środa, 30 marca 2016

Dwadzieścia pięć (ON)

Chciałam go nienawidzić, ale nie potrafiłam...

Chcę wam powiedzieć, że ten rozdział nie jest dobry :/
czytając go zastanawiam się, gdzie on zgubił ręce i nogi....


Siedzę w samochodzie, szyby opuszczam na max i czuję wiatr na twarzy. Dawno tak się nie czułem. Jestem wolny... jestem w swoim żywiole.
Krzyczę kiedy ślizgiem pokonuje kolejny zakręt. Uczestnictwo w tych wszystkich wyścigach było odskocznią od tej prawdziwej pracy.
Tu nie chodziło o kasę, którą się wygrywało a o przyjemność i te nowe fury. Lubiłem kolekcjonować samochody.
Byłem zamyślony i nie zauważyłem kolejnego zakrętu. Był zbyt ostry, abym go pokonał z taką prędkością jaką miałem na „budziku”.

Budzę się gwałtownie. Mój oddech jest przyśpieszony, prawie się duszę. Boli mnie bark... tak, że mam ochotę wyć do księżyca. Rozejrzałem się po pokoju. Nie leżałem w wraku samochodu, a w swojej sypialni. Parę dni temu zostałem postrzelony, nie uczestniczyłem w żadnym wyścigu. Potarłem twarz zdrową ręką.
Czułem się jak jakaś tarcza strzelnicza. To było dziwne, bo w moim barku wylądowała tylko jedna kula.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, a przerażający ból przeszedł prądem po moim ciele aby zakończyć swój szaleńczy bieg w lewym ramieniu.
-ja pierd... -nie mogę dokończyć, bo drzwi pokoju otwierają się. Podnoszę wzrok w to miejsce i widzę przerażoną Shanne.
Stoi i wpatruje się we mnie.
-ja... -rusza w moim kierunku, kładzie tace z jedzeniem i wychodzi. Jestem w totalnym szoku. Nigdy się tak nie zachowywała, a teraz?
Matko... co się działo?
Coś mnie ominęło, gdy spałem sobie smacznie narkotycznym snem?
To wszystko jest naprawdę dziwne i chciałbym się jak najszybciej dowiedzieć co się stało tej dziewczynie. No bo przepraszam, to nie postrzelono!!
Jak na zawołanie w drzwiach pojawia się wysoka sylwetka Stylesa. Jego wzrok nie wróżył niczego dobrego, sam Harry nie wróżył niczego dobrego.
-oświeć mnie... powiedz co zrobiłem, lub czego nie zrobiłem.
Harry uniósł jedną brew ku górze i wbił prosto we mnie wzrok. Wygląda na dość zdenerwowanego, a po jego minie można wywnioskować, że nie ma ochoty o tym mówić.
Tak więc, musiało się wydarzyć coś złego i na pewno to była moja sprawka.
Miałem zaniki pamięci, więc nie do końca wiedziałem, co się działo przez ostatnie dni. Mogłem tylko powiedzieć, że pamiętam jak dzień zmieniał się w noc, a noc w dzień. To było naprawdę dużo. Chyba dziś pierwszy raz jestem na tyle przytomny, że będę to pamiętał jak obudzę się następnego dnia.
To jest dziwne, prawda?
Budzisz się pewnego pięknego dnia i nie pamiętasz co robiłeś przez ostatnie kilka dni. Masz totalną pustkę w głowie, tak jakby ktoś wyczyścił ci pamięć.
-nakrzyczałeś na nią i kazałeś się jej wynosić. Ona tak bardzo się martwiła... -Harry bierze krzesło i siada obok łóżka. -musiałem ją zamknąć w pokoju, abyśmy mogli cię opatrzyć.
-kiedy na nią...
-zaraz po tym jak się obudziłeś. Wiem, że tego nie pamiętasz...
Wszystko zaczęło się układać w całość. Miałem ochotę ich naprawdę zabić!! kto mądry...
-który... -telefon Harrego zaczyna dzwonić. Daje mi znać, że porozmawiamy później i wychodzi.
W mojej głowie panuje teraz totalny chaos.
Zamykam oczy, aby oczyścić umysł... muszę wyprzeć z głowy te wszystkie dziwne myśli.
Zamieszanie plus moje zmęczenie doprowadza do tego, że odlatuję.
Budzi mnie ponowne skrzypienie drzwi. Mam nadzieję, że to Harry...
Kiedy nie wiesz co się dzieje z twojego umysłu robi się karuzela. Chcesz za wszelką cenę dowiedzieć się co się stało i co się dzieje.
