poniedziałek, 26 października 2015

Cztery (ONA)

Jak pisałam ten rozdział, nie miałam dobrego dnia. więc przepraszam, za sceny... ale musiałam kogoś zabić :)

Ciągle czułam na szyi czyjś oddech.

Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i makabryczne sceny. Jeśli masz bujną wyobraźnie, to czytasz na własną odpowiedzialność”

Dzień na uczelni byłby taki jak zawsze jakby nie te wiadomości od anonima. Ktoś robił sobie ze mnie niezłe jaja, albo ktoś mnie prześladował. Zastanawiałam się jednak kto mógł i chciał poświęcać tyle czasu, aby mnie obserwować i chodzić za mną. Wiem, że powinnam teraz piszczeć ze strachu, ale odzywał się we mnie „głos” dziennikarki.
Unknown: wolałbym też, abyś nie rozmawiała z nieznajomymi. Unikaj ciemnych uliczek!
Skrzywiłam się, gdy odczytałam kolejną wiadomość. Jeszcze brakowało, aby wydzielał mi co mogę jeść a czego nie.
Ja: nie zapomnij dodać co mogę zjeść, a czego nie :)
Roześmiałam się. Schowałam telefon do torebki. Wyszłam przed szkołę. Na tyłach mieścił się park. Mimo zimna, większość studentów siedziała na ławkach w zbitych grupach. W tym tłumie musiałam odnaleźć Hanę. Nie było to jednak zbyt trudne, siedziała przy stoliku dla elity. Śmieszyło mnie to wszystko. Był XXI w. a szkolna hierarchia kwitła jak kwiaty na wiosnę. Nie należałam do elity, ani nie chciałam do niej należeć. Usiadłam jak najdalej od nich.
Rozpakowałam swoją kanapkę, którą kupiłam w drodze do szkoły. Tak naprawdę nie byłam głodna, ale musiałam czymś się zająć. Bezczynne wgapianie się w dal, nie było najlepszym wyjściem. Do następnych zajęć miałam jeszcze godzinę.
Mój telefon znowu zawibrował.
Unknown: jesteś bardzo zabawna, panno Vess.
Zmarszczyłam czoło. Rozejrzałam się po parku. Szukałam kogoś podejrzanego. Kogoś kto mógł do mnie pisać.
Wtedy cały widok parku zasłoniła mi czyjaś postać. Uniosłam głowę lekko do góry i zobaczyłam lustrujący mnie wzrok Antoniego.
-czego chcesz? -zapytałam zła. Nie musiałam nawet udawać złości. Sam jego widok doprowadzał mnie do białej gorączki
-z kim piszesz? -zdziwiło mnie trochę jego pytanie, bo co go w ogóle obchodziło, z kim pisałam?
-co cię to obchodzi?
-obchodzi -jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Z miny „zaraz cię przelecę” zszedł na „nie denerwuj mnie, Vess”. Chciało mi się śmiać.
-wiesz co? -posłałam mu uśmiech -idź sprawdź, czy nie ma cię przy swoim stoliku.
Odwróciłam od niego wzrok i skupiłam się na kanapce, które nagle zaczęła wyglądać bardzo apetycznie.
-z kim piszesz? -jego ton głosu zabrzmiał bardzo ostro, co zmusiło mnie abym ponownie na niego spojrzała.
-z moim chłopakiem -byłam z siebie dumna za takie słowa.
-co?! -jego krzyk zwrócił uwagę praktycznie wszystkich.
Zebrałam soje rzeczy do torebki, wstałam z ławki. Nie chciałam być w centrum uwagi, wolałam kiedy nikt mnie nie zauważał. Spojrzałam ostatni raz na Antoniego. Uśmiechnęłam się do niego. Nie obchodziło mnie nic związanego z jego osobą.
Idąc w stronę szkoły czułam na sobie wzrok wszystkich, którzy siedzieli w parku. Będę teraz głównym tematem do plotek. Olałam szkolnego przystojniaka. Wszystkie dziewczyny jak i nauczycielki mdlały na jego widok.
Ja już dawno przestałam się nim interesować. Kiedyś mu uległam i do tej pory tego żałuję.
Przystanęłam nagle na środku korytarza. Wspomnienie o nim było... było... było nie do określenia. Kiedyś mu wierzyłam jak wmawiał mi, że mnie kocha. Wmawiał te kłamstwa chyba wszystkim dziewczyną.
Mimo, że minęło już 4 lata, ja nadal miałam ochotę go zabić. Dupek! Najpierw mnie wykorzystał, a później wyśmiewał.
-Shan! -z zamyślenia wyrwał mnie głos Hany. Słyszałam jak szła w moi kierunku.
Zacisnęłam mocno dłonie w pięści. Zamknęłam oczy i policzyłam szybko do pięciu.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się. Tak, to był najbardziej sztuczny uśmiech na jaki mnie było stać. Odwróciłam się w stronę mojej najlepszej przyjaciółki.
