Bo na dnie jego Czarnego Serca, płonął jeszcze ogień dobroci.
Cofam się dezorientowana, Harry
próbuje jakoś załagodzić całą sytuację. Czuję się jak jakieś
zlęknione zwierzątko, które chcą udobruchać. Jestem strasznie
przerażona.
Jeśli „widzicie” koszmary tylko we
śnie, to powinniście się cieszyć... ja swój koszmar właśnie
widzę realnie. Obraz człowieka, który stoi teraz przede mną
rozmywa się i widzę to co prześladowało mnie przez ostatnie dwa
lata. Widzę twarz „Jokera”.
Kiedy moje plecy trafiają na coś
twardego, wzdrygam się. Sekundę później czuję jak czyjeś dłonie
łapią za moje barki, to mnie paraliżuje. Mam takie uczucie jakbym
była w stanie przed zawałowym.
Osoba za mną delikatnie mnie obraca w
swoją stronę i widzę coś co mogło mnie uratować.
Wtulam się w ramiona Liama, przy nim
czułam się bezpieczna. Słyszę jednak jak wzdycha, odsuwa mnie
lekko, ale jedna z jego rąk oplata mnie w tali.
-co jej zrobiliście? -pyta z
rozbawieniem. Nie jestem pewna co go rozbawiło, ale nie chciałam
tego wiedzieć.
-ej... ja tylko wyszedłem -Joker
podniósł ręce do góry, tak jakby się poddawał -tylko nie bij...
Czuję jak klatka piersiowa Liama drży.
Wiem, że dławi w sobie śmiech, za to Harry uśmiecha się szeroko.
-wejście smoka, co? -teraz już Liam
się nie powstrzymuje i śmieje się głośno. Czuję się strasznie
skołowana. -choć, maleńka... pokażę ci twój tymczasowy pokój
-nie rozumiem co znaczy tymczasowy, ale jakoś pozwalam się mu
poprowadzić. Chcę być jak najdalej od Jokera, chcę być jak
najdalej każdego człowieka w tym pomieszczeniu. Nawet już Liam nie
wydaje się być bezpieczną ostoją. Zaczynam się też go bać.
Chłopak lekko popycha mnie przed
siebie. Moje nogi zbytnio nie chcą współpracować.
Rzucam ostatnie spojrzenie na koszmar
mojego życia i wchodzę do dużego pomieszczenia. Na jego środku
stoi duża torba, a w około niej leżą rozrzucone ubrania.
-to moja sypialnie -przystaję, kiedy
słyszę ten twardy przeraźliwy głos. Nie muszę się odwracać,
aby wiedzieć że on wszedł za nami. Czuję go... czuje go każda
cząstka mojego ciała.
Wzdrygam się, znajduję w pokoju
ZABÓJCY! Chciałam stąd uciec, ale silne ramiona Liama powstrzymują
mnie przed tym. Moje ciało przechodzą wstrętne dreszcze, aż robi
mi się nie dobrze. Ciało odmawia mi posłuszeństwa, praktycznie
upadam na kolana. Czuję na sobie ciepłe dłonie i to na pewno nie
były dłonie Liama. Przez to ciepło czuję dziwne narastające
uczucie w brzuchu, to tak jakbym zjadła na śniadanie stado motyli.
Spoglądam na właściciela dłoni i
jak przypuszczałam, to nie był Liam. Nie wiem jakim sposobem, ale
momentalnie odzyskuję siły i wyrywam się z ramion Jokera.
Przyklejam się do ściany jak najdalej od niego. Byłam w domu
pełnym morderców i to był na pewno mój koniec!! czuję jak przez
moje ramie wychyla się kostucha i przygląda mi się ze śmiechem.
Mruczy mi do ucha: umrzesz...
-nie bój się
-Liam podchodzi do mnie i odrywa mnie od ściany i sadza na łóżku.
Czuję się jak marionetka w jego rękach.
Chłopak kuca
przede mną i klepie mnie po udzie.
-nic ci tu nie
grozi, rozumiesz? -chyba powinnam odpowiedzieć twierdząco, ale nie
mogę. Nie czuje się tu nawet w małym stopniu bezpiecznie. Kręcę
więc w sprzeciwie głową.
Opierając się na
moich nogach, chłopak wstaje. Zbliża swoją twarz do mojej i
szepcze
-nie bój się
-odpycha się ode mnie i wychodzi. Zostaję sama, sama ze swoim
strachem.
Chce mi się
płakać, ale nie mogę... to tak jakby w pewnym momencie moje łzy
zamarzły i nie chciały się ruszyć.
Byłam sama ze
swoim strachem, wiedząc że tuż za drzwiami znajduje się ON...
morderca z krwi i kości. Morderca bez sumienia, który bez
zająknięcia zabijał ludzi. Morderca, który za nim w świecie
nikogo nie oszczędzał. Byłam tą następną, która miała być na
jego liście.
-Boże, on żyje...
-kładę się na łóżko, odwracam twarz w stronę sufitu i widzę
podwieszane lustro. To odwraca na jakiś czas moje myśli od niego,
od tego który zabił mi ojca.
Czuję jego
zapach... wszędzie. Kołdra jest nim nasiąknięta, to miły zapach.
Nie pasuje do obrazu 'Jokera”. To było wszystko dziwne, aż za
dziwne.
Odurzona jego
zapachem i strachem... usypiam.
*
Budzi mnie ciche
skrzypienie drzwi. Przeciągam się i otwieram oczy, wtedy dopiero
uświadamiam sobie gdzie jestem.
Siadam szybko na
łóżku i patrzę, kto otworzył drzwi. Kiedy widzę GO, wciskam się
w najdalszy kąt łóżka. „Joker” kręci głową i przystaje.
-wezmę, tylko
swoich kilka rzeczy i uciekam -mówi cicho. Jego głos jest strasznie
przyjemny. Nie mogę sobie wyobrazić, go jako bezlitosnego mordercy.
Moja świadomość,
jednak podsyła mi wszystkie wzmianki o jego „działalności” i
od razu strach wraca.
Patrzę jak
podchodzi do największej szafy i wyciąga z niej swoje ubranie.
Wszystko przerzuca przez prawe ramię.
Odwraca się do
mnie, a na jego twarzy widnieje uśmiech. Wygląda jakby nie robił
tego od bardzo dawna. Uśmiech wydaje się być sztuczny.
Kiedy robi parę
kroków w moją stronę, a mało nie wypluwam serca ze strachu. Mam
ochotę się rozpłakać i prawie to robię, kiedy staje przed
łóżkiem i nachyla się w moją stronę.
-jeszcze zabiorę
to... -wsuwa powoli dłoń pod poduszkę, która znajduje się parę
centymetrów od mojej nogi. Wystarczyło jedno szarpnięcie, abym
wylądowała na ziemi. Jestem jednak bardziej przerażona, kiedy spod
poduszki wyciąga broń. Wkłada ją za pasek spodni i odwraca się w
stronę szafki, która stoi obok łóżka.
W filmach, w takich
momentach główna bohaterka wskakuje na plecy swojego oprawcy,
powala go na ziemię i udaje się jej zwiać... ale ja jestem zbyt
przerażona tym wszystkim i poza tym myślę, że on powaliłby
mnie...
„Joker” zamyka
z trzaskiem szufladę, a w jego dłoni znajduje się kolejna broń.
Podchodzi jeszcze do małej szafy w rogu pokoju i zamyka ją na
klucz.
-jeśli będziesz
potrzebować czegoś z ubrań... -przerywa. Wygląda jakby sam nie
wierzył w to co mówi -moja szafa stoi dla ciebie otworem -idzie w
stronę drzwi, otwiera je i wstawia moją walizkę -twoje rzeczy.
Oddycham z ulgą,
gdy drzwi się za nim zamykają.
*
za oknem jest już
ciemno. Nawet nie wiem, która mogłaby być godzina. Mój telefon
zginął z mojej torby. Domyślam się, że nie chcieli abym gdzieś
dzwoniła.
Oczywiście, że
zadzwoniłabym na policje...!!
-mogę?
-podskakuję, gdy słyszę męski głos. Na moje szczęście w
nieszczęściu, to Liam. Kiwam lekko głową, a chłopak wchodzi.
Niesie w rękach tacę z jedzeniem. Od samego wejścia ładnie
pachnie. Nie chcę jeść nic co mi dadzą, ale mój żołądek
głośno protestuje.
Liam z uśmiechem
na twarzy stawia tacę na szafce obok łóżka.
-co to?
-kolacja -śmieje
się -mam nadzieje, że lubisz... ryby -szczerze? To nawet jeśli bym
nie lubiła, to i tak bym to zjadła. Nawet nie odstrasza mnie myśl,
że mogli mi tam coś dosypać.
-gotujecie? -pytam
zdziwiona
-Lou, gotuje
-uśmiecha się szeroko, a ja nie wiem czy powinnam to jeść -tak
się biedaczek nudził, że aż się nauczył gotować. Jeśli
będziesz chciała dokładkę, to się pośpiesz... za dziesięć
minut pewnie już nic nie będzie. Nasz kochany Niall pochłania
wszystko.
Czuję się trochę
dziwnie. Chłopak zachowuje się normalnie, to tak jakby, to że są
mordercami było rzeczą oczywistą.
-nie myśl tyle
-śmieje się i wychodzi. Zostawia lekko uchylone drzwi, więc mogę
teraz usłyszeć o czym rozmawiają.
„-je?
-jak dowiedziała
się, że ty gotujesz... rzuciła talerzem w ścianę
-jaka sobie robisz
-nie”
Słyszę jakieś
kroki. Widzę cień osoby, która zatrzymuje się przy drzwiach.
Wiem, że zaraz tu wejdzie... mój żołądek okręcił się w około
kręgosłupa. Mocno zaciskam powieki i czekam, aż ON pojawi się
ponownie w pokoju, ale zamiast niego słyszę tylko ciche „dobranoc”
i zamykające się drzwi. Byłam w szoku, myślałam że po słowach
Liama, ON wpadnie tu i zrobi jakąś awanturę, a przy okazji mnie
postrzeli albo zabije.
*
Zjadłam kolację i
stwierdziłam, że dawno nie jadłam tak dobrej ryby. Była godna
ofiary z mojego życia. Po cichu zeszłam z łózka i wzięłam swoją
walizkę. Nie ma co mówić.. mój strach zastąpiła złość kiedy
odkryłam, że nie zapakowałam nic co by się nadawało do spania.
Nie chciałam spać
w jeansach, ani w sukience.
Spojrzałam z
przerażeniem na szafę właściciela pokoju. Wzięłam kilka
głębszych oddechów i ją otworzyłam.
Wyciągnęłam
jakiś podkoszulek i szare spodnie od dresu. Po ubraniu się w
ubrania Louisa... tak Louisa!!
Wiec po ubraniu się
w jego cichu, poszłam spać... mając nadzieję, że przeżyję
dzisiejszą noc, a jutrzejszy dzień będzie lepszy.
Szczerze, nie wiem, który już raz, ale mózg mam rozwalony
OdpowiedzUsuńW pewnej chwili sama podskoczyłam ze strachu
Niesamowite
Pozdrawiam
świetnie, że się podoba :)
Usuńpozdrawiam :*
Wow <3
OdpowiedzUsuń- Blue
:D
UsuńTen rozdział jest świetny!! Z wielka niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podoba :D
UsuńSuper! Niecierpliwie czekan na c.d! Pozdrawiam Gosia :D
OdpowiedzUsuńdzięki :D
Usuńpozdrawiam :*
Bomba! Bomba! Bomba!!! Jak dla mnie rozdział najlepszy ze wszystkich.
OdpowiedzUsuńOla
Dziękuję Ci bardzo Olu :D
Usuńcieszę się, że Ci się podoba :)))
pozdrawiam ciepło:*