Ciągle czułam na szyi czyjś oddech.
„Rozdział
nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i makabryczne
sceny. Jeśli masz bujną wyobraźnie, to czytasz na własną
odpowiedzialność”
Dzień na
uczelni byłby taki jak zawsze jakby nie te wiadomości od anonima.
Ktoś robił sobie ze mnie niezłe jaja, albo ktoś mnie
prześladował. Zastanawiałam się jednak kto mógł i chciał
poświęcać tyle czasu, aby mnie obserwować i chodzić za mną.
Wiem, że powinnam teraz piszczeć ze strachu, ale odzywał się we
mnie „głos” dziennikarki.
Unknown:
wolałbym też, abyś nie rozmawiała z nieznajomymi. Unikaj ciemnych
uliczek!
Skrzywiłam się,
gdy odczytałam kolejną wiadomość. Jeszcze brakowało, aby
wydzielał mi co mogę jeść a czego nie.
Ja: nie zapomnij
dodać co mogę zjeść, a czego nie :)
Roześmiałam
się. Schowałam telefon do torebki. Wyszłam przed szkołę. Na
tyłach mieścił się park. Mimo zimna, większość studentów
siedziała na ławkach w zbitych grupach. W tym tłumie musiałam
odnaleźć Hanę. Nie było to jednak zbyt trudne, siedziała przy
stoliku dla elity. Śmieszyło mnie to wszystko. Był XXI w. a
szkolna hierarchia kwitła jak kwiaty na wiosnę. Nie należałam do
elity, ani nie chciałam do niej należeć. Usiadłam jak najdalej od
nich.
Rozpakowałam
swoją kanapkę, którą kupiłam w drodze do szkoły. Tak naprawdę
nie byłam głodna, ale musiałam czymś się zająć. Bezczynne
wgapianie się w dal, nie było najlepszym wyjściem. Do następnych
zajęć miałam jeszcze godzinę.
Mój telefon
znowu zawibrował.
Unknown: jesteś
bardzo zabawna, panno Vess.
Zmarszczyłam
czoło. Rozejrzałam się po parku. Szukałam kogoś podejrzanego.
Kogoś kto mógł do mnie pisać.
Wtedy cały
widok parku zasłoniła mi czyjaś postać. Uniosłam głowę lekko
do góry i zobaczyłam lustrujący mnie wzrok Antoniego.
-czego chcesz?
-zapytałam zła. Nie musiałam nawet udawać złości. Sam jego
widok doprowadzał mnie do białej gorączki
-z kim piszesz?
-zdziwiło mnie trochę jego pytanie, bo co go w ogóle obchodziło,
z kim pisałam?
-co cię to
obchodzi?
-obchodzi -jego
wyraz twarzy nagle się zmienił. Z miny „zaraz cię przelecę”
zszedł na „nie denerwuj mnie, Vess”. Chciało mi się śmiać.
-wiesz co?
-posłałam mu uśmiech -idź sprawdź, czy nie ma cię przy swoim
stoliku.
Odwróciłam od
niego wzrok i skupiłam się na kanapce, które nagle zaczęła
wyglądać bardzo apetycznie.
-z kim piszesz?
-jego ton głosu zabrzmiał bardzo ostro, co zmusiło mnie abym
ponownie na niego spojrzała.
-z moim
chłopakiem -byłam z siebie dumna za takie słowa.
-co?! -jego
krzyk zwrócił uwagę praktycznie wszystkich.
Zebrałam soje
rzeczy do torebki, wstałam z ławki. Nie chciałam być w centrum
uwagi, wolałam kiedy nikt mnie nie zauważał. Spojrzałam ostatni
raz na Antoniego. Uśmiechnęłam się do niego. Nie obchodziło mnie
nic związanego z jego osobą.
Idąc w stronę
szkoły czułam na sobie wzrok wszystkich, którzy siedzieli w parku.
Będę teraz głównym tematem do plotek. Olałam szkolnego
przystojniaka. Wszystkie dziewczyny jak i nauczycielki mdlały na
jego widok.
Ja już dawno
przestałam się nim interesować. Kiedyś mu uległam i do tej pory
tego żałuję.
Przystanęłam
nagle na środku korytarza. Wspomnienie o nim było... było... było
nie do określenia. Kiedyś mu wierzyłam jak wmawiał mi, że mnie
kocha. Wmawiał te kłamstwa chyba wszystkim dziewczyną.
Mimo, że minęło
już 4 lata, ja nadal miałam ochotę go zabić. Dupek! Najpierw mnie
wykorzystał, a później wyśmiewał.
-Shan! -z
zamyślenia wyrwał mnie głos Hany. Słyszałam jak szła w moi
kierunku.
Zacisnęłam
mocno dłonie w pięści. Zamknęłam oczy i policzyłam szybko do
pięciu.
Otworzyłam oczy
i uśmiechnęłam się. Tak, to był najbardziej sztuczny uśmiech
na jaki mnie było stać. Odwróciłam się w stronę mojej
najlepszej przyjaciółki.
