poniedziałek, 25 stycznia 2016

Czternaście (ONA)


Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej

Czuję na swojej szyi zimne dłonie, które z każdym moim oddechem zaciskają się coraz mocniej. Nie mogę oddychać, nie mogę krzyczeć. Jestem sama ze swoim położeniem. Wiem, że osoba siedząca na mnie ma zamiar pozbawić mnie życia. Dłonie napastnika jednak rozluźniają chwyt. Mogę oddychać... chcę krzyczeć, ale wtedy dostaję prawdopodobnie z pięści w twarz. Ból jest praktycznie nie do zniesienia. Kiedy dostaję w brzuch, zaczynam krzyczeć z bólu.
Krzyczę przez łzy... wołam boleśnie o pomoc, jednak wiem, że nikt nie przybędzie. Nikt mnie nie uratuje.
Wtedy czuję jak coś podciąga mnie do góry i zamyka szczelnie w ramionach. Jak przez mgłę słyszę „Shanno... „
Jestem spanikowana, zaczynam odpychać od siebie napastnika. Mam wolne ręce, więc z całych sił zaczynam uderzać nimi, gdzie popadnie. Napastnik jednak jest silniejszy ode mnie, odwraca mnie do siebie plecami i zamyka w żelaznym uchwycie. Unieruchamia moje ręce. Przyciska mnie mocno do swojej klatki piersiowej.
-Shanno... -czuję jego zapach -to tylko sen... -słyszę tuż obok swojego ucha -uspokój się...
Sztywnieje i nie wiem co się dzieje. Otwieram powieki, które cały czas zaciskałam. Znajduję się w pokoju, w którym zasnęłam. Nikt nie chciał mnie udusić, a w ramionach trzymał mnie Louis... nie, nie... w ramionach trzymał mnie „Joker”... zabójca i to on... on...
Chcę się wyrwać z jego ramion, ale drzwi pokoju znowu się otwierają i ktoś przez nie wbiega. Louis wyciąga mnie z łóżka. Krzyczę, kiedy słyszę huk.
Macham nogami i krzyczę jak opętana.
-o cholera... -słyszę przytłumiony głos, a później ląduję na ziemi. Jestem zdezorientowana, nie wiem co się dzieje.
-debilu, chciałeś mnie zabić? -patrzę w stronę skąd dobiegają te słowa. Louis stoi przed Harrym, wyrywa mu broń -pozabijasz nas kiedyś -teraz jego głos brzmi bardziej spokojnie i ku mojemu zdziwieniu zaczyna się śmiać.
Odwraca się w moją stronę i widzę na jego twarzy szeroki uśmiech. Ten uśmiech jest przerażający, zaczynam cofać się do tyłu. Czułam, że to jakieś Deja vu, tylko tym razem ON miał tylko na sobie spodnie od piżamy i jego wszystkie tatuaże były widoczne.
Wiecie co jest najlepszym lekiem na zapomnienie o koszmarze? Widzieć go realnie!
-przestraszyłeś ją -mówi w stronę Harrego. Jakbym mogła z siebie wydusić choć jedno słowa, zaprzeczyłabym temu. To nie Harry mnie przerażał, a ON. I nie... nie z powodu strachu nie mogłam mówić, a raczej przez to co miałam przed oczami.
Dlaczego ON musiał być taki... taki cudowny!! Boże nie, nie myśl tak... nie myśl... on zabija ludzi. Traktuje wszystkich jak tarczę na strzelnicy. Przecież widziałam zdjęcia niektórych ciał. Powinnam teraz czuć do niego wstręt, obrzydzenie... nie powinnam czuć tego przyciągania.
Zaciskam mocno powieki i liczę do dziesięciu. Muszę się opanować... może nie zabił mojego ojca, ale...
-wstań... -otwieram oczy i patrzę ze zdziwieniem na dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Nawet nie wiedziałam, kiedy do mnie podszedł. Niepewnie podałam mu swoją dłoń. Cholera! Zachowywałam się dziwnie. Powinnam wiać, krzyczeć i robić to wszystko co robiłby inne dziewczyny w moim położeniu. Nie powinnam pozwolić mu na podniesienie mnie, nie powinnam patrzeć na to wybrzuszenie w jego spodniach... nie powinnam chcieć mu zaufać... znałam go od dwóch dni, a zachowywałam się jakby był moim dobrym znajomym.
Nie wiem co robiłam, ale robiłam wszystko źle.
Nawet nie zauważam, że patrzę ciągle na jego krocze. Podnoszę wzrok na Louis, który ciągle trzyma mnie za dłoń. Uśmiecha się do mnie głupio i patrzy na moją dłoń, później na swoje krocze i na łóżko.