-Hana
-co ten dupek od ciebie chciał? -zapytała.
*
Siedziałam za długo w bibliotece. Biblioteka była otwarta do dwudziestej, a była już dziewiętnasta. Najgorsze było jednak to, że o tej porze roku szybko robiło się ciemno. Spojrzałam w okno, na dworze było czarno. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i włożyłam je do torby. Poskładałam książki i odłożyłam je na biurko bibliotekarki.
-dowodzenia
-do widzenia, Shanno -jeden plus spędzania prawie całego życia w bibliotece, było to, że bibliotekarka znała twoje imię i prawdopodobnie znała tylko ciebie z tysiąca innych studentów.
Zapięłam płaszcz pod samą szyję. Cieszyłam się, że ta przeklęta zima, już się kończyła a za kilka tygodni znowu będziemy mieć wiosnę.
Czekałam na wiosnę.
Z tymi myślami ruszyłam w stronę domu. Wszyscy mnie wyśmiewali, że mieszkam z mamą. Inni woleli wynajmować mieszkania lub mieszkać w akademiku. Ja wolałam jednak zacisze swojego domu, niż wieczne imprezy, o których ciągle się słyszy.
Przechodząc obok kolejnej ślepej uliczki , przypomniała mi się wiadomość od nieznajomego.
Może naprawdę powinnam unikać ciemnych uliczek. Roześmiałam się sama z siebie, bo zaczynałam wariować. Ktoś chciał mnie po prostu nastraszyć.
Miałam już skręcić do parku, gdy zobaczyłam trzy postacie. Nie widziałam ich twarzy. Ale po budowie ciała mogłam stwierdzić, że to mężczyźni. Jeden z nich stał oparty o ścianę, drugi zaś trzymał tego trzeciego w pozycji klęczącej.
I wtedy nagle w ręku tego drugie coś zabłysło. Ten trzeci zaczął krzyczeć, ale chwilę potem jego ciało upadło bezwładnie na ziemię. Chłopak numer dwa trzymał w ręku jego głowę.
Z przerażenia zaczęłam krzyczeć. Wtedy dopiero mnie zobaczyli. Obaj zwrócili się w moją stronę. Zaczęłam się cofać. Potknęłam się o coś i upadłam. Usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. Wstałam i zaczęłam biec. Puściłam torebkę, bo mnie spowalniała. Wiem, że to nie była najlepsza decyzja z faktu, że były tam wszystkie moje dokumenty, ale chciałam żyć!
Biegłam w stronę parku z myślą, żeby się gdzieś schować. Jednak przez łzy praktycznie nic nie widziałam. Przez strach nie mogłam złapać oddechu. Potknęłam się o krawężnik i wylądowałam na kolanach. Wtedy poczułam, że moje życie jest już przesądzone.
Chciałam się podnieść, gdy nagle coś przygwoździło mnie do ziemi. Poczułam na plecach czyjąś stopę. Byłam sparaliżowana ze strachu. Moje gardło było tak ściśnięte, że nie mogłam nawet krzyczeć.
-taka ładna, a chodzi tam gdzie nie powinna -jego głos był tak czysty, tak delikatny, że nie pasował do wizerunku mordercy.
-proszę, nie zabijaj mnie -szepnęłam przez łzy
-nie bój się, nic nie poczujesz -odparł. Po chwili usłyszałam dźwięk odbezpieczenia broni. Zacisnęłam mocno powieki. Rozpłakałam się, bo tak właśnie miała wyglądać moja śmierć.
-Zu! -usłyszałam czyjś krzyk. Poczułam jak stopa napastnika na moich plecach zmniejszyła docisk do ziemi.
-co jest? -zapytał
Zobaczyłam przed sobą białe adidasy. Chciałam już spojrzeć na jego twarz, gdy but przybyłego przycisnął moją twarz do ziemi. Jęknęłam z bólu.
-na szczęście zdążyłem -syknął
-cholera, tak trudno was dogonić -usłyszałam zdyszany głos kogoś trzeciego -zrobiłeś jej coś?
-jeszcze nie
-to ona -wyjąkał -to ona do cholery...
-o kurwa -chłopak ściągnął z moich pleców nogę. Druga stopa zaś w dalszym czasie spoczywała na mojej twarzy.
-ty, kretynko! -krzyknął tuż nad moim uchem -zabiłbym cię -kopnął mnie lekko w nogę.

Teraz zaczęłam się jeszcze bardziej bać. Chyba wolałabym śmierć niż niewiedzę.

4 komentarze:

  1. Wow. Naprawdę świetne
    Jestem pod wielkim wrażeniem
    Podrawiam i czekam na dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy piąty rozdział ? ;)

    OdpowiedzUsuń