-Hana
-co ten dupek od
ciebie chciał? -zapytała.
*
Siedziałam za
długo w bibliotece. Biblioteka była otwarta do dwudziestej, a była
już dziewiętnasta. Najgorsze było jednak to, że o tej porze roku
szybko robiło się ciemno. Spojrzałam w okno, na dworze było
czarno. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i włożyłam je do torby.
Poskładałam książki i odłożyłam je na biurko bibliotekarki.
-dowodzenia
-do widzenia,
Shanno -jeden plus spędzania prawie całego życia w bibliotece,
było to, że bibliotekarka znała twoje imię i prawdopodobnie znała
tylko ciebie z tysiąca innych studentów.
Zapięłam
płaszcz pod samą szyję. Cieszyłam się, że ta przeklęta zima,
już się kończyła a za kilka tygodni znowu będziemy mieć wiosnę.
Czekałam na
wiosnę.
Z tymi myślami
ruszyłam w stronę domu. Wszyscy mnie wyśmiewali, że mieszkam z
mamą. Inni woleli wynajmować mieszkania lub mieszkać w akademiku.
Ja wolałam jednak zacisze swojego domu, niż wieczne imprezy, o
których ciągle się słyszy.
Przechodząc
obok kolejnej ślepej uliczki , przypomniała mi się wiadomość od
nieznajomego.
Może naprawdę
powinnam unikać ciemnych uliczek. Roześmiałam się sama z siebie,
bo zaczynałam wariować. Ktoś chciał mnie po prostu nastraszyć.
Miałam już
skręcić do parku, gdy zobaczyłam trzy postacie. Nie widziałam ich
twarzy. Ale po budowie ciała mogłam stwierdzić, że to mężczyźni.
Jeden z nich stał oparty o ścianę, drugi zaś trzymał tego
trzeciego w pozycji klęczącej.
I wtedy nagle w
ręku tego drugie coś zabłysło. Ten trzeci zaczął krzyczeć, ale
chwilę potem jego ciało upadło bezwładnie na ziemię. Chłopak
numer dwa trzymał w ręku jego głowę.
Z przerażenia
zaczęłam krzyczeć. Wtedy dopiero mnie zobaczyli. Obaj zwrócili
się w moją stronę. Zaczęłam się cofać. Potknęłam się o coś
i upadłam. Usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. Wstałam i
zaczęłam biec. Puściłam torebkę, bo mnie spowalniała. Wiem, że
to nie była najlepsza decyzja z faktu, że były tam wszystkie moje
dokumenty, ale chciałam żyć!
Biegłam w
stronę parku z myślą, żeby się gdzieś schować. Jednak przez
łzy praktycznie nic nie widziałam. Przez strach nie mogłam złapać
oddechu. Potknęłam się o krawężnik i wylądowałam na kolanach.
Wtedy poczułam, że moje życie jest już przesądzone.
Chciałam się
podnieść, gdy nagle coś przygwoździło mnie do ziemi. Poczułam
na plecach czyjąś stopę. Byłam sparaliżowana ze strachu. Moje
gardło było tak ściśnięte, że nie mogłam nawet krzyczeć.
-taka ładna, a
chodzi tam gdzie nie powinna -jego głos był tak czysty, tak
delikatny, że nie pasował do wizerunku mordercy.
-proszę, nie
zabijaj mnie -szepnęłam przez łzy
-nie bój się,
nic nie poczujesz -odparł. Po chwili usłyszałam dźwięk
odbezpieczenia broni. Zacisnęłam mocno powieki. Rozpłakałam się,
bo tak właśnie miała wyglądać moja śmierć.
-Zu! -usłyszałam
czyjś krzyk. Poczułam jak stopa napastnika na moich plecach
zmniejszyła docisk do ziemi.
-co jest?
-zapytał
Zobaczyłam
przed sobą białe adidasy. Chciałam już spojrzeć na jego twarz,
gdy but przybyłego przycisnął moją twarz do ziemi. Jęknęłam z
bólu.
-na szczęście
zdążyłem -syknął
-cholera, tak
trudno was dogonić -usłyszałam zdyszany głos kogoś trzeciego
-zrobiłeś jej coś?
-jeszcze nie
-to ona -wyjąkał
-to ona do cholery...
-o kurwa
-chłopak ściągnął z moich pleców nogę. Druga stopa zaś w
dalszym czasie spoczywała na mojej twarzy.
-ty, kretynko!
-krzyknął tuż nad moim uchem -zabiłbym cię -kopnął mnie lekko
w nogę.
Teraz zaczęłam
się jeszcze bardziej bać. Chyba wolałabym śmierć niż niewiedzę.
Wow. Naprawdę świetne
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem
Podrawiam i czekam na dalsze rozdziały
Cieszę się i pozdrawiam:*
UsuńKiedy piąty rozdział ? ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież już dawno jest:)
Usuń