Moja wyobraźnia podsuwa mi dziwne obrazy i zamiast puścić jego dłoń i wiać gdzie pieprz rośnie, ja wzmacniam uścisk. To była wszystko wina tego stresu i szoku, który przeżyłam.
Louis uśmiecha się szeroko i przyciąga mnie do siebie, stykamy się ciałami. Czuję jego zapach i ciepło bijące od niego. Boże...
-przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy -wtedy puszcza moją dłoń i odsuwa się. Widzę, że jest zażenowany swoją reakcją.
*
Droga jest długa, nie wiem gdzie jedziemy i chyba nie chcę wiedzieć. Rozglądam się tylko po znikającym za nami krajobrazie.
Louis siedzi z przodu obok Liama i czyta gazetę, obok mnie śpi Niall. Z radia leci jakaś dziwna muzyka do której śpiewa Liam. Cieszyłam się, że jechał z nami. Ufałam mu i tylko mógł zapobiec temu, żebym czasem nie zwariowała.
-ile jeszcze zostało do tego zajazdu? -Louis odkłada gazetę i patrzy na Liama.
-według Harrego... jeszcze godzina jazdy. -słowa Liama wywołują u Louisa zniecierpliwienie. Mężczyzna jęczy i znowu zagłębia się w gazecie. Widzę, że jednak jej nie czyta... tylko obojętnie przewraca strony. Ostatecznie zły ściska gazetę i rzuca nią w śpiącego Nialla, który strzepuję ją z siebie i śpi dalej.
Ich zachowanie było tak dziwne, że nie mogłam z siebie wydusić nawet jednego słowa. Siedziałam w aucie z trzema mordercami, którzy zachowywali się jak małe dzieci. Czy to na pewno o nich rozpisywały się wszystkie gazety świata?! Czy to na pewno, tego Jokera bał się cała Wielka Brytania? Przecież to nie był nawet w jednej dziesiątej ten człowiek!!
Choć nie, raz widziałam jego prawdziwą twarz... wtedy gdy do mnie strzelał. Nawet nikt nie mógł sobie wyobrazić co czułam jak kula wymierzona we mnie przeleciała z świstem tuż obok mojej głowy, aby zakończyć bieg w drzwiach o które byłam oparta. O kolejnych nawet nie myślałam. Cały czas słyszałam wystrzały, nawet teraz...
oparłam głowę o szybę i modliłam się, aby to wszystko się szybko skończyło. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Budzi mnie lekkie szturchnięcie, choć nie jestem pewna czy się już obudziłam. Czuję się jakbym dryfowała między snem a jawą.
-Shanno... -otwieram oczy i widzę przed sobą rozmazaną postać Liama.
-Liam??
-nie słodki książę -odpada z wyraźną irytacją. Rozbudzam się od razu. Myślałam, że jest dla mnie przyjazny i mnie lubi, ale jak widać myliłam się... jak zawsze. -przepraszam -szepcze -jest już późno, a ja jestem zmęczony.
Kiwam głową na zgodę, choć pewnie nie powinnam tego robić. Nie powinnam w ogóle mu ufać. Nikomu nie powinnam ufać!
Wchodzę chwiejnym krokiem za Liamem do holu. Tuż przed recepcją stoi Louis i Niall, ten pierwszy stoi oparty o ladę i wpatruje się w starszą kobietę. Podchodzimy bliżej i słyszymy o czym dyskutują.
-mamy tylko dwa wolne pokoje...
-to już słyszałem -odpowiada Louis wbijając lodowaty wzrok w kobietę.
-co się stało? -Liam podchodzi do trójki
-mają tylko dwa pokoje. Jedną dwójkę i apartament do nowożeńców -teraz widzę, że tak naprawdę Louis jest rozbawiony tą całą sytuacją.
-bierzemy... -odpowiada Liam. Wystawia dłoń w stronę kobiety -poproszę klucz od tej dwójki.
*
Liam cały czas popycha mnie. Od kiedy dowiedziałam się, że mam dzielić pokój dla nowożeńców z Louisem, nogi wrosły mi w ziemię, nie chciałam aby się do mnie zbliżał!
Chłopcy tłumaczyli mi, że to wszystko dla mojego dobra. Nie mogłam być sama, ktoś musiał mnie pilnować! Liam mruknął coś w stylu: jesteśmy zmęczeni i nie mamy zamiaru koczować pod twoim pokojem.
Więc tak o to wylądowałam w jednym pokoju z Jokerem. Prawdopodobnie nie dożyję jutrzejszego dnia. Wywiózł mnie pewnie poza miasto, aby tu mnie zabić, a moje zwłoki wyrzucą do jakiegoś rowu.