Nie zawsze jednak to co się dowiadujemy jest tym co chcemy.
Parę dni temu skrzywdziłem osobę, na której w jakimś stopniu mi zleżało.
Nie miałem pojęcia który idiota wpuścił do mnie Shannę, kiedy byłem pod wpływem tych wszystkich środków.
Dobra mniejsza już o to, kto... bo każdy za to oberwie.
Teraz liczyła się dziewczyna z błękitnymi oczami, która teraz wpatrywała się we mnie. No i kiedy mam już świadomość całej sytuacji, ogarnia mnie panika.
TAK, TAK, TAK... ja Louis Tomlinson -boję się!!
Nie umiałem przepraszać, a na to właśnie się zapowiadało. Musiałem ją przeprosić.
Tylko pytanie: JAK
-Shanno... -mój głos jest twardy, jednak można w nim wyczuć odrobinę niepewności.
Mój wzrok rejestruje kiedy dziewczyna sztywnieje. Wystraszyła się mojego głosu. No nie dziwię się... musiałem na nią konkretnie nawarczeć.
-przepraszam... -to słowo ciężko przechodzi mi przez gardło, a jeszcze dziwniej brzmi w moich ustach. Drapię się prawą ręką po karku, aby ukryć zdenerwowanie. -przepraszam za to co powiedziałem. Nie pamiętam tego, ale mam świadomość, że to nie było nic miłego. Nie chcę, abyś mnie unikała... nie przeżyję tego -ostatnie słowa mówię praktycznie pod nosem.
Dziewczyna patrzy na mnie niepewnie. Żałuję, że nie mogę tak po prostu wstać i wziąć ją w ramiona. Brakowało mi tego... brakowało mi jej ust!!
Kiedy dalej się nie odzywa, wstaję powoli z łóżka, krzywiąc się przy tym. Ból w okolicy lewego ramienia przypomina o sobie. Trochę się chwieję, nie wstawałem z łóżka od kilku dni.
Zdrową ręką opieram się o ścianę, abym czasem nie legł jak długi na podłogę.
Zamykam oczy i pozwalam przyzwyczaić się swojemu ciału do tego, że stoi, a nie leży. Nie wiem nawet kiedy Shanna podbiega do mnie.
-nie wstawaj... -pomaga mi usiąść na łóżko.
-przepraszam Cię... -patrzę na nią. Teraz kuca przede mną i uśmiecha się delikatnie.
-Harry mi wszystko wyjaśnił -mówiła cicho.
-gdzie teraz śpisz?
-w salonie...
-ja się przeniosę... -macha ręką, aby mnie uciszyć. Wstaje i idzie w stronę drzwi, to mnie trochę przeraża. Czy ona chce wyjść?!
Nie może!!
Wraca z tacą w ręku, a ja oddycham z ulgą. Cholera!! gdzie się podział ten bezlitosny człowiek?!
-pomożesz mi? -pytam i wskazuje na swoją piżamę. Nie wiem kto mi ją nałożył, ale chyba była już pora aby ją zamienić.
Kiwa głową na potwierdzenie. Stawia tacę na szafce i podchodzi do mnie.
Widzę jak się czerwieni, kiedy podciąga moją koszulkę do góry. Wyciągam zdrową rękę z rękawa.
Powoli wyciągam drugą z temblaku. Z pomocą Shanny wyciągam ją z rękawa. No i o to siedzę przy niej bez koszulki. Dziewczyna wpatruje się we mnie, a raczej w tatuaż na mojej piersi.
-jest jak jest -mruczę pod nosem.
Nagle drzwi do pokoju otwierają się, a Harry wpatruje się w nas z uśmiechem.
-przyszedłem ci pomóc, ale widzę, że już masz pomoc... -z tymi słowami zamyka za sobą drzwi.
Pięć minut później siedzę już w czystej piżamie i jem kolację. Shanna siedzi na rogu łóżka i niepewnie wpatruje się w moje ruchy.
Kiedy już zjadłem, odstawia tacę na podłogę.

-położysz się ze mną? -nie wiem dlaczego o to pytam, ale odpowiedź mam gdy dziewczyna wtula się w mój zdrowy bok. Czuję jak moje ciało się przy niej odpręża... i o to drugi raz tego dnia odpływam w ramiona Morfeusza, wydychając jej zapach.

****
W poniedziałek nie będzie rozdziału... mam dość intensywny tydzień i nie wiem czy dam radę cokolwiek napisać -brak czasu :)
pozdrawiam :*

2 komentarze:

  1. W rozdział można znaleźć kilka niespójności ale poza tym da się go przeczytać.Czekam na cd.
    Pozdrawiam =P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejna?

    OdpowiedzUsuń