę zwrócił nóż leżący na
wierzchu. Cały z metalu, albo z czegoś takiego. Wzięłam go do
ręki. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale chciałam go obejrzeć
z bliska.
Na rękojeści mieścił się jakiś
wygrawerowany napis.
„Jokerowi Snajper”
a z drugiej strony „Spotkamy się
wszyscy w piekle”.
To musiał być prezent od kogoś. Mimo
dziwnego graweru, nóż musiał być od wyjątkowej osoby, skoro
Louis go ze sobą nosi, a po jego stanie było widać, że nie był
używany.
Odkładam nóż na miejsce i biorę
spod niego czarną koszulkę. Zamykam walizkę i idę wziąć
prysznic...
To wszystko było bardzo dziwne!!
To opowiadanie jest SUPER!!! nie mogę się doczekać kolejnej części
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podoba :D
UsuńThis is amazing niesamowity rozdział czekam na następny ^▽^
OdpowiedzUsuń:)
Usuńbardzo mi miło, że Ci się podoba :)
Rozwaliło mnie to totalnie. Rozdział świetny, nie mogę doczekać się następnej części. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki:*
Usuń