poniedziałek, 23 listopada 2015

Siedem (ON)


z dedykacją dla Margarett

Nie rzucaj mi kłód pod nogi, bo nie wiadomo, czy nie potknę się kiedyś o jedną z nich biegnąć, by ratować Ci życie.

"Rozdział nie jest ocenzurowany. może zawierać przekleństwa i  makabryczne sceny. Jeśli masz wybujałą wyobraźnię, to czytasz na własną odpowiedzialność."

Od momentu, kiedy otrzymałem ostatnią wiadomość od Liama, minęła godzina. Od tego czasu nawet nie dał oznak życia. Miał przecież tylko zgarnąć tą małą do domu i wracać, a go nie było i nie było.
Roznosiło mnie.
Wtedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Liam z jakąś kobietą przerzuconą przez ramię. W pierwszym momencie myślałem, że to Shanna, ale po oględzinach jej tyłka i nóg, wiedziałem, że to...
cholera!
Liam podszedł do mnie i rzucił mi dziewczynę w ramiona.
-to chyba należy do ciebie -spojrzałem na uśmiechającą się do mnie dziewczynę i pokręciłem przecząco głową -łaziła tu, więc ją zgarnąłem
-Boże -spojrzałem na nią ponownie przerażony
-wujku, Luisie -wtuliła się we mnie mocno, a ja stałem jak sparaliżowany. Jeszcze mi tej dziewczyny tu brakowało
-Sami, co tu robisz? -to chyba było najgłupsze pytanie jakie mogłem wypowiedzieć.
-Daniel, wyrzucił mnie z domu -postawiłem ją na ziemi.
-idź do ojca -odsunąłem ja od siebie na znacznie bezpieczna odległość. Przytulanie się, dziwnie na mnie działało.
-tatko, będzie chciał go zabić
-mnie też
-ale to przecież, twój przyjaciel -przysunęła się i ponownie przytuliła. Zacisnąłem zęby. Ostatnio wszystko układało się pod górkę. Było coraz więcej problemów. Przez ostatnie dwa lata było tak spokojnie, że mogłem wyjść sobie na zakupy do supermarketu, a teraz? Jakaś bomba!
Do tego miałem przed sobą Sami, córkę mojego stałego zleceniodawcy. Ben był jednym z nielicznych, którzy wiedzieli, że nie gryzę ziemi od spodu.
-zostań tu -ruszyłem w stronę gabinetu, gdzie czekał na mnie Liam.
Tak, miałem ochotę skręcić mu kark.
Stanąłem przed nim i założyłem ręce. Nawet nie odwrócił wzroku od laptopa. Musiałem głośno odchrząknąć., aby Jaśniepan zwrócił na mnie uwagę.
-po co ją tu przywlokłeś?
-sama przyszła -wzruszył ramionami i wrócił do tego co robił.
Ja nie wiem, czy oni dziękowali Bogu, ze są moimi przyjaciółmi a nie wrogami, ale teraz na miejscu Liama, zacząłbym się intensywnie modlić.
Podszedłem do przyjaciela i mocno uderzyłem w klawiaturę.
-co ty odwalasz? -wstał i spojrzał na mnie wściekły -pracowałem do jasnej anielki!
Szczerze? To tak naprawdę to mnie nie interesowało co on robi w tym momencie. Mógłby nawet mieć telekonferencje z prezydentem, lub z Królową... miałem to w dupie!
-gdzie jest Shanna?
-w domu, a gdzie może być?! -roześmiałem się, gdy tylko usłyszałem jego krzyk. Chyba ostatnio przesadzam. Definitywnie przesadzam!
-co ty tu robisz? -usłyszałem przytłumione pytanie. Otworzyłem drzwi gabinetu i zobaczyłem, że tuż przed Sami stoi Hazz. Jedno co można było o nim powiedzieć, to, to że był nieźle wkurzony. No to było już nas dwoje.
Wszyscy uwielbialiśmy Sami, ale zjawiła się w nieodpowiednim momencie. To nie był czas na takie odwiedziny.
*
Siedziałem i wpatrywałem się w ścianę. Było już grupo po północy. Wszyscy spali, włącznie z Sami, którą mieliśmy się zająć, bo jej kochany tatuś wyjechał na tydzień do Sydney.
Położyłem się na łóżku.
Jeszcze chwila, a będę musiał się ujawnić, bo z tego wychodzi, że coraz więcej osób wie o moim istnieniu
Przez ostatnie lata, nawet nikt o mnie nie wspomniał, a teraz?
Zamknąłem oczy, nawet nie wiem kiedy usnąłem, ale chyba to była najlepsza rzecz jaką mogłem teraz zrobi. No dobra, mogłem kogoś jeszcze zabić...
*
Na szczęście z samego rana, Niall zaprowadził Sami do swojej babci, więc byliśmy wolni.
Ja wykorzystałem swoją wolność idąc do klubu. Przyciemniona sceneria był,a dla mnie jak lek na duszę. Jeszcze przyjemniejsze było to, że miałem u swojego boku, długonogą blondynkę. Tylko za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć jak ma na imię. Luna, Lulu, Lilia, Lena... o tak Lena. Bardzo zgrabne kształty Leny przyprawiały mnie o dreszcze.