Weszłam do pokoju i się przeraziłam. Jeśli to miał być najlepszy pokój w całym hotelu, to nie chciałam nawet myśleć jak wyglądały inne.
Ściany były pokryte odpadającą tapetą w kwiaty, podłoga już dawno prosiła się o naprawę.
Louis wszedł za mną, wstawił nasze bagaże i zamknął nogą drzwi, co spowodowało upadek jakiejś „pierdoły”, która na nich wisiała. Mężczyzna głośno jęknął. Ściągnął z siebie kurtkę i zawiesił ją na wieszaku, który pod ciężarem jego ubranie zerwał się robiąc w ścianie dziurę.
-cudownie... -usłyszałem jego głos. Miałam ochotę płakać.
Ostrożnie weszłam w głąb pokoju i z przerażeniem stwierdziłam, że nie ma drzwi do łazienki. Przezroczysty prysznic był ulokowany naprzeciwko łóżka.
-nie ma drzwi -szepnęłam, patrząc jak Louis siada na łóżku.
-znalazłem je -ukucnął przed łóżkiem i wsadził dłonie pod nie -jeśli znajdę tam trupa, to chyba padnę ze śmiechu -mnie nie było do śmiechu, a jago poczucie humoru chyba bardziej mnie przerażało niż to co robił.
Odwracam się do niego plecami... nie chcę widzieć co mogłoby znajdować się na tych drzwiach.
-miło -mruczy -ktoś pozbawił je zawiasów
-mnie by było bardziej miło, jakby cie tu nie było!! -nie wiem skąd mi się to bierze, ale ten pokój jak i cała ta sytuacja zaczęła mnie przerażać. -myślisz, że zamkniesz mnie w jakimś obskurnym hoteliku i nikt mnie nie będzie szukał?! -sama zaczynam się bać tego co mówię -zabij mnie teraz... nie czekaj, aż zaczną mnie szukać...
Myślałam, że dostanę po twarzy, albo znowu będzie chciał mnie zastrzelić... dziwię się jak odwraca się i wychodzi z pokoju... wychodzi tak bez słowa.
Słyszę jednak dochodzące głosy z holu, chwile po tym jak Louis wyszedł, wchodzi Liam.
-słuchaj... -podchodzi bliżej do mnie -nikogo nie bawi ta sytuacja. Nic nie układa się dobrze. Lou się stara, aż dziwne... bo nigdy tego nie robi. Właściwie moglibyśmy cię zostawić na pastwę losu, ale nie... więc nie utrudniaj nam pracy, a szczególnie Louisowi, który poświecił dużo, dla tak głupiej dziewczyny jak ty -wbija swój palec w moje czoło.
Wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi, a ja jestem przerażona...
Nie wiem ile tak stałam, ale jak się otrząsnęłam stwierdziłam, że nie mam co czekać na Pana i Władcę... ale i tak musiałam go przeprosić.
Otworzyłam walizkę, musiałam wykorzystać sytuację, że go nie ma i wziąć prysznic.
Po przewertowaniu wszystkich ubrań, stwierdzam praktycznie ze łzami w oczach, że nie wzięłam tego w czym spałam. Miałam wyjście, albo spać w tym co mam na sobie, albo pożyczyć coś z walizki Louisa.
Spojrzałam na nią i trzęsącymi dłońmi otworzyłam ją. Ubrania były starannie poukładane w kostkę, ale najbardziej moją uwagę zwrócił nóż leżący na wierzchu. Cały z metalu, albo z czegoś takiego. Wzięłam go do ręki. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale chciałam go obejrzeć z bliska.
Na rękojeści mieścił się jakiś wygrawerowany napis.
„Jokerowi Snajper”
a z drugiej strony „Spotkamy się wszyscy w piekle”.
To musiał być prezent od kogoś. Mimo dziwnego graweru, nóż musiał być od wyjątkowej osoby, skoro Louis go ze sobą nosi, a po jego stanie było widać, że nie był używany.
Odkładam nóż na miejsce i biorę spod niego czarną koszulkę. Zamykam walizkę i idę wziąć prysznic...

To wszystko było bardzo dziwne!!

6 komentarzy:

  1. To opowiadanie jest SUPER!!! nie mogę się doczekać kolejnej części

    OdpowiedzUsuń
  2. This is amazing niesamowity rozdział czekam na następny ^▽^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwaliło mnie to totalnie. Rozdział świetny, nie mogę doczekać się następnej części. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń