poniedziałek, 11 stycznia 2016

Dwanaście (ONA)


Bo na dnie jego Czarnego Serca, płonął jeszcze ogień dobroci.

Cofam się dezorientowana, Harry próbuje jakoś załagodzić całą sytuację. Czuję się jak jakieś zlęknione zwierzątko, które chcą udobruchać. Jestem strasznie przerażona.
Jeśli „widzicie” koszmary tylko we śnie, to powinniście się cieszyć... ja swój koszmar właśnie widzę realnie. Obraz człowieka, który stoi teraz przede mną rozmywa się i widzę to co prześladowało mnie przez ostatnie dwa lata. Widzę twarz „Jokera”.
Kiedy moje plecy trafiają na coś twardego, wzdrygam się. Sekundę później czuję jak czyjeś dłonie łapią za moje barki, to mnie paraliżuje. Mam takie uczucie jakbym była w stanie przed zawałowym.
Osoba za mną delikatnie mnie obraca w swoją stronę i widzę coś co mogło mnie uratować.
Wtulam się w ramiona Liama, przy nim czułam się bezpieczna. Słyszę jednak jak wzdycha, odsuwa mnie lekko, ale jedna z jego rąk oplata mnie w tali.
-co jej zrobiliście? -pyta z rozbawieniem. Nie jestem pewna co go rozbawiło, ale nie chciałam tego wiedzieć.
-ej... ja tylko wyszedłem -Joker podniósł ręce do góry, tak jakby się poddawał -tylko nie bij...
Czuję jak klatka piersiowa Liama drży. Wiem, że dławi w sobie śmiech, za to Harry uśmiecha się szeroko.
-wejście smoka, co? -teraz już Liam się nie powstrzymuje i śmieje się głośno. Czuję się strasznie skołowana. -choć, maleńka... pokażę ci twój tymczasowy pokój -nie rozumiem co znaczy tymczasowy, ale jakoś pozwalam się mu poprowadzić. Chcę być jak najdalej od Jokera, chcę być jak najdalej każdego człowieka w tym pomieszczeniu. Nawet już Liam nie wydaje się być bezpieczną ostoją. Zaczynam się też go bać.
Chłopak lekko popycha mnie przed siebie. Moje nogi zbytnio nie chcą współpracować.
Rzucam ostatnie spojrzenie na koszmar mojego życia i wchodzę do dużego pomieszczenia. Na jego środku stoi duża torba, a w około niej leżą rozrzucone ubrania.
-to moja sypialnie -przystaję, kiedy słyszę ten twardy przeraźliwy głos. Nie muszę się odwracać, aby wiedzieć że on wszedł za nami. Czuję go... czuje go każda cząstka mojego ciała.
Wzdrygam się, znajduję w pokoju ZABÓJCY! Chciałam stąd uciec, ale silne ramiona Liama powstrzymują mnie przed tym. Moje ciało przechodzą wstrętne dreszcze, aż robi mi się nie dobrze. Ciało odmawia mi posłuszeństwa, praktycznie upadam na kolana. Czuję na sobie ciepłe dłonie i to na pewno nie były dłonie Liama. Przez to ciepło czuję dziwne narastające uczucie w brzuchu, to tak jakbym zjadła na śniadanie stado motyli.
Spoglądam na właściciela dłoni i jak przypuszczałam, to nie był Liam. Nie wiem jakim sposobem, ale momentalnie odzyskuję siły i wyrywam się z ramion Jokera. Przyklejam się do ściany jak najdalej od niego. Byłam w domu pełnym morderców i to był na pewno mój koniec!! czuję jak przez moje ramie wychyla się kostucha i przygląda mi się ze śmiechem. Mruczy mi do ucha: umrzesz...
-nie bój się -Liam podchodzi do mnie i odrywa mnie od ściany i sadza na łóżku. Czuję się jak marionetka w jego rękach.
Chłopak kuca przede mną i klepie mnie po udzie.
-nic ci tu nie grozi, rozumiesz? -chyba powinnam odpowiedzieć twierdząco, ale nie mogę. Nie czuje się tu nawet w małym stopniu bezpiecznie. Kręcę więc w sprzeciwie głową.
Opierając się na moich nogach, chłopak wstaje. Zbliża swoją twarz do mojej i szepcze
-nie bój się -odpycha się ode mnie i wychodzi. Zostaję sama, sama ze swoim strachem.
Chce mi się płakać, ale nie mogę... to tak jakby w pewnym momencie moje łzy zamarzły i nie chciały się ruszyć.
Byłam sama ze swoim strachem, wiedząc że tuż za drzwiami znajduje się ON... morderca z krwi i kości. Morderca bez sumienia, który bez zająknięcia zabijał ludzi. Morderca, który za nim w świecie nikogo nie oszczędzał. Byłam tą następną, która miała być na jego liście.
-Boże, on żyje... -kładę się na łóżko, odwracam twarz w stronę sufitu i widzę podwieszane lustro. To odwraca na jakiś czas moje myśli od niego, od tego który zabił mi ojca.
Czuję jego zapach... wszędzie. Kołdra jest nim nasiąknięta, to miły zapach. Nie pasuje do obrazu 'Jokera”. To było wszystko dziwne, aż za dziwne.
Odurzona jego zapachem i strachem... usypiam.
*
Budzi mnie ciche skrzypienie drzwi. Przeciągam się i otwieram oczy, wtedy dopiero uświadamiam sobie gdzie jestem.
Siadam szybko na łóżku i patrzę, kto otworzył drzwi. Kiedy widzę GO, wciskam się w najdalszy kąt łóżka. „Joker” kręci głową i przystaje.
-wezmę, tylko swoich kilka rzeczy i uciekam -mówi cicho. Jego głos jest strasznie przyjemny. Nie mogę sobie wyobrazić, go jako bezlitosnego mordercy.
Moja świadomość, jednak podsyła mi wszystkie wzmianki o jego „działalności” i od razu strach wraca.
Patrzę jak podchodzi do największej szafy i wyciąga z niej swoje ubranie. Wszystko przerzuca przez prawe ramię.
Odwraca się do mnie, a na jego twarzy widnieje uśmiech. Wygląda jakby nie robił tego od bardzo dawna. Uśmiech wydaje się być sztuczny.
Kiedy robi parę kroków w moją stronę, a mało nie wypluwam serca ze strachu. Mam ochotę się rozpłakać i prawie to robię, kiedy staje przed łóżkiem i nachyla się w moją stronę.
-jeszcze zabiorę to... -wsuwa powoli dłoń pod poduszkę, która znajduje się parę centymetrów od mojej nogi. Wystarczyło jedno szarpnięcie, abym wylądowała na ziemi. Jestem jednak bardziej przerażona, kiedy spod poduszki wyciąga broń. Wkłada ją za pasek spodni i odwraca się w stronę szafki, która stoi obok łóżka.
W filmach, w takich momentach główna bohaterka wskakuje na plecy swojego oprawcy, powala go na ziemię i udaje się jej zwiać... ale ja jestem zbyt przerażona tym wszystkim i poza tym myślę, że on powaliłby mnie...
„Joker” zamyka z trzaskiem szufladę, a w jego dłoni znajduje się kolejna broń. Podchodzi jeszcze do małej szafy w rogu pokoju i zamyka ją na klucz.
-jeśli będziesz potrzebować czegoś z ubrań... -przerywa. Wygląda jakby sam nie wierzył w to co mówi -moja szafa stoi dla ciebie otworem -idzie w stronę drzwi, otwiera je i wstawia moją walizkę -twoje rzeczy.
Oddycham z ulgą, gdy drzwi się za nim zamykają.
*
za oknem jest już ciemno. Nawet nie wiem, która mogłaby być godzina. Mój telefon zginął z mojej torby. Domyślam się, że nie chcieli abym gdzieś dzwoniła.
Oczywiście, że zadzwoniłabym na policje...!!
-mogę? -podskakuję, gdy słyszę męski głos. Na moje szczęście w nieszczęściu, to Liam. Kiwam lekko głową, a chłopak wchodzi. Niesie w rękach tacę z jedzeniem. Od samego wejścia ładnie pachnie. Nie chcę jeść nic co mi dadzą, ale mój żołądek głośno protestuje.
Liam z uśmiechem na twarzy stawia tacę na szafce obok łóżka.
-co to?
-kolacja -śmieje się -mam nadzieje, że lubisz... ryby -szczerze? To nawet jeśli bym nie lubiła, to i tak bym to zjadła. Nawet nie odstrasza mnie myśl, że mogli mi tam coś dosypać.
-gotujecie? -pytam zdziwiona
-Lou, gotuje -uśmiecha się szeroko, a ja nie wiem czy powinnam to jeść -tak się biedaczek nudził, że aż się nauczył gotować. Jeśli będziesz chciała dokładkę, to się pośpiesz... za dziesięć minut pewnie już nic nie będzie. Nasz kochany Niall pochłania wszystko.
Czuję się trochę dziwnie. Chłopak zachowuje się normalnie, to tak jakby, to że są mordercami było rzeczą oczywistą.
-nie myśl tyle -śmieje się i wychodzi. Zostawia lekko uchylone drzwi, więc mogę teraz usłyszeć o czym rozmawiają.
„-je?
-jak dowiedziała się, że ty gotujesz... rzuciła talerzem w ścianę
-jaka sobie robisz
-nie”
Słyszę jakieś kroki. Widzę cień osoby, która zatrzymuje się przy drzwiach. Wiem, że zaraz tu wejdzie... mój żołądek okręcił się w około kręgosłupa. Mocno zaciskam powieki i czekam, aż ON pojawi się ponownie w pokoju, ale zamiast niego słyszę tylko ciche „dobranoc” i zamykające się drzwi. Byłam w szoku, myślałam że po słowach Liama, ON wpadnie tu i zrobi jakąś awanturę, a przy okazji mnie postrzeli albo zabije.
*
Zjadłam kolację i stwierdziłam, że dawno nie jadłam tak dobrej ryby. Była godna ofiary z mojego życia. Po cichu zeszłam z łózka i wzięłam swoją walizkę. Nie ma co mówić.. mój strach zastąpiła złość kiedy odkryłam, że nie zapakowałam nic co by się nadawało do spania.
Nie chciałam spać w jeansach, ani w sukience.
Spojrzałam z przerażeniem na szafę właściciela pokoju. Wzięłam kilka głębszych oddechów i ją otworzyłam.
Wyciągnęłam jakiś podkoszulek i szare spodnie od dresu. Po ubraniu się w ubrania Louisa... tak Louisa!!

Wiec po ubraniu się w jego cichu, poszłam spać... mając nadzieję, że przeżyję dzisiejszą noc, a jutrzejszy dzień będzie lepszy.

10 komentarzy:

  1. Szczerze, nie wiem, który już raz, ale mózg mam rozwalony
    W pewnej chwili sama podskoczyłam ze strachu
    Niesamowite
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest świetny!! Z wielka niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Niecierpliwie czekan na c.d! Pozdrawiam Gosia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bomba! Bomba! Bomba!!! Jak dla mnie rozdział najlepszy ze wszystkich.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo Olu :D
      cieszę się, że Ci się podoba :)))
      pozdrawiam ciepło:*

      Usuń