Usiedliśmy przy barze, zamówiłem dla mojej towarzyszki drinka, a dla siebie wodę. Nie chciałem pić, wolałem mieć trzeźwy umysł.
Dziewczyna ciągle się o mnie ocierała i masowała moją erekcję. Robiło się coraz bardziej gorąco i miło. Było miło do momentu, gdy zobaczyłem siadającą nieopodal Shanne ze swoją przyjaciółka.
Cholera! Czy tej dziewczynie nie wystarczył wczorajszy dzień?
Z uśmiechem na twarzy odsunąłem od siebie Lenę i zacząłem wypatrywał
Nialla. Właśnie wszedł i skupił swoją uwagę na dziewczynach. Dyskretnie machnąłem ręką w jego stronę. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-zaraz wrócę -wyszeptała do mnie Lena. Byłem szczęśliwy, że to wszystko się tak toczy.
Niall podszedł do mnie i usiadł na miejscy Leny.
-co tu robisz?
-zabawiam się -odparłem nie odrywając oczu od dziewczyn. Przyjaciółka Shanny, chyba wyczuła, że się im przyglądam, bo teraz patrzała na mnie i pokazała mnie Shannie. Na moje szczęście dziewczyna nigdy mnie nie widziała, więc nie mogła mnie rozpoznać.
Przywołałem barmana i zmówiłem dla dziewczyn drinki. Kiedy je otrzymały podniosłem do góry swoją szklankę z wodą. Obie się do mnie uśmiechnęły.
-co ona tu robi? -zapytałem wreszcie. Niall patrzał na mnie znudzony.
-to jest trzeci bar, do którego weszły -wypił moją wodę -mam dość
Też bym miał dość, jakbym latał za dwiema dziewczynkami, które chyba same nie wiedziały co mają robić.
Spojrzałem na nie i zobaczyłem, że „przyjaciółeczka” zmierza w moim kierunku. Stanęła obok nas i obdarzyła nas pięknym uśmiechem. Niall pokręcił tylko głową, a ja miałem ochotę ją przelecieć.
-zatańczyłbyś z moją przyjaciółką? -wskazała na Shanne, która stała i wpatrywała się w nas zdziwiona. Nie powinienem był tego robić, ale się zgodziłem. Cholera! Naprawdę chciałem z nią zatańczyć.
Patrzałem na nią z uśmiechem, który odwzajemniła. Nagle obok mnie pojawiła się Lena i wdrapała się na moje kolana i wpiła we mnie swoje usta. Prawda była taka, że jej osoba już nie wzbudzała we mnie podniecenia. Czułem od niej zapach innego faceta.
-przepraszam cię, muszę coś załatwić -wymruczałem jej do ucha. Nie chciałem robić scen, czy coś takiego.
Zepchnąłem ją ze swoich kolan i ruszyłem w stronę dziewczyn. Kiedy obok nich stanąłem, posłałem dziewczynie uśmiech. Nie mogłem się odzywać, więc tylko wystawiłem w jej kierunku dłoń i wyciągnąłem ją na parkiet. No i jak na złość do moich uszów doszły takty wolnej muzyki. To były jakieś jaja, czy coś?
Wciągnąłem ją w swoje ramiona. Była taka maleńka i krucha. Poczułem jak cały ciężar ostatnich lat spada mi z ramion. Mocniej ją do siebie przytuliłem. Jej ciało było tak miękkie, tak cudowne. Pasowała do mnie idealnie. Nie myślałem o niczym innym, a tylko o niej. To mogło mnie zgubić. To mogło zabić mnie i ją.
Chciałem ją, chciałem ją mieć. Chciałem mieć tylko i wyłącznie dla siebie, córkę przyjaciela, któremu obiecałem, że będę ją chronić.
Czułem się jakbym znalazł się między imadłem, które z każdym jej oddechem zaciska się. Kiedy już prawie się zacisnęło, muzyka ucichła i mogłem się od niej odsunąć.
Musiała poczuć to samo co ja, bo ledwo stała na nogach. Bijąc się z myślami, odholowałem ją na jej miejsce, a sam ruszyłem w stronę Nialla. Stał obok niego Liam.
-co ty odwalasz? -zapytał jak tylko do nich podszedłem.
-tańczę
-Loui...
-dacie sobie, później po buziaku -za moich pleców wyszedł Zayn -Felix, tu zmierza
Odruchowo spojrzałem na dziewczyny. Shanna, przyglądała nam się z szeroko otwartymi oczami.
-bierz dziewczyny, zmywamy się -mruknąłem do Liama.
On tylko skinął głową i ruszył w stronę Shanny.

Odczekaliśmy chwilę, za nim Liam wyciągnął ją z baru. Nic nie układało się dobrze.

8 komentarzy:

  1. No ladnie sie dzieje, ladnie :D Dziekuje za dedykacje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow, dawno mnie cos tutaj nie bylo :D rozdział świetny :** weny zycze no i caluje :**
    -Blue

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś super... Pisz szybko następny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń